[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Może kłamał, że nie miał żadnych erotycznych doświadczeń, a może zapomniał.
No pewnie.
Mimo wszystko poszła go dopingować na piątkowym meczu. Przepełniała ją duma za każdym
razem, kiedy zdobywał piłkę, więc postanowiła zwracać większą uwagę na grę. Skoro tak to lubił,
ona zostanie ekspertem od futbolu! Czas mijał, a oni spotykali się regularnie. Jednak poza kilkoma
cmoknięciami w policzek nie całowali się namiętnie. Katie martwiła się, co to znaczy. Najpierw
bała się, że Jake pomyśli, że jest za łatwa. Potem myślała, że już mu się nie podoba! Minęła jesień,
nadeszła zima. W końcu Katie zebrała się na odwagę i postanowiła z nim porozmawiać.
Ludzie zaakceptowali fakt, że Jake i Katie byli parą. Ale od września nic się między nimi nie
wydarzyło. Przynajmniej Katie tak uważała. Dokąd zmierzali? Czy tak już miało być zawsze?
Nie zwierzała się Lisie i nie miała ochoty rozmawiać z koleżankami z klasy. W końcu jednak
pełna obaw pewnego piątkowego wieczoru, tuz przed początkiem zmiany, zagadnęła Lisę raz
jeszcze.
- Wiesz, że spotykam się z Jakiem Talbotem?
- Tak? Spałaś z nim?
- Nie!
- Więc nie rób tego.
- Mam już dość sprowadzania wszystkiego do seksu!
- Wiem, ale tak było między mną i Phillipem. - Lisa włożyła firmowy fartuch.
Nie to Katie chciała usłyszeć. Złapała własny fartuszek i podreptała za koleżanką. Zatrzymały się
z tyłu restauracji na tarasie, który w listopadowy wieczór był pusty. Pod balustradą stały w rzędzie
nie używane stoliki. Owiał je zimny nieprzyjemny wiatr.
- Nie chciałam przywoływać złych wspomnień - przeprosiła Katie.
Lisa rozejrzała się. Nie była dużo starsza od Katie, ale jej zmęczona twarz zdradzała wiele przeżytych
doświadczeń.
- Ludzie pokroju Talbotów nie zwracają uwagi na takie jak my. Pakujesz się w kłopoty, a on cię
skrzywdzi. Najpierw cię wykorzysta, a potem zrani. I nie wierz w nic, co ci mówi, bo mężczyzni
kłamią.
- Jake nie jest taki. - Musiała go bronić.
Lisa nie zamierzała się z nią spierać. Spojrzała na nią tylko poważnie, tak jak dorośli patrzą na
dzieci robiące głupstwa. Katie nie spodobało się to, ale sama poruszyła temat i musiała się
wytłumaczyć albo wycofać.
- Nic się jeszcze nie stało - oznajmiła. - Tylko jeden raz całowaliśmy się i doszło do czegoś więcej,
ale zostawił mnie w spokoju.
- Doszło do czegoś? - Lisa powtórzyła drwiąco.
- Nic wielkiego. Ale przeprosił i teraz sama nie wiem. Chyba boi się wykonać pierwszy ruch.
- A ty chcesz?
- Nie wiem! Chcę, żeby coś się wydarzyło!
Kierownik restauracji popukał w szklane drzwi, za którymi stały. Lisa machnęła ręką i odwróciła
się do Katie.
- Jeśli masz swój rozum, przestaniesz się z nim widywać - stwierdziła. - Posłuchaj mojej rady. - Widząc
smutną twarz Katie, westchnęła. - No dobrze. Wiem, że nie przestaniesz. Widzę po tobie. Porozmawiaj z
nim. Powiedz mu. Najwyżej złamie ci serce, ale od tego się nie umiera, prawda?
Kate sama tego chciała. Zignorowała ostrzeżenia Lisy, a teraz potrzebowała jej rady. Kiedy spotkała się z
Jakiem kolejny raz, po prostu oznajmiła:
- Musimy porozmawiać o nas. Jeżeli jesteśmy razem, muszę coś wiedzieć.
Mogła być może wybrać lepszy moment i miejsce, ale tak jakoś jej się to wyrwało. Siedzieli w
samochodzie i jechali na kolejne przyjęcie u Treya. Imprezy po meczach stały się rutyną i Katie
lubiła na nich bywać jako dziewczyna Jake a i partnerka do gry w bilard. Tylko że nigdy nie byli
sami we dwoje, jakby Jake usilnie unikał zostania z nią sam na sam.
- Co chcesz wiedzieć? - zapytał powoli. Katie zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Postanowiła
wyłożyć karty na stół.
- Myślałam o tym, co wydarzyło się tamtej nocy nad wodą. I... o tym, co zrobiliśmy.
Jake zacisnął dłonie na kierownicy. Nic nie powiedział, czekał. Dojechali do domu Treya i Jake
minął go. Ku jej zdziwieniu zostawili Lakehaven za sobą. Jechali na zachód, na wybrzeże. W
każdej chwili mogli zawrócić. Pacyfik był o dwie godziny drogi, ale Jake nie zwalniał. Po drodze
nie było żadnego miasta - tylko dwupasmowa autostrada. Mogli jedynie zatrzymać się przy
restauracji albo na stacji benzynowej. Jake nie pojechał do Treya, bo chciał, żeby byli sami.
Wyraznie zmierzał nad ocean.
- Jedziemy na plażę?
- A chcesz?
- Muszę być w domu przed północą - powiedziała.
Kiedy spózniła się pierwszy raz, uszło jej na sucho. Matka nie czuwała i nie pilnowała córki zbyt surowo.
Ale Katie nie chciała z nią zadzierać. Jake też wracał do domu o wyznaczonej porze. Aż do dziś.
- Możemy pojechać na plażę, pochodzić godzinę i zdążymy wrócić na czas - powiedział.
- Dobrze.
- Więc o co pytałaś?
- Nie wiem. Chciałam coś wyjaśnić. Od tamtej pory nie całowaliśmy się tak naprawdę, i nic z tych
rzeczy. - Ze strachu zaschło jej w gardle i ostatnie słowa wyszeptała z trudem.
- Nie chciałem...żebyś myślała, że jestem taki... no wiesz.
- %7łe chcesz mnie wykorzystać? Tak nie było!
- Boże, Katie, wyglądałaś na potwornie przerażoną. - Westchnął, jakby kamień spadł mu z serca.
- Przerażoną! Byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć, że potrafię się tak czuć. Tak, bałam się -
dodała. - Ale bałam się siebie, nie ciebie! Myślałam, że ci się nie podobam.
- Co? - Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
Katie roześmiała się.
- Nie pocałowałeś mnie już tak potem, dawałeś mi tylko te braterskie cmoknięcia. To co miałam
myśleć?
- Dobrze wiesz, jak się czułem tamtej nocy! - powiedział Jake z ulgą w głosie.
- Tak sądzisz?
- Nie jesteś taka naiwna. Przecież wiesz, że chciałem to zrobić! Po prostu opanowałem się.
- Naprawdę? - spojrzała na niego z ukosa.
- Naprawdę - powiedział z żalem w głosie.
- A co z ...Debbie Hawes? - zapytała.
Dobrze wiedziała, że to śliski temat, ale musiała poznać prawdę. poza tym nie powinni mieć przed sobą
tajemnic. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •