[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdecydowany na wszystko, byle tylko uwolnić Cień i ogłosiłem to przed tym, zanim przejął on moje ciało.
Cień od razu przyznał się też do tego, co się stało, choć mógł nic nie mówić. Obaj Bracia mogli też
poinformować Krethdę, a tego już bym nie ścierpiał. Nie zrobili tego. Zrobili wszystko, aby zachować mój
honor w miarę nienaruszony.
- Oh... na czarne demony i cały cholerny mroczny bajzel... - warknąłem, czochrając sobie włosy z
irytacją - Dlaczego to musiało się tak skończyć?
"Nie chcieliśmy, aby do tego doszło. Wzięliśmy to pod uwagę, ale to było na ostatnim miejscu... dopiero
wtedy, kiedy nic innego nie poskutkowało" Cień zawahał się wyraznie i zamilkł, jakby czekając na moją
reakcję "Nie będziesz udawał, że mnie nie słyszysz, prawda?" zapytał, kiedy nic nie zrobiłem, ani nie
powiedziałem.
- Nie. Dałeś mi kilka dni na przemyślenia i jestem ci za to wdzięczny - mruknąłem niechętnie, prostując
się - Powrót do domu mi pomógł. Uświadomił mi fakt, że nie mogę sobie pozwolić na słabość - spojrzałem
w stronę barku - Napijesz się czegoś? Służący za chwilę przyniesie kawę.
"Zapraszasz mnie do siebie?" wydawał się zaskoczony.
- Zapraszam. Na poważną rozmowę. O ile będziesz ubrany i zaprezentujesz się służbie jako wysoko
postawiony gość.
Zmaterializował się szybciej, niż poprzednio; niemal nie uchwyciłem tego momentu. Miał na sobie
całkowicie biały, haftowany złotem strój i wyglądał w nim oszałamiająco. Nie pozbył się jednak swych
manier; rozparł się na krześle przede mną jak królątko, wspierając stopę zgiętej nogi o kolano drugiej. Był
tak przystojny i niemal wulgarnie wyzywający, jak to zapamiętałem.
- I jestem.
- Jesteś - mruknąłem - Nie ma wątpliwości. Napijesz się kawy?
- Wolałbym brandy, jeśli można. Albo jakiś mocny, alchemiczny drink.
- Alchemiczny drink? - uniosłem brwi.
Roześmiał się cicho. Teraz, kiedy usłyszałem ten śmiech naprawdę, a nie w moich myślach, spodobał
mi się jeszcze bardziej. I natychmiast przypomniał mi uśmiech Krethdy, a najemnik nie był osobą, o której
chciałem teraz myśleć. Nie teraz. Nie jeszcze. Było dużo do przemyślenia. Wiele dziwnych myśli i dziwnych
obaw.
- Tak. Zawsze byłem ciekaw, czy alchemicy mają jakieś swoje mikstury na bazie alkoholu.
- Oh... - uśmiechnąłem się szyderczo - Mamy ich mnóstwo. Ale myślę, że większości z nich nie
przetrwałbyś w stanie nienaruszonym, o ile to ciało jest podobne do mojego. Naleję ci brandy.
Służący z kawą pojawił się, kiedy nalewałem porcję alkoholu i sobie. Znieruchomiał w progu na widok
Cienia, ale był zbyt dobrze wychowany, aby się w niego wpatrywać. Czarna skóra rzucała się w oczy na
pewno, a na terenie Imperium trudno byłoby znalezć jakiegoś czarnoskórego z południa, nie licząc może
nielicznych ambasadorów. Cień z wyraznym rozbawieniem przypatrywał się reakcji służącego, ale ten
mnie nie zawiódł. Podał kawę i zapytał się, czy przynieść coś jeszcze. Poprosiłem o ciasto i spojrzałem
pytająco na Mrocznego. Pokręcił głową.
- To teraz brat i Matka będą wiedzieli, że u mnie byłeś - powiedziałem z westchnieniem, kiedy
mężczyzna wyszedł.
- To zle?
- Nie wiem. Na pewno będą ciekawi, kim jesteś. I przypuszczam, że podejrzewać będą, że kimś od
Cienia. Ale przynajmniej zostanie to w domu. Nikt ze służby nie wynosi informacji na zewnątrz.
- Boisz się, że policja lub arcykapłan mogliby się dowiedzieć, że spotykasz się z jakimś podejrzanym
nieznajomym? - uśmiechnął się i popił brandy. Pił ją jak wodę, jakby nie miała dla niego żadnego smaku.
- I tak niezle im już podpadłem. Główny podejrzany, do tego wyjeżdżający ze stolicy w dziwnych
okolicznościach i to akurat teraz.
- Nie mają dowodów.
- Co nic nie zmienia. Muszę udowodnić swą niewinność.
- Niewinność? - uśmiechnął się szerzej. Znów przypomniał mi się uśmiech Krethdy i nie było to niemiłe
wspomnienie.
- Zostawmy ten temat - mruknąłem - Mamy ważniejszy. Co z najemnikiem?
Roześmiał się nagle.
- Zbliża się do stolicy. Jest bardzo zły i za nic nie rozumie, co się stało. Niestety... - spoważniał - ...
myśli, że coś ci się stało, mimo słów mego brata. Nie wiem, czy uda się go powstrzymać przed złożeniem
ci wizyty.
Zacisnąłem palce na szklance. Nie chciałem go jeszcze widzieć. Muszę się przygotować, przemyśleć
wiele rzeczy.
- Dlaczego tak bardzo nie chcesz się z nim spotkać? - Cień spojrzał na mnie z nie pasującą do niego
raczej powagą.
- Nie wiem - odrzekłem zgodnie z prawdą - Tak naprawdę, czuję zażenowanie, kiedy myślę, że ma
mnie dotknąć lub nawet na mnie spojrzeć. Nie jestem na niego zły... nie jestem już zły nawet na waszą
dwójkę... Po prostu nie wiem, jak poradzić sobie z całą tą sytuacją - popiłem brandy i sięgnąłem po kawę.
Ból głowy, który trzymał się mnie od czasu pobudki w świątyni Cienia, powracał - Co ty byś zrobił na
moim miejscu? Czuję się... wykorzystany. I zupełnie bezsilny.
Długo patrzył na mnie w milczeniu. Z jego czarnych oczu trudno było cokolwiek wyczytać, ale jego
postawa stała się mniej wyzywająca.
- Nie mam pojęcia, co bym zrobił na twoim miejscu. Trudno mi to sobie wyobrazić. Bardzo chciałem się
uwolnić, wierz mi, ale zanim doszło do... połączenia, długo z bratem dyskutowaliśmy. Wiedzieliśmy, że to
będzie dla ciebie trudne...
- Ale nie było innego wyjścia - dokończyłem sucho. Pokiwał głową.
- Sadziłem, że zareagujesz zle, ale nie sadziłem, że aż tak bardzo. Myślałem, że dasz nam szansę
porozmawiania z tobą. Mój brat chciał wejść w ciało Krethdy dopóki on spał... Ale ty odjechałeś.
Skrzywiłem się. Odsunąłem kubek z kawą i nalałem więcej brandy nam obu. Wypiłem duszkiem. Patrzył
na mnie nieruchomo, nadal z tą dziwną, jakby przygaszoną, postawą.
- Uciekłem - przyznałem się, opadając na oparcie krzesła i patrząc w okno. Unikałem jego spojrzenia -
Nie umiałem sobie poradzić z sytuacją, więc uciekłem. Moje życie zawsze było układne i toczyło się tym
samym kursem. Dwór, potem kradzieże nocą. Ojciec przygotował mnie i do tego i do tego. Robiłem, to co
[ Pobierz całość w formacie PDF ]