[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ręką schwycił Tirę pod ramię i zaciągnął do sypialni. Okazało się, Ŝe i tu zdąŜył być,
poniewaŜ na łóŜku leŜała biała, wizytowa sukienka i odpowiednio dobrana bielizna.
- Wdarłeś się do mojego domu! - krzyknęła.
- MoŜna i tak to określić... Było to jednak bardzo pouczające doświadczenie.
Stwierdziłem mianowicie, iŜ poza dŜinsami i bawełnianymi podkoszulkami, niewiele masz w
szafie. - Simon przyjrzał się Tirze krytycznie. - Wprawdzie nieźle się prezentujesz nawet w
tym, co teraz masz na sobie, ale na dzisiejszy wieczór musisz się ubrać bardziej elegancko.
- Na pewno tego nie włoŜę!
- Oczywiście, Ŝe to zrobisz - odparł i zachichotał. - Prędzej czy później, ale włoŜysz.
Tira postanowiła wyjść z pokoju, lecz nagle, nim się zorientowała, co jej zagraŜa,
znalazła się w ramionach Simona. Ta jego cholerna proteza spisywała się wprost
rewelacyjnie.
- Nic ci nie zrobię. Uspokój się - powiedział cicho. - Ale pójdziesz.
- Ja nie... Nie! Co ty wyrabiasz?!
Tira miała na sobie sukienkę zapinaną na suwak. Wystarczyło jedno pociągnięcie i oto
ubranie opadło na podłogę, a ona stała przed nim naga jak ją Pan Bóg stworzył, jedynie skąpe
bawełniane majteczki udawały, Ŝe zakrywają cokolwiek.
Simon przyglądał się jej wzrokiem artysty, kontemplującego piękno kobiecego ciała.
- Nie patrz... nie patrz na mnie! - zawołała Tira nieswoim głosem, próbując się czymś
zasłonić.
- Naprawdę nie chcesz?
Tira stała jak zaczarowana. Czuła na sobie spojrzenie Simona, coraz bardziej
intensywne i gorące, pełne podziwu i nie skrywanego pragnienia.
- Nie bój się - powiedział cicho. - Nawet cię nie dotknę. Przyrzekam.
Oddychała z trudem. DrŜała, kiedy jego dłoń najpierw musnęła jej rękę, a potem
pogłaskała rozpalony policzek.
Dlaczego ona jest taka dziwna, pomyślał. Wstydzi się, czerwieni jak mała
dziewczynka. Doświadczona kobieta nie reaguje tak jak ona.
Wokół nich narastała pełna niezwykłego napięcia, czarodziejska cisza. Tira bała się
odetchnąć, by nie zniszczyć cudownej, tajemniczej magii tej chwili. Ale jednocześnie była
przeraŜona.
- Tiro... - odezwał się Simon drŜącym głosem. - Powiedz czego pragniesz?
- Nie wiem - wyszeptała zmieszana. - Naprawdę nie wiem.
- Ale twoje ciało wie - szepnął. - Pozwól, by przemówił za ciebie...
Milczała, ale Simon nie oczekiwał słów. Delikatnie dotknął jej piersi, a ona zadrŜała i
wstrzymała oddech.
- To nie będzie bolało - szepnął i zaczął ją pieścić. Trzymała go kurczowo za ramiona.
Nagle głośno jęknęła.
- Co cię stało? - spytał, zdziwiony tak silną reakcją n wstępną grę.
Dotykał twarzą jej policzka, przyglądając się jej kątem oka. WypręŜyła się i odchyliła
głowę do tyłu w nieśmiałym jeszcze, ale pełnym ekstazy ruchu. Próbowała panować nad
sobą, ale tłumione od dawna pragnienie najwyŜszych doznań zdawało się ostatecznie nią
zawłaszczać. Z przymkniętymi oczami, drŜąc i pojękując, Tira oddała się wielkiej,
ogarniającej ją rozkoszy.
Simon teŜ miał wraŜenie, Ŝe dzieje się z nim coś niezwykłego. PrzecieŜ to była tylko
zwykła pieszczota, a oto nagle złączyli się w potęŜnym, miłosnym przeŜyciu, równie silnym,
jakby kochali się naprawdę.
- Chodź tutaj - powiedział i pociągnął ją na łóŜko. Serce biło mu gwałtownie, kiedy w
pośpiechu szukał ustami jej warg.
- Simon... - wyjąkała Tira, ale nie odepchnęła go. Wręcz przeciwnie, przyciągała go do
siebie i oddawała pocałunki.
Wszystko działo się tak szybko. Powietrze przeszywały jęki i westchnienia rozkoszy.
Simon czuł, Ŝe teraz nie byłby w stanie przestać, nawet gdyby od tego miało zaleŜeć jego
Ŝycie. Nigdy jeszcze, przy Ŝadnej kobiecie nie czuł tak wielkiego podniecenia. I Tira równieŜ
go pragnęła.
Nie chciał, Ŝeby ich miłość spełniła się w takim pośpiechu. Był samotny, od dawna nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]