[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pomyślała, że pożegna się z 01avem, bo pewnie się z nim nie zobaczy aż do wesela Elizabeth i Jensa.
Nigdzie nie mogła go znalezć. Zaczęła się rozglądać za Elen: jej też nigdzie nie było. Poczuła się tak,
jakby ktoś ścisnął ją za gardło zimnymi szponami. Nagle nie mogła zaczerpnąć oddechu i chwyciła się
za szyję.
175
- Szukasz kogoś? - spytał męski głos, po czym rozległo się przeciągłe beknięcie.
- Olava. Widziałeś go?
- Tak... - Mężczyzna zwlekał z odpowiedzią. Stał, kiwając się i zasłaniając sobie jedno oko, by lepiej
widzieć. - Olava, powiadasz... On i ta... jak u czorta ona ma na imię, ta, z którą był żonaty? Tam poszli.
- Niepewnie pokazał przed siebie.
Maria spojrzała na niego.
- Do Dalsrud?
- Właśnie. - Czknął, podniósł flaszkę w geście toastu i chwycił ją za ramię. - Siadaj, Mario, i nie przej-
muj się... On zaraz wróci. Ayknij sobie.
- Nie. - Maria wyrwała mu się i pobiegła z powrotem. Kiedy zbliżyła się do obejścia, miała łzy w
oczach i urywany, chrapliwy oddech. Na środku podwórza stanęła zdezorientowana, rozglądając się
dookoła. W uszach jej szumiało. Do domu na pewno nie weszli, przecież by ich słyszała. Poczuła, jak
rośnie w mej gniew. Myślała, że Olav i Elen skończyli juz z tymi swoimi tajemnymi spotkaniami.
Przecież jej obiecał.
Podeszła do spichlerza, ale był zamknięty. Tak samo szopa. W końcu pobiegła do obory. Przyszło jej
do głowy, że może nie powinna go tak śledzić, ale odsunęła tę myśl od siebie. Powie im, co o nich
myśli, bo miała tego wszystkiego serdecznie dosyć.
Drzwi były uchylone, więc weszła do środka, zatrzymała się na moment, by oczy przyzwyczaiły się
do ciemności. Nagle usłyszała cichy, perlisty śmiech i zobaczyła, że w kupie starego siana w kącie coś
się porusza. Powoli podeszła bliżej. Wiedziała, co zobaczy, jeszcze zanim do nich doszła: mimo to
wstrząs był tak silny, ze po prostu stała jak sparaliżowana, gapiąc się na nich.
- Ojej, to ty? - zachichotała Elen, usiłując zapiąć bluzkę.
181
Okv poruszył się, zamruczał coś i chwycił się za głowę. Próbował wstać, ale mu się to nie udało. Maria
podskoczyła do nich, zamachnęła się i palnęła Elen w twarz, aż klasnęło.
- Zwariowałaś czy co? - krzyknęła Elen, przykładając dłoń do purpurowego policzka. Odpełzła w tył,
patrząc na Marię szeroko otwartymi oczyma.
- Takie jak ty nie zasługują na nic innego! - syknęła Maria przez zaciśnięte zęby.
Elen pozbierała się z podłogi.
- Takie jak ja? - powtórzyła i zaśmiała się sucho. -No to teraz wiesz, jak to jest, jak cię zdradzają. - Za-
miatając spódnicą, wyszła z obory, a Maria za nią.
- Nie boisz się, że powiem Amundowi? Elen znów się roześmiała.
- A mów mu co chcesz, on i tak wierzy tylko mnie!
To mówiąc, wyszła z obejścia i z podniesioną dumnie głową ruszyła w stronę fiordu, gdzie w
najlepsze trwała świętojańska zabawa.
Rozdział 16
Maria stała z opuszczonymi wzdłuż boków rękoma. Pięści miała zaciśnięte, a w piersiach czuła ból -
wywołany zdławionym płaczem, a może gniewem. Czuła też piekącą gorycz zawodu. Oddychała z
trudem i chwilę potrwało, zanim się uspokoiła. Ogarnęło ją nagłe poczucie winy. Elen wiedziała, co
robi - Maria naprawdę poczuła, co to znaczy być zdradzoną. Była to zemsta Elen, i okazała się
naprawdę bolesna.
177
Powoli odwróciła się i weszła z powrotem do obory. Olav leżał, pochrapując; najwyrazniej przespał
całą scenę. Leżał na wznak, z rozchełstaną koszulą. Czy rozpiął ją sam, czy pomogła mu Elen?
Jak on mógł! Owszem, Elen chciała się na nie) zemścić, ale jak on mógł jej w tym pomóc? To, że był
pijany, wcale go nie usprawiedliwiało. Przecież nie mógł zapomnieć, że ma się żenić, że jest teraz z
kimś innym. Chyba że wciąż coś do Elen czuł i nie chciał się do tego przyznać?
Podeszła do niego i szarpnęła go za ramię.
- Olav! 01av, obudz się!
Mruknął coś przez sen i położył się na boku. Maria rozejrzała się, znalazła jakieś wiaderko, napełniła
je wodą i chlusnęła mu całą zawartość prosto w twarz.
Uniósł się, zdezorientowany, i rozejrzał wokół.
- O kurczę, myślałem, żem utonął!
- Wstawaj, nie możesz tu tak leżeć! - Wzięła go za rękę.
Mozolnie stanął na nogi.
- Chyba się nieco... Ale mi niedobrze - mruknął.
W tej samej chwili Maria usłyszała na zewnątrz jakieś głosy. Chwyciła Olava mocno za ramię i nie
czując żadnej litości, wypchnęła z obory. Stało przed mą kilku mężczyzn. Maria popchnęła go w
stronę Jakoba.
- Proszę, zajmij się nim, chyba za dużo wypił - powiedziała sucho. - Przysnął w oborze i tam go
znalazłam.
Widząc, w jakim stanie jest Okv, Jakob wcale nie wyglądał na zadowolonego, ale Maria nie miała
ochoty przewlekać sprawy. - Muszę iść do Kristine - powiedziała. - Dzięki za miły wieczór.
- Nawzajem - odparł Jakob.
Poczekała, aż znalazła się pod kołdrą, i dopiero wtedy się rozpłakała.
183
Następnego dnia rano pojechała do domu. Ledwo doczekała do śniadania, żeby się pożegnać.
Pretekstem była czekająca na nią praca: nie mogła przecież zawieść klientów. Prawda jednak była
taka, że nie miała ochoty z nikim rozmawiać o poprzednim wieczorze.
Ołav przyszedł do sklepu następnego dnia. Zachowywał się niepewnie i wyglądał, jakby się trochę
wstydził. Maria nie patrzyła na niego, skupiając uwagę na klientach. Kiedy zostali tylko we dwoje,
miała już gotową wymówkę: było teraz tyle do zrobienia, że z rozmową musieli poczekać na inną
okazję.
- Mogę cię wieczorem odwiedzić? - spytał.
- Lepiej nie - odparła krótko. Ta szorstka odpowiedz na pewno go dotknęła, a kiedy zgarbiony wracał
do swojej łódki, krwawiło jej serce. Miała wielką ochotę pobiec za nim i poprosić o wybaczenie.
Powiedzieć, że nieważne, co zrobił, że nie ma to znaczenia. Postanowiła jednak być stanowcza.
Kilka dni pózniej wrócił, ale i tym razem niczego nie wskórał.
- Wiem, że jesteś na mnie zła, bo za dużo wypiłem. Nie możemy porozmawiać? Powiedz, co masz na
wątrobie i niech wszystko będzie jak dawniej.
Dopiero wtedy spojrzała na niego.
- Potrzebuję czasu, 01avie. A właśnie teraz go nie mam.
Tak więc i tym razem został odprawiony z kwitkiem.
Trzy dni przed weselem Jensa i Elizabeth Maria postanowiła pojechać do Dalsrud, by pomóc w
przygotowaniach. Dosiadła się do kogoś, kto akurat jechał w tamtą stronę. Właśnie pakowała bagaże
na wóz, kiedy zobaczyła, że Ołav wiosłuje przez fiord. Zawahała się: czy powinna zaczekać i
wysłuchać, co ma jej do powiedzenia? W końcu miał prawo do obrony, niby wszyscy mają. Z drugiej
strony nie miała specjalnej ochoty na kolejną rozmowę.
179
- No, gotowe! - powiedziała, sadowiąc się wygodnie.
- Możemy jechać!
Woznica przemówił do konia i ruszyli w drogę.
Elizabeth przeszła przez wszystkie pomieszczenia w domu. Sprawdziła miejsca do spania na stryszku.
1 o-ściel, wystawiona na promienie wiosennego słońca, była teraz śnieżnobiała i starannie
wyprasowana przez Helenę. Każdą sztukę ozdabiała szydełkowa koronka. W pomieszczeniach wciąż
pachniało mydłem i wyszorowanym drewnem podłóg i ścian.
Ostrożnie zeszła ze schodów, unikając stopni, o których wiedziała, że trzeszczą: miała nadzieję, ze
dzięki temu nie obudzi pozostałych domowników.
W jadalni stoły były nakryte, przygotowane do wielkiej uczty. Ostrożnie odstawiła jedno z krzeseł i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]