[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czerwona wyspa, przed rokiem wydana, w której autor opisywał bardzo podobną scenę  widać
znamienną dla portów madagaskarskich  w hotelu  Universal" w Diego-Suarez, na północnym cyplu
wyspy. Autora szczególnie uderzały serdeczność i uczciwość tej giełdy, jak ją nazwał. Wśród
dziewczyn wybijała się młoda kokietka szermująca paryskim akcentem. Ciągle zapewniała adoratorów
z żartobliwą dumą, że jest stuprocentową, najczystszej krwi Sakalawką, co stanowiło widocznie walor
nad walory w północnym porcie.
Tu, w Tulearze, też panowała taka królewna, a była nią, o nieba! czystej krwi Hinduska. Zniada
ślicznota czuła się władczynią, robiła furorę, łaskawie przyjmowała zaproszenia na kieliszek koniaku,
piła duszkiem, ale nikomu nic nie przyrzekała, z nikim się nie wiązała. Niektóre Malgaszki patrzały na
nią jak w obraz, inne z wrogą zazdrością, wszyscy wielbiciele  jak na bóstwo.
Ruchliwa Hinduska niewątpliwie miała swoisty styl, a budząc zmysłowe napięcie, władała nad całym
otoczeniem. W tym małym światku, ograniczonym do baru i kilkudziesięciu kroków oświetlonej ulicy
przed hotelem  w światku małym pod każdym względem stwarzała groteskową wizję tajemniczej
królewny.
MÄ™ski ród, urzeczony, wodziÅ‚ za niÄ… oczami, z wyjÄ…tkiem jednego mÅ‚odziana. Ów miaÅ‚ ciemnobrÄ…zowÄ…
cerę, ale bokobrody przystrzyżone z cudzoziemska na wzór beatników: był pół-Mal-gaszem. Stał
oparty o mur hotelu w pełnym świetle lampy i wszyscy widzieli jego romantyczność, gdy wpatrywał się
w ciemną dal nieruchomym wzrokiem, pełnym natchnienia. Był ładnym chłopakiem, ale to zapewne
wydało mu się za mało, więc odwalał marzyciela. Przyglądałem mu się z rozbawionym współczuciem:
tu Byronowe nastroje pasowały jak pięść do nosa. A może się myliłem?
Potem zrobiłem przechadzkę po mieście. Było ciemnawe, oszczędzano światło. Jedyną jaśniejącą
pokusą okazał się  Hotel Tro-pical". Reszta miasta tonęła w mrocznej martwocie, z rzadka prze-
rywanej słabymi lampami. Pod jedną z nich minąłem się z parą kroczących Chińczyków. Obydwoje
niscy, przysadziści, grubawi, on zapewne był jednym z tulearskich kupców. Z twarzy przypominał
Mao-tse-tunga. Krocząc rozstawiał na zewnątrz nogi jak legendarni bohaterowie, malowani na
chińskich zwojach. Obydwoje szli oczywiście w milczeniu, nie mając sobie nic do powiedzenia,
zatopieni w swych własnych małych myślach.
Byłem jeszcze pełen wrzawy, wesołości i pożądań wyniesionych z hotelu, więc tym mocniej doznałem
milczącej obcości chińskiej pary. Przyszło mi na myśl, że z tylu ludzmi tylu różnych narodów i
szczepów rozmawiałem i zawsze mniej lub więcej nawiązywałem z nimi nić ludzkiego uczucia - z
Chińczykami jakoś nigdy się nie udawało. Aatwo było mi wczuć się w pragnienia tych wszystkich w
hotelu  Tropical", Domergue'a, Hinduski, bajroni-cznego nastrojowca, całej tej czeredy z kręgu tarła 
ale tych dwoje Chińczyków było przerazliwie cudzych. Dzieliła nas jak gdyby przepaść istot z dwóch
różnych planet.
Feralna Zatoka Zw. Augustyna
Słoneczne, lecz nocą zle oświetlone miasto Tulear leżało na pół-nocym skraju osławionej Zatoki Sw.
Augustyna, osławionej, bo Europejczycy  przypominam  pchali się tu na wariata, by straszne
dostawać cięgi. Pchali się różni, więcej piratów i innych przestępców tudzież handlarzy niewolników
niż ludzi zacnych. To niewątpliwie wyjątkowa ironia losu, że z imieniem dobrego świętego kojarzyły się
tak szkaradne dzieje, ociekające krwią, łotrostwem i chciwością.
Gdy w pierwszej połowie XVII wieku pewne narody zachodniej Europy, wiadomo: Holendrzy, Anglicy,
Francuzi, dostali szału na punkcie Madagaskaru i gdy każdy dla siebie chciał zagarnąć  raj na ziemi"
ubiegając drugiego, szczególnym eldoradem wydawała się Zatoka Sw. Augustyna u ujścia rzeki
Onilahy. Eldoradem, bo w zapleczu zatoki grasował wojowniczy szczep Mahafalów, rozsmakowanych
w napadach na sąsiadów. Owi gorliwi rozbójnicy pędzili porwane bydło i złapanych ludzi do Zatoki Sw.
Augustyna, a to był cymes dla europejskich statków: czekały na popłatny ładunek i kupowały go za
bezcen, za stare strzelby. Niestety często gęsto tym dobrym chrześcijanom urywało się ucho garnka i
spotykała ich krzywda ze strony dzikich: ci, istoty kapryśnego animuszu, lubili wpadać w gniew, a
rozgniewani, rzucali się na białych za lada błahostkę i niejedna załoga statku traciła marynarzy pod ich
sagajami.
Przez Zatokę Zw. Augustyna zdumiewająco wiele, tysiące mal-gaskich niewolników dostawało się na
statki europejskich nacji, a najbardziej Anglicy upodobali sobie lukratywną zatokę. Oni też, zwabieni
nadzieją koszmarnego edenu, zjechali tu w roku 1644 liczną gromadą, nawet z kobietami i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •