[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzieje, badacze angielscy zbyt mało się nimi interesowali, oni sami pisma nie
znają. Teraz dopiero księża katoliccy uczą ich alfabetu łacińskiego ze znakami
zastępczymi dla dzwięków nieistniejących w językach romańskich, ale język
pisany znany jest jedynie uczniom misji, czarownik znachor nie spisze
dogmatów diabelskiej wiary, szef wioski nie odtworzy kroniki dziejowej.
Sir George Scott46 dzieli Ików na klany, usiłując określić ich liczbę
według dialektów, czepca mężatki czy pewnych obyczajów. Bez skutku, co
wioska, inny ród i klan inny. Ksiądz Klemens z Mong Lin rozwiązał
zagadnienie prościej, podział na rody oparł na obyczaju nadawania imion: Ka
ma syna, ten będzie się nazywał AKa, syn AKa nosi imię EKo, potomek EKo
znów będzie KaKo, syna kolejnego nazwą IKo, i tak, zgodnie z tą teorią
wszyscy Ka i Ko na terenie całej dżungli stanowią jedno plemię.
Ikowie nie tworzą państwa czy narodu. Najwyższym stopniem ich
organizacji społecznej jest samorząd wioskowy. Każda wieś ma trzech
dygnitarzy: szefa, czarownika i kowala, a wszystkie te trzy godności
dziedziczone są z ojca na syna. Szef wioski jest zwierzchnikiem niezależnym od
nikogo, czarownik jest lekarzem i włada duszami, kowal wyrabia narzędzia
rolnicze i broń. Na co dzień dygnitarze nie różnią się od innych ani strojem, ani
wyglądem, w starszym wieku dla dodania sobie powagi i wzbudzenia szacunku
zapuszczają parę włosów na brodzie, pod warunkiem że się uda, bo zarost rośnie
im bardzo rzadko.
Są góralami, osiedlają się w wioseczkach uczepionych stoków górskich z
dala od dróg i traktów, chaty budują z kłód drzewa lub bambusa. W mrocznej
izbie mebli nie stawiają żadnych, jedynie prycze z bambusa zasłane matą, parę
stołeczków plecionych z bambusa i deskę jakąś wieszają na sznurze jako
stryszek pod strzechą.
Ale wcześniej przyszli Ikowie po raz pierwszy pod mój próg
W każdej chacie jest piec lepiony z gliny, na nim pędzi się samogon z
ryżu oraz wytapia brunatny cukier z trzciny. Ikowie hodują kury, świnie i
krowy, sieją ryż na wypalonych wyrębach, uprawiają bawełnę, bananowce,
kukurydzę, melony, ananasy i wszelkie jarzyny. Jedzenie gotują w garnku
zawieszonym na trójnogu żelaznym. Podstawą kuchni jest ryż i groch, ale
czarne prosię, wszelakie mięso i tłuszcz zajadają też z wielkim apetytem.
Cykady, skarabeusze i inne żuki są przekąską z rodzaju poszukiwanych
delikatesów, można je kupić na rynku, a na stół podaje się też jaszczurki
wszelkich rodzajów. Potrafią jeść padlinę, nie wspominając o psach bez różnicy
rasy, koloru i wzrostu, mięsa ludzkiego jednak, choć mało wybredny, Iko nie
jada.
Strój Iko jest wytwornie zharmonizowany z dżunglą. Mężczyzni ubierają
się na modłę chińską, noszą szerokie spodnie, warkocz mocno spleciony,
szafirowe, bardzo ciemne spodnie, a do nich pas nabijany, na grzbiecie kubrak
krótki wcięty, bogato zahaftowany kolorową nicią na szwach i brzegach, spięty
srebrnymi gwiazdami klamer. Młodzi chłopcy na plecach naszywają srebrne
rupie. Pierś naga, czasem zakrywa ją kwadrat naszyty łatkami kolorowych
szmatek, niczym naklejanka ze srebrnym guzem pośrodku. Przez ramię
przewieszona torba drobno haftowana wzorem kilimów lub też naszyta łatkami,
zdobna w pompony, suche tykwy i zielone żuki.
Chłopcy na szyi noszą srebrne koła własnej roboty, na rękach bransolety i
pierścionki. W dni świąt i jarmarków liczba ozdób wzrasta, warkocz nieraz jest
tak zapleciony monetami, że mieni się jak łuska węża. Warkocz najczęściej
spada na ramię spod czarnego turbanu. Na turbanie kwiaty, lilie purpurowe,
białe, cały ogród dżungli, ponadto jeszcze dla ozdoby półkrąg pierścieni
przenizanych na czerwone pręty bambusa. Stroju dopełnia fajka i broń, fajka
długa, wygięta, o wtyczce bambusowej do zmiany, zdobna w skuwki mosiężne,
srebrne, czasem cała pokryta masywnym srebrem misternie cyzelowanym i
błękitną emalią, do niej srebrne pudełko na tytoń. Za pasem nóż krótki, przez
ramię długi jak szabla, czerwony sznur, pochwa z teku opleciona rafią, łukproca
lub jednorurka prymitywnej roboty rusznikarza z Kengtungu.
Za pasem nóż krótki, w ręku łukproca
Od słońca i deszczu chroni kapelusz pleciony z bambusa, lakowany z
zewnątrz, związany pod brodą granatowym sznurkiem, rondo plecione w
okrągłe oka rzuca śliczne cienie na twarz.
Iko na co dzień jest raczej obdarty i brudny, jednak zawsze ma dwa
ubrania co najmniej i od święta mieni się barwami i srebrem.
Na widok stroju kobiety wykrzyknąć można w pierwszej chwili: toż to
szkoccy żołnierze! To efekt kusej spódniczki, pasa i strojnych getrów
chroniących od ostów i cierni. Od bioder nad kolana zwisa na sznurku rodzaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •