[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Z czego się tak cieszysz?
- Wkrótce się przekonasz.
Catherine nie ukrywała złośliwej radości.
- Taka z ciebie mądrala - powiedziała pogardliwie Catherine. - Myślisz, że wszystko od
ciebie zależy. Jesteś po prostu głupia, i tyle.
Victora jednym susem przyskoczyła do Catherine, schwyciła ją za ramię, wpijając paznokcie
w ciało.
- Ty zarazo! Gadaj, ale już!
- Puść, boli!
-Gadaj...
Rozległo się pukanie do drzwi. Jedno, zaraz potem drugie, przerwa i pojedyncze.
- Zaraz zobaczysz! - wrzasnęła Catherine.
Drzwi otworzyły się i do pokoju wśliznął się jakiś człowiek. Wysoki mężczyzna w mundurze
międzynarodowej policji. Zamknął za sobą drzwi i wyjął klucz z zamka. Podszedł do
Catherine.
- Szybko! - powiedział.
Wyjął z kieszeni zwój grubego sznura i przy współpracy Catherine przywiązał ją
błyskawicznie do krzesła. Następnie umocował jej na ustach szalik. Cofnął się o parę
kroków i pokiwał z uznaniem głową.
- Doskonale, to wystarczy.
Po czym odwrócił się w stronę Victorii. Zobaczyła ciężką pałkę, którą wywijał w ręku, i
zrozumiała nagle, jakie są naprawdę ich zamiary. Nie miała odegrać roli Anny Scheele na
konferencji, takiego planu nigdy nie było. Jakże by mogli ryzykować coś takiego? Victoria
była zbyt znana w Bagdadzie. Nie, plan był zupełnie inny, od samego początku: zamierzali w
ostatniej chwili zabić Annę Scheele, zabić w taki sposób, żeby trudno ją było po śmierci
zidentyfikować... Miały pozostać tylko papiery, które przywiozła, starannie sfałszowane
papiery.
Victoria podbiegła do okna, wrzasnęła. Mężczyzna zbliżał się do niej z uśmiechem na
133
ustach.
Potem wydarzenia nastąpiły jedne po drugich: trzask tłuczonego szkła, czyjaś ręka, upadek,
gwiazdy w oczach, ciemność... I w ciemności głos, kojące słowa po angielsku:
- Nic się pani nie stało? Victoria coś wymamrotała.
- Co ona mówi? - spytał drugi głos. Człowiek, który odezwał się pierwszy, odparł, drapiąc się
w głowę:
- %7łe lepiej być władcą w niebiosach niż sługą w piekle - powiedział niepewnie.
- To cytat - stwierdził drugi. I dodał: - Tylko przekręciła go.
- Nie - powiedziała Victoria i zemdlała.
VII
Zadzwonił telefon i Dakin podniósł słuchawkę.
- Operacja  Victoria" zakończona pomyślnie - zameldowano.
- W porządku - rzekł Dakin.
- Mamy Cartherine Serakis i lekarza. Drugi facet rzucił się z balkonu. Stan ciężki.
- Nic się nie stało dziewczynie?
- Zemdlała, ale czuje się dobrze.
- Nie ma wiadomości o prawdziwej A. S.?
- Nic nowego.
Dakin odłożył słuchawkę.
Victorii nic się nie stało, Anna, cóż, pewno nie żyje. Chciała działać na własną rękę,
zapewniała, że niezawodnie stawi się w Bagdadzie dziewiętnastego.
Dziewiętnasty był dzisiaj, a Anny Scheele jak nie było, tak nie ma. Może i miała rację, że nie
ufała organizacji, trudno powiedzieć. Na pewno były przecieki. W każdym razie własny
koncept też okazał się zawodny...
A bez Anny Scheele zabraknie ostatecznego dowodu.
Wszedł goniec z karteczką od Richarda Bakera i pani Pauncefoot Jones.
- Nikogo nie przyjmuję - powiedział Dakin. - Proszę im powiedzieć, że przepraszam, ale
jestem zajęty.
Goniec wrócił po chwili i wręczył Dakinowi kopertę.
Dakin otworzył liścik i przeczytał:
 Chcę się z panem spotkać w sprawie Henry'ego Carmichaela. R. B."
- Proszę wprowadzić.
Pani Pauncefoot Jones i Richard Baker weszli do pokoju. Pierwszy odezwał się Baker:
- Nie chciałbym panu przeszkadzać, ale chodziłem do szkoły razem z Henrym
Carmichaelem. Straciliśmy się z oczu na wiele lat, a kiedy byłem kilka tygodni temu w Ba-
srze, spotkałem go w poczekalni konsulatu. Zaatakował go człowiek z rewolwerem, udało mi
się wytrącić mu broń z ręki. Carmichael uciekł, zanim to jednak zrobił, wsunął mi do kieszeni
pewną rzecz, którą odkryłem pózniej. Wydawało mi się, że to nic ważnego, zwykły świstek z
134
nazwiskiem Ahmed Mohammed. Założyłem jednak, że dla Carmichaela to było ważne. Nie
dał mi żadnych instrukcji, zachowałem tę karteczkę w przekonaniu, że kiedyś się po nią
zgłosi. Potem dowiedziałem się od Victorii Jones, że Carmichael nie żyje. Na podstawie
innych jej informacji doszedłem do wniosku, że pan jest człowiekiem, któremu należy tę
rzecz przekazać.
Wstał i położył na biurku Dakina brudną kartkę.
- Czy coś to panu mówi? Dakin głęboko odetchnął.
- Tak - odparł. - Więcej, niż pan sądzi. Wstał.
- Jestem panu bardzo wdzięczny, panie Baker - powiedział. - Proszę mi wybaczyć, że nie
mogę dłużej z państwem rozmawiać, ale mam wiele spraw i ani minuty do stracenia. - Podał
rękę pani Pauncefoot Jones. - Pewno jedzie pani do męża na wykopaliska. %7łyczę
powodzenia.
- Dobrze się złożyło, że doktor Pauncefoot Jones nie przyjechał ze mną dzisiaj do Bagdadu
- powiedział Richard. - Poczciwy John Pauncefoot Jones nie zwraca większej uwagi na to,
co się dzieje wkoło, ale chyba odróżniłby własną żonę od szwagierki.
Dakin spojrzał z lekkim zdziwieniem na panią Pauncefoot Jones. Niskim, miłym głosem
powiedziała:
- Moja siostra Elsie jest jeszcze w Anglii. Ufarbowałam włosy na czarno i przyjechałam na jej
paszport. Panieńskie nazwisko siostry jest Scheele. Elsie Scheele. Ja nazywam się Anna
Scheele.
Rozdział dwudziesty czwarty
Bagdad był innym miastem. Obstawiono ulice sprowadzonymi tu specjalnie oddziałami
międzynarodowej policji. Amerykańscy i rosyjscy policjanci, z nieruchomymi twarzami, stali
ramię przy ramieniu.
Nie ustawały plotki, że nie zjawi się żaden z Wielkiej Dwójki. Dwa razy lądował pod eskortą
rosyjski samolot i za każdym razem na pokładzie był tylko młody rosyjski pilot.
Wreszcie rozeszła się jednak wiadomość, że wszystko w porządku. Prezydent Stanów
Zjednoczonych i rosyjski przywódca znajdowali się już w Bagdadzie. W Regenfs Pałace.
Rozpoczęła się historyczna konferencja.
W małym salonie działy się rzeczy, które mogły zmienić bieg historii. Jak zawsze przy
doniosłych wydarzeniach sprawozdania nie miały w sobie nic dramatycznego.
Doktor Alan Breck z Harwell Atomie Institute złożył raport zdawkowo i zwięzle.
Zmarły sir Rupert Crofton Lee zostawił mu do analizy pewne próbki. Uzyskał je w czasie
jednej ze swych wypraw
przez Chiny, Turkiestan i Kurdystan do Iraku. Oświadczenie doktora Brecka zawierało czysto
techniczne szczegóły. Rudy metali... wysoka zawartość uranu... Umiejscowienie złóż do-
kładnie nieznane, ponieważ notatki i dziennik sir Ruperta zostały zniszczone w czasie wojny
przez nieprzyjaciela.
135
Następnie wystąpił Dakin. Aagodnym, znużonym głosem opowiedział sagę Henry'ego
Carmichaela, o tym, jak uwierzył w pogłoski i dziwne opowieści o fantastycznych
instalacjach i podziemnych laboratoriach w odległej dolinie poza zasięgiem cywilizacji. O
jego poszukiwaniach uwieńczonych sukcesem. I jak wielki podróżnik, sir Rupert Crofton Lee,
znawca tamtych stron, uwierzył Carmichaelowi, zgodził się przyjechać do Bagdadu, i o tym,
jak zginął. I jak zginął Carmichael z rąk sobowtóra sir Ruperta.
Sir Rupert i Henry Carmichael nie żyją. Jest jednak trzeci świadek, żyjący i tutaj obecny.
Pani Anna Scheele przedstawi za chwilę swoje świadectwo.
Anna Scheele, równie spokojna i opanowana jak w biurze Morganthala, podała wykaz
nazwisk i cyfr. Z niezwykłym znawstwem spraw finansowych przedstawiła rozbudowaną
siatkę, która wycofywała pieniądze z obiegu i finansowała działalność zmierzającą do
podziału cywilizowanego świata na dwa zwalczające się obozy. Nie były to puste słowa.
Przedstawiła fakty i cyfry. Przekonała tych, którzy jeszcze wątpili w niesłychaną opowieść o
Carmichaelu.
Dakin znowu zabrał głos. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •