[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kiedy podeszli do muru wewnętrznego, Trey zobaczył, że znajduje się w
nim kilka pomieszczeń. W trzech lub czterech wciąż paliły się światła,
których upiorny blask wylewał się oknami na dziedziniec. Dochodziły z nich
krzyki, śmiech, kłótnie i śpiewy, co wskazywało na to, że są to tamtejsze
gospody. Sądząc po hałasie, cieszyły się sporym powodzeniem. Ukryci w
cieniu dwaj wędrowcy zbliżyli się do sklepionego przejścia w murze.
- Pod Szkarłatnym Kłem - rzekł Bubel i pokazał na jedną z gospód. -
Głośniej tam dziś niż zwykle.
Trey położył dłoń na ramieniu ognistego impa i odwrócił go w swoją
stronę.
- Byłeś tu? W zamku?
Bubel wzruszył ramionami i znowu stanął tyłem do chłopaka.
- Lubię czasem tu przyjść się napić.
Ton ognistego impa sugerował, że chętnie by się przyłączył do
biesiadujących. Trey trochę się zdziwił, że towarzysz tak dobrze zna teren
zamku. Miał już go o to zapytać, gdy niespodziewanie drzwi gospody po ich
lewej stronie otworzyły się na oścież i wyleciała z nich istota o świńskim
ryju, która runęła jak długa na ziemię rzucona przez ogromnego
muskularnego demona o paskudnych ustach.
- I już tu zostań! - zawołał wielki podobny do świni demon i splunął w
kierunku leżącego. - Jeśli tu wrócisz, to urwę ci ten śmierdzący pysk i cię nim
nakarmię.
- Chodz - powiedział Bubel i ująwszy Treya pod ramię, poprowadził go ku
ciemnemu przejściu między dwoma budynkami.
Swobodnie przeszli krytą alejką i dotarli na wewnętrzny dziedziniec.
Spojrzeli do góry na upiorną budowlę, która była najważniejszą częścią
cytadeli. Chłopak nie miał wątpliwości, że przeznaczeniem tej wieży - w
przeciwieństwie do większości zamkowych stołbów* - było co innego niż
ostatni bastion obrony: żadnych kamiennych murów, otworów strzelniczych
czy machikułów**, przez które można by razić atakujących. Nie, wieża miała
zasiać strach w sercu potencjalnego napastnika, kazać mu się zastanowić nad
konsekwencjami ataku.
Na mury składały się setki, a może nawet tysiące klatek różnych kształtów
i rozmiarów, złożonych razem dość chaotycznie tak, by tworzyły ogromną,
podobną do piramidy konstrukcję. Połączono je łańcuchami, hakami i
metalowymi zaczepami.
I żadna z nich nie była pusta. Nawet z tej odległości Trey zdołał się
zorientować, że większość z uwięzionych istot umarła albo właśnie umierała,
a wszystkie zostały zabite w najbardziej potworny i okrutny sposób, jaki
tylko można było sobie wyobrazić. Każda klatka stanowiła pomnik tortur, a
niektóre z ofiar wciąż potwornie cierpiały, wnioskując z jęków i krzyków,
jakie płynęły przez dziedziniec. Po powierzchni tych małych więzień pełzały
jakieś straszne istoty z rozjarzonymi oczami, które zaglądały do środka i
wsuwały ramiona, by dręczyć nieszczęśników. Trey zauważył, że jedna z
nich przeżuwała coś, co mogło być oderwaną stopą.
- Tylko nie mów mi, proszę, że Alexa siedzi w czymś takim - powiedział
cicho do impa.
Bubel wpatrywał się w budowlę z dziwnym wyrazem twarzy.
- Nie, te klatki są przeznaczone dla miejscowych wrogów. Nie ma w nich
istot ludzkich. Dla tych gości Molok ma inne... kwatery. - Spojrzał na
chłopaka. - Musisz przyznać, że to bardzo przekonujący argument, by nie
sprzeciwiać się księciu demonów. Może trochę zbytnio teatralny jak na mój
gust, ale od wieków przekonuje większość nieprzyjaciół Moloka.
* średniowieczna baszta obronna lub wieża
** w średniowiecznych fortyfikacjach: ganek na murach obronnych, mający otwory w podłodze do
wyrzucania pocisków i wylewania wrzątku na atakujących
- W jaki sposób dostaniemy się do środka? - zapytał Trey, który wciąż jak
zahipnotyzowany wpatrywał się w makabryczną konstrukcję.
- Drzwi są tam - odparł Bubel i pokazał przed siebie.
- Tak po prostu? I to jest twój plan? Wejdziemy frontowymi drzwiami? 
Trey zorientował się, że jego głos wyraznie drży.
- A masz lepszy pomysł?
Trey wahał się nie tylko z powodu braku planu; po prostu nie chciał iść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •