[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dobrze - Brullo podjechał do nich konno. - Napijcie się wody. Przed nami
jeszcze długa droga.
W zasięgu jej wzroku Chaol zatrzymał konia. Nogi same poniosły ją w jego
kierunku, a potem minęła go, kierując się do lasu.
- Gdzie idziesz?
- Zgubiłam pierścionek - skłamała z roztargnieniem. - Daj mi chwilę, żeby go
znalezć. - Nie czekając na jego zgodę, weszła między drzewa, słuchając przy okazji
przechwałek i drwin pozostałych Czempionów. Zbliżali się. Weszła między krzaki, potknęła
się, a świat w jej oczach zawirował. W chwili, gdy upadła na kolana, zaczęła wymiotować.
Drżała w konwulsjach, póki nie opróżniła żołądka. Podniosła się na drżących
nogach, p czym oparła się o drzewo. Zauważyła Kapitana Westfalla na ścieżce. Obserwował
ją z zaciśniętymi ustami.
Otarła wargi wierzchem dłoni i nie odzywając się do niego, wyszła z lasu.
TAUMACZENIE: Klaudia
Rozdział 13
Trwała pora lunchu, kiedy Brullo zostawił ich samym sobie, stwierdzenie, że
Celaena była głodna byłoby po prostu solidnym niedopowiedzeniem. Była w połowie posiłku,
przełykając mięso i chleb, kiedy nagle drzwi do jadalni się otworzyły.
- Co ty tu robisz? powiedziała z pełnymi ustami.
- Co? zapytał Kapitan Gwardii, zajmując miejsce przy stole. Zmienił strój i
wziął kąpiel. Przyciągnął do siebie tacę z łososiem i nałożył go na swój talerz. Twarz Celaeny
wyrażała obrzydzenie. Zmarszczyła nos.
- Nie chcesz łososia?
- Nienawidzę ryb. Wolałabym umrzeć, niż je zjeść.
- Dlaczego?
- Bo śmierdzisz jak one.15 - Otworzyła usta ukazując jednolitą papkę chleba i
mięsa, które akurat żuła. Potrząsnął głową.
- Może dobrze walczysz, ale twoje maniery to po prostu hańba.
Czekała, aż wspomni o wcześniejszym wymiotowaniu, ale nie kontynuował.
Potrafię grać i mówić jak dama, jeśli chcę.
- Więc proponuję, żebyś zaczęła. Zrobił pauzę, po czym zapytał: jak ci się
podoba twoja tymczasowa wolność?
- Czy to obłudna uwaga czy szczere pytanie?
Wziął kęs ryby.
Jak wolisz.
Przez okno widać było popołudniowe niebo lekko blade, lecz nadal urokliwe.
- Podoba mi się to z wielu powodów. Zwłaszcza teraz, kiedy mam książki do
czytania, gdziekolwiek mnie tu zamkniesz. Nie spodziewam się, że zrozumiesz.
- Wręcz przeciwnie. Może nie mam tak wiele czasu na czytanie jak ty czy Dorian,
ale to nie znaczy, że mniej lubię książki.
Wgryzła się w jabłko. Było kwaśne, lecz miało słodki, miodowy posmak.
Doprawdy? A w jakich książkach gustujesz?
15Boże& ona jest genialna :D/Domi
Wymienił kilka, a ona zamrugała.
Cóż& to dobry wybór w większości. A jakieś inne? zapytała i w jakiś
sposób godzina upłynęła, niosąc ich na skrzydłach rozmowy. Nagle zegar wybił pierwszą, a
Kapitan wstał.
- Popołudnie należy do ciebie i możesz je spędzić w jaki sposób chcesz.
- Gdzie idziesz?
- Dać odpocząć kończynom i płucom.
- Tak, cóż& Mam nadzieję, że poczytasz coś lepszego zanim cię znów zobaczę.
Westchnął, kiedy opuszczał jej pokój.
Mam nadzieję, że wezmiesz kąpiel zanim cię znów zobaczę.
Wzdychając, Celaena kazała swoim służącym, aby przygotowali jej kąpiel.
Popołudnie spędziła na czytaniu książki na balkonie.
"
Gdy nastał świt, drzwi do pokoju Celaeny otworzyły się, a znajomy odgłos
kroków poniósł się echem po pokoju.
Chaol Westfall zatrzymał się na moment, kiedy zobaczył zabójczynię, zwisającą z
belki przymocowanej do wejścia do sypialni, systematycznie podciągającą się w górę, by
dotknąć podbródkiem do drewnianego drążka. Pot pokrywał jej podkoszulkę i biegł
strumieniem w dół jej bladej skóry. wiczyła już od godziny. Jej ramiona drżały, kiedy
kolejny raz podciągała się w górę.
Choć mogła udawać, że była w połowie pakowania, nie było żadnego powodu,
żeby tak trenować. Nawet, kiedy przy kolejnym podnoszeniu jej ciało krzyczało, żeby
przestała. To nie tak, że nie była w formie - przecież kilof, którym pracowała w kopalni był
ciężki. I to zdecydowanie nie miało nic wspólnego z jej konkurentami uderzających ją we
wczorajszym wyścigu.
Miała już nad nimi przewagę. Po prostu musiała być jeszcze trochę ostrzejsza.
Nie przerwała ćwiczeń, kiedy się do niego uśmiechnęła, dysząc przez zaciśnięte zęby. Ku jej
zaskoczeniu, odwzajemnił uśmiech.
"
Tego popołudnia nadeszła straszna burza i Chaol pozwolił Celaenie spacerować z
nim wokół zamku po tym, jak skończyła trenować z innymi Czempionami. Mimo, że mało
mówił, cieszyła się, ze jest z dala od swojego pokoju i miała na sobie jedną z nowych sukien -
ozdobioną perłami piękną, jedwabną, blado-liliową kreację z różowymi, koronkowymi
akcentami. Ale wtedy skręcili w róg i niemal zderzyli się z Kaltain Rompier. Zabójczyni
skrzywiłaby się, ale zapomniała o Kaltain, kiedy jej wzrok padł na jej towarzyszkę. To była
kobieta z Eyllwe.
Była wspaniała - miała wydłużoną, szczupłą sylwetkę, wszystko u niej było
idealnie uformowane i gładkie. Jej luzna biała suknia kontrastowała z jej kremowo-brązową
skórą, a jej trzyczęściowy złoty naszyjnik pokrywał większość jej piersi i szyi. Bransolety z
pozłacanej kości słoniowej migotały wokół jej nadgarstków, a na nogach miała sandały z
dopasowanymi do nich obrączkami. Cienki diadem składający się ze zwisającego złota i
biżuterii wieńczył jej głowę. Było z nią dwóch strażników, stojących ramię w ramię z
asortymentem Ellywiańskich sztyletów i mieczy. Obaj dokładnie uważnie zbadali wzrokiem
Chaol a i Celaenę ważąc w ich spojrzeniu czaiła się grozba.
Dziewczyna z Eyllwe była księżniczką.
- Kapitan Westfall! powiedziała Kaltain i dygnęła. Za nią niski mężczyzna,
ubrany w czerwono-czarny strój radnego, skłonił się, biorąc z niej przykład.
Księżniczka stała spokojnie, a w jej sylwetce widać było perfekcję. Jej brązowe
oczy wyrażały ostrożność, kiedy zwrócone były w stronę Celaeny i jej towarzysza.
Celaena posłała w jej stronę delikatny uśmiech, a księżniczka zbliżyła się do nich
o krok. Strażnicy poruszyli się nieznacznie. Poruszała się lekko i z wdziękiem.
Kaltain wskazała na dziewczynę, bez skutku próbując ukryć niesmak wypisany na
jej pięknej twarzy.
To jest Jej Królewska Wysokość, Księżniczka Eyllwe, Nehemia Yther16.
Chaol skłonił się nisko. Księżniczka ledwo zauważalnie skinęła głową. Celaena
[ Pobierz całość w formacie PDF ]