[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czy tu w Ciemności żyją także inne plemiona? - dopytywała się Miranda. - Takie,
które mogły upolować zwierzęta?
- Nie - odparł Haram z widoczną pogardą. - Ci nędznicy nie mogą złapać świętych.
- Czy i dla nich jelenie są święte?
- Owszem, dla niektórych plemion. Ale w górach są tacy, którzy na to nie zważają. Oni
jednak nie są niebezpieczni.
- Zaczekajcie! - zawołał nagle Gondagil.
Trzymał detektor skierowany w jeden punkt wśród skał z lewej strony.
- Widzisz coś? - spytała Miranda.
- Nie wiem, sama zobacz.
Zorientowała się, o co mu chodzi. Dyskretnie próbując się odsunąć od ciekawskiej
głowy Harama i grzywy jasnych włosów zasłaniającej widok, ujrzała niewyrazny szarawy
obraz, przecięty przytłumionymi czerwonymi plamami. Jedna plama była większa, druga
mniejsza, obie zaś pokrywały czerwonawobrunatne wzory.
- Coś zasłania - stwierdziła. - Ale chyba je mamy.
Odwróciła się do jelenia.
- Chodz!
- Szalona - burknął Haram, lecz gdy ogromne zwierzę posłuchało Mirandy, ucichł.
- Co zasłania? - zastanawiał się Gondagil, gdy przedzierali się przez kamienie, skały i
wysokie, przypominające wrzosy zarośla.
Trudno powiedzieć, aby towarzysze Mirandy byli uprzejmymi kawalerami, lecz
dziewczyna przywykła radzić sobie sama i godziła się na to, by iść na końcu bez niczyjej
pomocy.
Zresztą wcale nie szła ostatnia. Olbrzymi jeleń podążał za nią, słyszała za plecami jego
ciężkie kroki. Była trochę spięta, lecz uznała, że zaznajomiła się już ze zwierzęciem na tyle,
aby w pełni mogli sobie ufać.
- Co zasłania? Prawdopodobnie jakiś kamień albo skały. No, przeszliśmy już spory
kawałek. Spróbujemy jeszcze raz?
Mężczyzni natychmiast się zatrzymali. To Gondagil niósł detektor i najwidoczniej nie
miał zamiaru wypuszczać go z rąk. Miranda zauważyła pożądliwe spojrzenia, jakie Haram
słał w stronę jej plecaka, mocniej więc chwyciła za rzemienie. Nie mógł go dostać, rzeczy
schowane w plecaku były zbyt cenne.
Zaczął też dokuczać jej głód, ale na razie postanowiła o tym zapomnieć.
Popatrzyli w detektor.
- Tak! - krzyknął Haram. I jego ogarnęło podniecenie. - Tak! Widać je teraz wyrazniej,
to dwa święte zwierzęta, są bardzo blisko.
- Słyszałeś, kolego? - Miranda z uśmiechem zwróciła się do jelenia.
Rozejrzeli się dokoła. Tak jak się spodziewali, znalezli się wśród skał, między którymi
rosła trawa i nieduże krzaki. Gondagil wskazał właściwy kierunek, chociaż w półmroku
Miranda i tak nie widziała wyraznie. Dwaj mężczyzni, przywykli do wiecznego braku światła,
radzili sobie lepiej.
Miranda wiedziona impulsem poprosiła jelenia, aby wezwał swych krewniaków.
%7ładne z nich nie spodziewało się jakiejkolwiek reakcji, a jednak Megaceros uniósł łeb
i wydał z siebie ryk tak donośny, że aż Miranda podskoczyła, a potem zatkała rękami uszy.
Błogosławieni Madragowie i ich wynalazek!
- Dziękuję - wyjąkała na wpół ogłuszona. - Tego właśnie nam było trzeba.
Czekali, ale nie odpowiedział im żaden dzwięk.
Być może są tutaj, ale mogą już nie żyć, pomyślała Miranda. Spytała Gondagila:
- Leżą czy stoją?
Gondagil dumny z tego, że ktoś prosi go o pomoc, uważnie przyjrzał się ekranowi.
- Większy stoi - rzekł z wahaniem. - A mały leży.
Odwrócił się do jelenia.
- Jeszcze raz.
Miranda, mądra po szkodzie, zatkała uszy palcami.
Rozległ się ryk i niczym odległe echo napłynęła odpowiedz. Z daleka, a mimo
wszystko z bliska. Zabrzmiała jakoś głucho i słabo. Popatrzyli w dół.
- W ziemi jest jama, tam pod skałą - odkrył Haram.
Nie posiadał się z dumy, że go usłuchali i pobiegli w tamtą stronę.
Gondagil zajrzał w bezdenną, zda się, jamę.
- Jak my sobie z tym poradzimy? - zafrasował się.
Megaceros, olbrzymi jeleń z odległej przeszłości, przepięknymi czarnymi oczami
błagalnie patrzył na Mirandę.
8
- Zwięty ci ufa - cicho rzekł Gondagil.
- Widzę, i chyba wiem, o czym on myśli. - Miranda odwiązała od plecaka linę. - O
tym. Za pomocą tego sznura wyciągnęłam go z dołu.
Gondagil uważnie przyglądał się linie.
- Z czego ją zrobiono?
- Ze sztucznego włókna - odparła Miranda, nie wdając się w szczegóły. - Ale w
Królestwie Zwiatła zachowują wielką ostrożność przy produkcji takich tworzyw,
przestrzegają bardzo surowych zasad. Inaczej świat na powierzchni Ziemi, on zniszczył swoją
przyrodę przeróżnymi chemicznymi związkami. Poza tym w całym Królestwie Zwiatła nie
widziałam żadnej takiej fabryki. I prawdę powiedziawszy ciekawa jestem, gdzie się to
wszystko produkuje. Musicie wiedzieć, że technika tam jest bardzo zaawansowana.
Rozejrzała się za jakimś drzewem. Znalazła je w odpowiedniej odległości.
- Jak na zamówienie - stwierdziła.
Waregowie przyglądali się, jak owija pień liną.
- Tak będzie nam łatwiej. Kto zejdzie na dół?
Popatrzyli na siebie.
- Ty się najlepiej znasz na zwierzętach - stwierdził Haram, zwracając się do Mirandy. -
My jesteśmy silniejsi, pociągniemy.
Miranda popatrzyła na Gondagila. Kiwnął głową.
- To prawda.
Tchórze, pomyślała dziewczyna, ale chyba rzeczywiście mają rację. Uważała tylko, że
i tak wiele już tego dnia zrobiła. A teraz znów miała zejść do zdenerwowanych zwierząt.
Ciekawe, jak tu głęboko?
Wyjęła swój telefon, tak maleńki, że mieścił się w dłoni. Zapasowy, który także ze
sobą wzięła, podała Gondagilowi i pokazała mu, jak się mają ze sobą porozumiewać.
Mężczyzni byli tak zaskoczeni, że postanowiła najpierw przeprowadzić próbę głosu.
Schowała się za skałą i wezwała Gondagila.
Kiedy zrozumieli wreszcie, jak działa urządzenie, Haram odezwał się urażony:
- Dlaczego nigdy nie pozwalasz mnie wypróbować czegoś nowego?
- No właśnie - cierpkim głosem odparła Miranda.
Być może Haram zrozumiał, co ma na myśli. Przyrzekła sobie jednak, że od tej pory
postara się być bardziej sprawiedliwa. Ale gdy zaproponował, żeby zostawiła swój ciężki
plecak na górze, nie starczyło jej dobrej woli. Krótko oświadczyła, że może jej się przydać w
rozpadlinie.
- Psiakrew! - zaklął Haram, kiedy Miranda zniknęła poza krawędzią rozpadliny. -
Muszę mieć ten plecak, dziewczynę także.
Gondagil nie odpowiedział, uznał, że nie ma czasu na dyskusje z towarzyszem.
Telefon zapiszczał, Gondagil skupił uwagę. Ważne, aby sobie poradził z tym
urządzeniem. Udało się, nacisnął właściwy guzik.
- Tak? - odpowiedział. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •