[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To był argument.
W dodatku, kiedy to jemy, przez cały czas
opowiadajÄ…, jakie jest zdrowe. Strasznie mnie to
denerwuje dodał.
Rozumiem. A to budzi apetyt na rzeczy niezdrowe,
typu spaghetti carbonara powiedziałam.
To spaghetti carbonara jest niezdrowe?
W twoim wydaniu na pewno tak.
I dlatego jest takie smaczne.
Tym trudniej będzie go poprosić o przyrządzenie
czegoÅ› innego.
A może znów zrobię fondue? zaproponował.
Nie.
Nie smakowało ci?
Smakowało, ale fondue to szczególne wspomnienie.
Powtórzenie go może nas tylko rozczarować.
Uff. Znalazłam grzeczną wymówkę.
A okonomiyaki, które jedliśmy u twoich przyjaciół?
Tak, to jest Å‚atwe.
Uratowana. Okonomiyaki stało się naszym ulubionym
daniem. Lodówka napełniła się na stałe krewetkami,
jajkami, kapustą i imbirem. Na stole królował sos
śliwkowy.
Gdzie kupujesz taki pyszny sos? zapytałam.
Mam skład w domu. Rodzice przywiezli z Hiroszimy.
A to znaczy, że kiedy się wyczerpie, trzeba będzie się
tam znowu wybrać.
Nigdy tam nie byłem.
To dobrze. Nie widziałeś nic w Hiroszimie, nic a nic.
Co ty mówisz?
Wyjaśniłam, że to parodia klasycznej odzywki
francuskiego kina literackiego.
Nie widziałem tego filmu obruszył się.
Możesz przeczytać książkę.
O czym to jest?
Nie powiem ci, wolę, żebyś sam odkrył.
Przez cały ten wspólnie spędzony czas nie
wystawiliśmy nosa na zewnątrz. Powrót Christine zbliżał
się wielkimi krokami; z przerażeniem myśleliśmy o
opuszczeniu mieszkania, które odegrało taką rolę w
naszym zwiÄ…zku.
Moglibyśmy się w nim zabarykadować
zasugerowałam.
Naprawdę byś to zrobiła? spytał Rinri z pełnym
zgrozy podziwem.
Cieszyłam się, że uważa mnie za zdolną do tak
strasznych czynów.
Mnóstwo czasu spędzaliśmy w łazience. Wanna miała
rozmiary wydrążonego wieloryba o nozdrzach
skierowanych do wewnÄ…trz.
Posłuszny tradycji, Rinri przed wejściem do kąpieli
szorował się od stóp do głów w umywalce; nie wolno
kalać czcigodnej wanny. Nie mogłam nagiąć się do tego
zwyczaju, który uważałam za niedorzeczny. To tak jakby
wkładać czyste naczynia do zmywarki.
Przedstawiłam mu swój punkt widzenia.
Być może masz rację odrzekł na to ale nie potrafię
inaczej. Profanacja wody w kąpieli jest ponad moje siły.
Ale wygłaszanie bluznierstw o japońskim jedzeniu to
dla ciebie nie problem.
Tak już jest.
Miał rację. %7ładnego z jego reakcyjnych bastionów nie
sposób było racjonalnie uzasadnić.
Czasami miałam wrażenie, że wanna-wieloryb porusza
się i wciąga swoich lokatorów w otchłanie morza.
Znasz opowieść o Jonaszu? zapytałam.
Tylko nie mów nic o wielorybach. Zaraz się
posprzeczamy.
Nie powiesz mi chyba, że jesteś jednym z tych
Japończyków, którzy je jedzą?
Wiem, że się nie powinno. Nie moja wina, że to takie
dobre.
Próbowałam, jest wstrętne!
Widzisz? Gdyby ci smakowało, nasz zwyczaj by cię
nie szokował.
Ale wieloryby sÄ… gatunkiem na wymarciu!
Wiem. Postępujemy zle. Ale co na to poradzę? Kiedy
pomyślę o smaku tego mięsa, od razu zaczynam się ślinić.
Nie mogę się opanować.
Nie był typowym Japończykiem. Na przykład mnóstwo
podróżował, ale w pojedynkę i bez aparatu
fotograficznego.
Ukrywam to przed innymi. Gdyby moi rodzice
dowiedzieli się, że jeżdżę sam, byliby zaniepokojeni.
Myśleliby, że grozi ci niebezpieczeństwo?
Nie. Zaniepokoiliby siÄ™ o moje zdrowie psychiczne.
Tutaj ktoś, kto lubi podróżować bez towarzystwa,
uważany jest za obłąkanego. Słowo sam w naszym
języku zawiera w sobie pojęcie rozpaczy.
Przecież są w twoim kraju różni sławni pustelnicy.
No właśnie. Panuje opinia, że samotność może lubić
tylko bonza.
Czemu twoi rodacy nigdy nie zbierajÄ… siÄ™ w takie
tłumy, jak właśnie za granicą?
Bo lubią widzieć wokół ludzi różnych od siebie, a
jednocześnie czuć się pewnie, będąc wśród sobie
podobnych.
A ta potrzeba fotografowania?
Nie wiem. Denerwuje mnie to, tym bardziej że
wszyscy fotografują to samo. Może jako dowód, że nie
był to tylko sen.
Nigdy cię nie widziałam z aparatem fotograficznym.
Nie mam aparatu.
Ty, który posiadasz wszelkie możliwe gadżety, jakie
tylko istnieją, włącznie z podgrzewaczem do jedzenia
szwajcarskiego fondue na statku kosmicznym, nie masz
aparatu fotograficznego?
Nie. To mnie nie interesuje.
Skubany Rinri.
Zapytał, co znaczy to wyrażenie. Wyjaśniłam mu.
Wydało mu się to tak niesamowicie dziwne, że
zafascynowany, odtąd powtarzał po dwadzieścia razy
dziennie: Skubana Amélie .
Któregoś popołudnia nagle zaczął padać deszcz, a
potem grad. PrzyglÄ…dajÄ…c siÄ™ temu przez okno mieszkania,
skomentowałam:
No proszÄ™, nawet w Japonii zdarza siÄ™ gradobicie.
Z tyłu za plecami usłyszałam echo jego głosu,
powtarzajÄ…cego:
Gradobicie.
Zorientowałam się, że dopiero co odkrył to słowo, że
kontekst sprecyzował mu jego znaczenie i powtarzał je,
żeby utrwalić w pamięci. Roześmiałam się. Musiał
zrozumieć moje rozbawienie, bo powiedział:
Skubany ja.
Na początku kwietnia wróciła z Belgii Christine. W
dobroci swojej oddałam jej mieszkanie. Rinri robił
wrażenie bardziej załamanego niż ja. Nasz związek
zmuszony był przybrać postać bardziej tułaczą. Nie byłam
z tego powodu tak znów nieszczęśliwa. Brakowało mi
trochÄ™ monofily.
Wróciłam do betonowego zamku. Rodzice Rinriego nie
nazywali mnie już Sensei, co świadczyło o ich
przenikliwości. Dziadkowie jeszcze częściej nazywali
mnie Sensei, co potwierdzało ich przewrotność.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]