[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dlaczego ona ciebie zdradzała. Ty wtedy, jak ona tam jezdziła, nie byłeś dla
niej miły. A on był miły. I tyle. Nic więcej - czułem, że nie wszystkie nauki
Konstancji poszły w las - nic więcej tu się nie da powiedzieć. Poza tym pustka,
parkiet i Bemowo za oknem. - Spojrzał na mnie niewidzącym spojrzeniem, wykonał
nieokreślony gest ręką. Najwyrazniej dalej nie słyszał, co mówię.
- Nie dziwi mnie, że mnie nie słyszysz, może nawet mnie nie widzisz. To się
zgadza. Ciebie nie ma. Jesteś widmem z moich koszmarów. Opowiadasz dwuznaczne
historie jak Konstancja Wybryk i cytujesz Pismo jak ksiądz Kubala. Ciebie nie
ma, jesteś jedynie marnymi popłuczynami po nich. Jesteś ich cieniem i ich
karykaturalną wersją, co wpierw przybrała postać funkcjonariusza o nieczytelnym
stopniu, a teraz na dodatek stoczyła się do postaci jelenia zdradzonego przez
żonę.
- Nie myl mojej dobrej woli - odpowiedział nagle mocnym i całkowicie trzezwym
głosem - ze słabością. Być może opowiedziałem ci to, czego nie chciałem
opowiadać, żebyś zrozumiał, że jest dokładnie odwrotnie, niż teraz - poetycko
rzężąc - sugerujesz. Zwierzyłem ci się, byś dowodnie się przekonał, że jestem
facetem z krwi i kości, a nie żadnym wszechwiedzącym wysłannikiem firmy Matrix
albo czegoś jeszcze bardziej fantazyjnego. Owszem - wiem dużo. Wiemy dużo. Wiemy
o tobie bardzo dużo, ale jako zwyczajni zjadacze chleba, mimo że, powołani do
specjalnych zadań, nie wiemy wszystkiego. A jak chodzi
0 opowiadanie rozwiązłych historii - nieodparcie uwodzicielski uśmiech znów
pojawił się na jego przystojnym, męskim ryju; swoją drogą, jak ona mogła go
zdradzać, przecież baby za nim muszą szaleć. - A jak chodzi o opowiadanie
rozwiązłych historii i cytowanie Biblii, to, mój drogi, każdy otacza się takimi
ludzmi, jacy mu pasują. Widocznie masz skłonność do cytujących Pismo rozwiązłych
narratorów. Widocznie garną się oni do ciebie. Tak. - Zaczął grzebać w
kieszeniach, grzebał dość długo i niezbornie, był jednak - czterema flaszkami
chablis, którymi popijał opowieść o niewiernej żonie - zdrowo trafiony. W końcu
znalazł i wydobył zza pazuchy jakiś zadrukowany formularz. - O narrację zresztą
chodzi w naszej propozycji. - Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy niezmąconym
1 prawdziwie stalowym spojrzeniem. - Tak. Mamy dla ciebie propozycję.
- Kto mianowicie? - zapytałem. - Kto mianowicie ma dla mnie propozycję? I jaką?
- Na pytanie: Kto? - musi ci na razie starczyć odpowiedz: My. Natomiast na
pytanie: Jaką? - śpieszę z wyczerpującymi wyjaśnieniami. Oferujemy ci mianowicie
daleko idącą pomoc, mecenat, opiekę i edukację. My będziemy - można w pewnym
sensie powiedzieć - sztabem twoich opiekunów, sponsorów i szkoleniowców. Ty masz
- jak wiemy, a nawet jak powszechnie na mieście wiadomo -
talent. Masz talent ewidentny i bezdyskusyjny, choć jakby go - właśnie - samemu
sobie zostawić, to może się okazać, że ma on - jeśli można się tak wyrazić -
krótkie nogi i płytki oddech. Talent trzeba pielęgnować i doskonalić. W
dzisiejszych czasach sam talent to jest nic. Wezmy naszego sławnego skoczka
narciarskiego. Ma chłopak talent - to jest poza wątpliwościami. Ale cały sztab
ludzi pracuje, żeby jego talent działał optymalnie. Prostacki trening: pompki,
przysiady, przebieżki - to jest teraz za mało. W dzisiejszych czasach trzeba
dbać przede wszystkim
0 - znacząco popukał się w głowę - o psychikę. Trzeba sobie wszystko uświadomić:
własne słabości, mocne strony
1 jak odganiać stresy. Jak ktoś ma dar i chce przez ten dar dojść do mistrzostwa
- musi temu darowi wszystko podporządkować: tryb życia, podróże, dietę, sen i
jawę. A ty co? Masz talent, bardzo w dodatku rzadki talent i nie tylko nad nim
nie pracujesz, ale na dobrą sprawę nawet nie uświadamiasz sobie jego istoty czy
prawdziwej natury. Nie masz pojęcia, jak go użyć. Klienta goń! Pałą w skroń!
Karta w dłoń! Człowieku, to było dobre w wiekach średnich na Brzeskiej, ale nie
w śródmieściu na przełomie tysiącleci! I na dodatek jakieś odsyłanie kasy,
jakieś grzywny zwrotne, jakieś porutne listy do banku! W sumie dobrze, że akurat
na ten bank był napad, bo jak znalezliśmy w czasie inwentaryzacji twój
kuriozalny anonim, zmobilizowało nas to do podjęcia kroków. Co to w ogóle jest!
- dotknął palcem koperty. - Co ty za samobójcze jaja wyprawiasz? Wszystko
wskazuje, że jesteś niestabilny psychicznie, prawdopodobnie od tego trzeba
będzie zacząć. Wez, spróbuj ostro uświadomić sobie, na czym naprawdę twój talent
polega. Bo tobie się wydaje, że twój talent polega na tym, że jak ktoś podchodzi
do bankomatu i zaczyna pikać, to ty zgadujesz... Słuchem zgadujesz - tak?
Słyszysz? - potwierdziłem skinieniem głowy. - Byłem pewien... Czyli jak jesteś,
ma się rozumieć odpowiednio
blisko, to po tonach piknięć poznajesz, jakie kto cyfry wybiera. Słyszysz cyfry.
Tak? - potwierdziłem kolejny raz, w moich potwierdzających skinieniach głowy
była coraz większa ulga. - A widzisz. Muszę ci powiedzieć, że owszem, słyszeć
cudze PINy to nie jest mała rzecz, ale to jest jedynie objaw wstępny, początkowy
sygnał, figura, symbol i napis na bramie rzeczywistych i dopiero otwierających
się przed tobą możliwości. To znaczy one już się przed tobą otwarły, tyle że ty
tego nie zauważyłeś. Przypomnę ci twój pierwszy raz. Otóż jak pierwszy raz pod
Holidayem usłyszałeś wystukiwane przez pewnego gamoniowatego dziadka w
wytwornych płótnach cyfry...
- Wiedziałem, że bankomaty są monitorowane, ale nie przypuszczałem, że jest to
aż taki monitoring.
- Tak, tak, monitoring to podstawa - machnął niecierpliwie ręką - nie przerywaj
mi; otóż jak pierwszy raz rozkodowałeś cudzy PIN, byłeś tak tym faktem
przytłoczony i zdumiony, że w ogóle nie zauważyłeś, że słyszysz znacznie więcej
niż tylko znaczące pikania bankomatów. Przecież ty dokładnie od tego momentu
zacząłeś ściśle słyszeć i nawet literalnie odnotowywać przypadkowe rozmowy,
zasłyszane monologi, wszystkie głosy miasta, nawet rzeczy dawno usłyszane od
tego momentu na nowo ożyły w twojej głowie. I to jest sprawa! To jest sprawa,
która nas szczerze interesuje, a interesuje nas z jednego powodu: jest ona
mianowicie interesująca. Bankomaty nie. Bankomaty nie są interesujące. Bankomaty
- rzecz przejściowa, teraz są, za moment ich nie będzie. Już rozmaici spece się
rozwodzą nad perspektywami dalszego ich rozwoju, mówi się, że bardzo niedługo
PINy zastąpione zostaną odciskami palców albo skanowaniem zrenicy, podobno na
Zachodzie już to działa. Tak że, drogi przyjacielu, chuj ci ze słyszenia
bankomatów, jak one lada chwila grać przestaną. Bankomaty - rozumiesz - w całej
tej historii są najmniej istotne. My, poszukując prawdy, nie znajdziemy jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •