[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podejrzewa. Ale jeśli zobaczy go i zacznie przypominać sobie wszystko?
Choć Adriana przerażała myśl, że zostanie odkryty, nie mógł ominąć miasta. Coś
go tam ciągnęło. Może poczułby się lepiej, gdyby został schwytany, oskarżony i
wtrącony do więzienia.
Podbródek mu zadrgał i opadł. Właśnie na to zasłużył; by wrzucono go do
małego miejskiego więzienia.
Gdy rozglądał się po mieście, porywisty wiatr sprawiał, że ciarki przebiegały mu
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
po skórze. Miasto wyglądało tak jak co dzień. Ludzie chodzili do rzeznika,
piekarza, zielarza. Prostoduszna córka kapelusznika myła okno wystawowe.
Kołodziej pracował w otwartych drzwiach swej stajni, a korpulentny burmistrz
Dinkerson wypadł, trzaskając drzwiami, z biura szeryfa.
Adrian podskoczył, gdy ktoś go popchną!:.
· GdzieÅ› byÅ‚? - zaÅ›wiergotaÅ‚ chÅ‚opiÄ™cy glos.
· Nie twój interes- mruknÄ…Å‚ Adrian, odpychajÄ…c swego towarzysza Willa i
powstrzymując się, by go nie uderzyć. Serce waliło mu z niepokoju. - Jeśli
jeszcze raz siÄ™ do mnie podkradniesz, nie potraktujÄ™ ciÄ™ tak Å‚agodnie.
· ZaÅ‚ożę siÄ™, że wiem coÅ›, czego ty nie wiesz - szydziÅ‚ mniejszy chÅ‚opiec,
odskakując poza zasięg ręki Adriana.
· No to co? - Lecz strach jeszcze bardziej siÄ™ wzmógÅ‚. Czy Will wie, co on zrobiÅ‚?
· KtoÅ› postrzeliÅ‚ tego Amerykanina, pięściarza. PostrzeliÅ‚ i prawie zabiÅ‚.
- Naprawdę? - Adrian starał się udawać zaskoczonego. - Jak to się stało?
Zanim Will skończył opowieść, dopełnionąjego teoriąo Cyganach i roz
bójnikach, Adrian upewnił się, że przynajmniej nikt go nie podejrzewa.
- Popatrz! - Will trącił go łokciem i pokazał palcem. - To on.
169
-Kto?
-Amerykanin.
I tak jak burmistrz, wychodził z biura szeryfa.
Adrian spojrzał na niego, na ramię w temblaku i gniewnątwarz. Służący tego
człowieka najpierw deptał mu po piętach, potem szybko ruszył w stronę
publicznej stajni. Amerykanin po prostu stanął i zaczął się rozglądać, jakby
przyglądał się miastu - lub też kogoś szukał. Gdy jego spojrzenie spoczęło na
Adrianie, chłopiec odskoczył do tyłu.
- Do diabła - mruknął Will i popędził w przeciwnym kierunku. Adrian także chciał
uciec, lecz jego nogi jakby wrosły w ziemię. Nie mógł się ruszyć nawet o
centymetr.
Przez długą straszliwą chwilę spojrzenie tego człowieka było wbite w Adriana.
Lecz potem Amerykanin skinął lekko głową i odszedł.
Adrian patrzył za nim, aż mężczyzna skręcił na frontowy dziedziniec domu
pastora. Przez cały czas strach ściskał mu gardło. Sara się myliła. Amerykanin
wcale nie wyjechał. Szukał osoby, która chciała go zabić. Kazał szeryfowi,
burmistrzowi, a teraz i pastorowi pomóc w szukaniu tego drania. Może jeszcze
nie wie, kto był sprawcą lecz w końcu dojdzie do tego.
Adrian z zakłopotaniem kręcił się w kółko, próbując podjąć jakąś decyzję. Wróci
do Eton.
Nie. Ucieknie do Edynburga.
Nie. Wypłynie statkiem wiełorybniczym na Morze Północne.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Znów miażdżący w piersi ciężar utrudniał mu oddychanie. Utkwił spojrzenie w
wyblakłym szyldzie gospody Pod Kogutem i Aukiem, kołyszącym się na
łańcuchach w rześkim porannym wietrze. Bez namysłu ruszył ulicą.
Musiał się przyznać.
Była to jedyna rzecz, jaka przyszła mu do głowy. Musiał zaczekać na tego
człowieka w jego pokoju, gdzie nikt ich nie usłyszy. Wyzna swą zbrodnię, a jeśli
pan MacDougal zechce odprowadzić go do szeryfa, to pójdzie tam. Przyzna się do
wszystkiego.
Chciał być mężczyzną.
Tylko kilku ludzi siedziało w jadalni i Adrian bez trudu prześlizgnął się
niezauważony po schodach. Na drugim piętrze były cztery pokoje. Podszedł do
czwartego i osunął się po zamkniętych drzwiach. Kolana mu się trzęsły, i było
mu słabo ze strachu.
Gdy usłyszał kobiecy głos, a potem ciężkie kroki na schodach, skoczył na równe
nogi. Nie zastanawiając się, wpadł do pokoju, a gdy kroki się przybliżyły, schował
się pod łóżko.
Pokojówka została ledwie kilka minut, napełniając dzban, wymieniając świece i
ścieląc łóżko. Palce jej stóp w zniszczonych pantoflach zna-
170
lazły się blisko twarzy Adriana. Rąbek jej spódnicy był wystrzępiony, a
pończochy nie pasowały do reszty. Adrian wstrzymał oddech.
W co się znowu wpakował? Wreszcie pokojówka wyszła i znów mógł oddychać.
Wyczołgał się ze swej kryjówki i przez kilka minut po prostu siedział, rozglądając
się wokół. Skórzana torba leżała przy drewnianym biurku pod oknem. Mały kufer
u stóp łóżka był częściowo spakowany.
Może Amerykanin wyjeżdża.
Na biurku leżał stos papierów; chłopiec podszedł do biurka i zaczął czytać.
Miał przed sobą listę kościołów. Jego oczy stały się czujne. Niemal połowa
kościołów została przekreślona.
Zaciekawiony, uniósł róg strony, by zerknąć na kartkę pod spodem. Ta zawierała
listę miast portowych. I znów niektóre zostały wykreślone.
Zmarszczył brwi. O co chodziło w tym wszystkim? Czy ten człowiek zamierzał
odwiedzić wszystkie te miejsca? Powiedział, że jest na wakacjach. A kto w czasie
wakacji odwiedza kościoły? I kto chciałby pojechać do Badensea? Adrian był tam
kiedyś, pamięta paskudną dziurę, która śmierdziała zepsutą rybą.
Adrian potrząsnął głową. Może ten człowiek szukał kogoś w tych miejscach. Lecz
co to mogło być?
Przeszukał resztę papierów. List polecony z bostońskiego banku, ręcznie
narysowana mapa okolic Kelso, aż po Byrde Manor. Studiował ją dłuższą chwilę,
zanim ją podniósł i znalazł list adresowany do pana Mac-Dougala. Jednak w liście
rzuciło mu się w oczy inne nazwisko: Maureen MacDougal.
Czy Marshall MacDougal był żonaty z innąkobietą, podczas gdy uganiał się za
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
SarÄ…?
Czy ona dlatego była taka nieszczęśliwa, że odkryła jego małżeństwo?
Lecz Maureen MacDougal nie była żoną Amerykanina. Była jego matką, a list
pochodził od kogoś w Londynie, kto poszukiwał informacji o niej i o Cameronie
Byrdzie.
Adrian usiadł wygodnie na krześle i zamyślił się. Cameron Byrde. To ojciec jego
ciotki, Liwie. Lecz on od dawna nie żyje. Co Amerykanin mógł mieć z nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •