[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zbudowani faceci. U niego wyglądało to dobrze, nie jak po
nadmiernych ćwiczeniach w siłowni.
Był oszołamiający. Oczywiście, że tak. I dlaczego musiał mieć
trzydniowy zarost?
Gdy zawędrowałam oczami niżej, niż powinnam, nieświadomie
westchnęłam głęboko. Jakiś magnes przyciągał mój wzrok w jeszcze
niższe partie. Pod prześcieradłem, które i tak było nieprzyzwoicie nisko
na jego biodrach…
Nadal.
Miał.
Erekcję.
Rozdział piąty
O
, tak.
Łup.
– O, tak.
Łup. Łup.
Siła jego pchnięć sprawiała, że przesuwałam się na łóżku.
Wchodził we mnie z niesamowitą mocą, dając mi dokładnie to, co
chciałam przyjąć. Doprowadzał mnie na skraj rozkoszy. Patrzył na
mnie pewny siebie i z lekko ironicznym uśmiechem, jakby wiedział, co
się stanie. Zamknęłam oczy i zatraciłam się w odczuwaniu go w sobie,
głęboko. I to bardzo głęboko.
Chwycił mnie za nadgarstki i przeniósł moje ręce na wezgłowie
łóżka.
– Będziesz musiała trzymać się mocno – szepnął i zmieniwszy
rytm ruchów bioder, zarzucił sobie na ramię moją nogę.
– Simon! – krzyknęłam, czując zbliżający się spazm. Patrzył na
mnie tymi przeklęcie niebieskimi oczami, gdy zaciskałam się na nim.
– Mmm, Simon! – zawołałam znowu. I w tej chwili się
obudziłam. Ręce miałam za głową, a dłonie mocno zaciskałam na
oparciu łóżka.
Na chwilę zamknęłam oczy i z wysiłkiem rozplotłam palce.
Trzymałam się tak mocno, że miałam na dłoniach wgniecenia.
Ledwie wstałam. Byłam spocona i dyszałam. Naprawdę
dyszałam. Kołdra leżała na podłodze przed łóżkiem, a pod nią zakopał
się Clive. Było mu widać tylko nos.
– Clive, bawisz się w chowanego?
– Miau – padła rozzłoszczona odpowiedź i spod pościeli, za
nosem, wyłoniła się kocia mordka.
– Możesz wyjść, głuptasku. Pańcia już nie będzie krzyczała.
Chyba. – Śmiałam się sama z siebie, przeczesując palcami wilgotne
włosy.
Całe moje ciało było rozkosznie spocone, więc podeszłam pod
wylot klimatyzacji. Musiałam ochłonąć.
– Niewiele brakowało, co, O? – Uśmiechnęłam się. Zacisnęłam
uda i poczułam przyjemne napięcie między nimi.
Simon śnił mi się od naszego spotkania w korytarzu. Nie
chciałam tych snów, naprawdę nie chciałam, ale moja podświadomość
brała górę i nieźle sobie z nim poczynała. Nocą moje ciało i umysł
przestawały ze sobą współpracować. Umysł wiedział, że to bez sensu,
ale Caroline Dolna nie była przekonana.
Clive przemaszerował koło moich nóg i pobiegł do kuchni, żeby
odtańczyć swój poranny taniec przy misce.
– Już, już. Nie denerwuj się – uspokajałam go, gdy chodził
między moimi nogami. Wrzuciłam mu do miski trochę żarełka i
włączyłam ekspres do kawy. Usiadłam przy stole, próbując wziąć się w
garść. Nadal miałam przyśpieszony oddech.
Ten sen był, cóż, bardzo wyrazisty. Znowu zobaczyłam go nad
sobą, kropla potu spływała mu po nosie i skapnęła na moje piersi.
Przybliżył się i przesunął językiem od brzucha, przez piersi aż do…
Dzyń, dzyń!
Dźwięk ekspresu wybił mnie z pikantnych marzeń i byłam mu za
to wdzięczna. Ponownie zaczęłam się podniecać. „Ale czy to
problem?”.
Nalałam sobie kawy, obrałam banana i wyjrzałam przez okno.
Zignorowałam nagły odruch pieszczenia banana i wepchnęłam go do
ust. O Chryste, wpychanie! To zaszło za daleko. Za daleko, czyli do…
Uszczypnęłam się w rękę, żeby odciągnąć myśli od męskiej
dziwki, którą miałam za ścianą. Niewinne zabawy, niedorzeczne
pomysły.
Małe pieski… Na pieska.
Lody w waflu… Robienie mu loda i lizanie jego dwóch gałek.
Cholerne skojarzenia. Nie miałam ochoty się w to bawić.
Wystarczy! „W ogóle się nie starasz”.
Biorąc prysznic, śpiewałam hymn narodowy, żeby zająć się
myciem, a nie czymś innym. Musiałam pamiętać, jakim Simon był
dupkiem, a nie to, jak wyglądał okryty samym prześcieradłem.
Zamknęłam oczy i stojąc pod natryskiem, wspominałam tamtą noc. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •