[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po cóż u diabła szepnąłem, uśmiechając się uprzejmie narażasz mnie
w tak głupi sposób?
Wypiłem, rozumie się, cóż było robić i natychmiast pożegnaliśmy się. Gdyśmy
szli przez óieóiniec do naszej łoói w towarzystwie inteligentnego i ruchliwego ka-
ta, Jim wyraził swój żal. Naturalnie, że istnieje pewne ryzyko, ale on osobiście nie
pomyślał nigdy, że może być otruty. Upewniał mnie, że ponieważ uważają go za
baróiej pożytecznego, niż szkodliwego, więc&
Ależ radża straszliwie się ciebie obawia. Każdy to wióieć musi mówiłem,
przyznaję, trochę kwaśno, śleóąc niespokojnie, czy się nie dostrzegę jakichś objawów
otrucia.
Jeżeli mam coś dobrego tu zrobić i utrzymać się na stanowisku mówił
siadając obok mnie w łoói to muszę ryzykować: przechoóę przez to przynajmniej
raz na miesiąc. Boi się mnie! Tak. Ale prawdopodobnie dlatego boi się mnie, że ja się
nie obawiam jego kawy!
se a Lord Jim 106
Następnie pokazał mi północną stronę oszańcowania, góie zaostrzone wierz-
chołki kilku pali były złamane.
Tędy przeskoczyłem trzeciego dnia mego pobytu w Patusanie. Nie włożyli
dotąd nowych pali. Dobry skok, co?
W chwilę pózniej przebywaliśmy jakąś bagnistą przestrzeń.
To mój drugi skok. Uciekałem i padłem. Myślałem, że już tu skórę swą zo- Błoto, Los
stawię. Straciłem trzewiki, taplając się w tym błocie; cały czas rozmyślałem, jak to
łatwo otrzymać pchnięcie długim oszczepem, gdy sieói się w błocie. Pamiętam, jak
mdło mi się robiło, gdy walczyłem z lepkim mułem.
Oto, jakie przeszedł koleje a jego sposobność rehabilitowania się nie opusz-
czała jego boku, skakała z nim razem, grzebała się w błocie& zakwefiona jeszcze. To,
że jego przybycie był zupełnie nieoczekiwane, ocaliło go od natychmiastowej śmier-
ci i wrzucenia do rzeki. Był mięóy nimi, ale zdawał się jakimś zjawiskiem, grozną
postacią. Co znaczy zjawienie się jej? Co z nią zrobić? Może ją można zaskarbić so-
bie? A może lepiej zabić ją bez zwłoki? Ale co się wówczas stanie? Nieszczęsny, stary
Allang szalał prawie, nie mogąc się na nic zdecydować. Kilkakrotnie narada została
zerwana, gdyż uczestnicy jej zmykali jak mogli. Powiadają, że jeden skoczył z weran-
dy z wysokości piętnastu stóp i złamał nogę. Królewski rządca Patusanu przybierał
czasami óiwne maniery, gdy dyskusja stawała się gorętsza, a on baróiej podnieco-
ny i ciskał oszczepem w zgromaóenie radnych. Pomimo takich przerw narady nad
losem Jima trwały óień i noc.
A on tymczasem włóczył się po óieóińcu. Jedni go unikali, druóy nie spuszcza-
li z niego oka, ale pilnowali go wszyscy i był, właściwie mówiąc, na łasce pierwszego
lepszego obdartusa z maczugą w ręku. W rozwalonym szałasie krył się, gdy chciał się
przespać; wyziewy z brudów i gn3ących odpadków męczyły go ogromnie; ale, jak się
zdaje, nie odbierało mu to apetytu, gdyż, jak mi mówił, głodny był przez cały ten czas.
Od czasu do czasu jakiś zabawny osioł wybiegał do niego z izby radnej i miodo-
wym tonem zadawał mu zaóiwiające pytania: Czy Holendrzy przybywają, by zabrać
cały kraj? A może biały chce powrócić tą samą drogą, którą przybył? W jakim celu
przybył do takiego biednego kraju? Radża chce wieóieć, czy biały człowiek może
naprawić zegarek? Przyniesiono mu niklowy zegarek angielskiego wyrobu i z nu-
dów zabrał się do puszczenia maszynerii w ruch. Zapewne wówczas, sieóąc samotnie
w szałasie, zrozumiał, jak straszne niebezpieczeństwo mu grozi. Rzucił zegarek, mó-
wił, jak gorący kartofel i wybiegł pośpiesznie, nie mając najlżejszego pojęcia, co
zrobi. Wieóiał tylko, że położenie jest nieznośne. Skierował się bez celu w stronę
małego spichlerza, góie złożone były rozmaite graty i nagle ujrzał uszkoóone pale
w tym miejscu palisady; wtenczas to plan ucieczki przedstawił mu się tak jasno, jak
gdyby od miesiąca nad tym rozmyślał. Cofnął się dla nabrania rozmachu, a gdy uj-
rzał dwóch dygnitarzy, w towarzystwie dwóch kop3ników, którzy przyszli zadawać
mu nowe pytania zemknął sprzed ich nosów i jak ptak przeleciał ponad palisadą,
spadając po drugiej stronie z taką silą, iż zdawało mu się, że ma połamane wszystkie
kości i głowę pękniętą na dwoje. Zerwał się jednak natychmiast. W tej chwili o ni-
czym nie myślał; pamięta tylko, mówił, że podniósł się ogromny wrzask; pierwsze
domy Patusanu oddalone były o jakieś czterysta akrów; zanim się tam dostanie, mu-
Błoto
siał przebyć małą odnogę rzeki. Biegł tak szybko, że zdawał się ziemi nie dotykać, po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]