[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W tym czasie kontaktował się listownie i telegraficznie z Blochem na poste restante w
Brukseli. Dlaczego ten adres nie został wcześniej odkryty i przekazany władzom belgijskim
odpowiednio szybko dla ustalenia tożsamości osoby, która go używała?
Zarzuty są niesprawiedliwe i świadczą o słabej znajomości rzeczy. Trzeba pamiętać,
że kontrwywiad prowadził śledztwo w sprawie o domniemane naruszenie na szwajcarskim
terytorium szwajcarskiego prawa, ustanowionego w celu ochrony szwajcarskiej neutralności.
Głównie obchodził ich Carter i te nieuchwytne osoby, które oskarżał o to, że go nękają.
Miejscem wydarzeń była Genewa. Bloch był poza ich jurysdykcją. Doktorzy Schwob i Bru-
chner nie robili niczego niezgodnego z prawem i żaden sąd nie powstrzymałby sprzedaży
akcji. To prawda, że Carter miał brukselski adres, ale w zamieszaniu zupełnie o nim
zapomniał.
Tamtej nocy, kiedy został zaatakowany w swoim biurze, wsadził telegram z adresem
nadesłanym przez dr Bruchnera do kieszeni swojego płaszcza. Kilka minut pózniej
zwymiotował brudząc sobie płaszcz. W poniedziałek w szpitalu zwrócono mu jego ubranie,
aby mógł udać się do domu, ale jak tylko dotarł do mieszkania, jego córka wysłała garnitur i
płaszcz do czyszczenia. Telegram powędrował razem z ubraniem i został razem z nim
zwrócony w piątek. Panna Carter natychmiast pokazała go prowadzącym śledztwo, ale w tym
czasie był już bezużyteczny. Bloch zdążył rozpłynąć się w powietrzu, a dwa miliony franków
było w drodze do Libanu.
Trzeba przyznać, że pułkownik Jost i pułkownik Brand mieli szczęście. Jeśli Carter
przełożyłby telegram z kieszeni płaszcza do teczki zawierającej korespondencję z Blochem
wydarzenia mogłyby się potoczyć inaczej - ale tylko trochę. Jak zobaczymy, Jost i Brand
zaplanowali wszystko bardzo starannie i pomysłowo. Po środzie 21 grudnia, dniu kiedy dwa
miliony franków zostało zdeponowane przez dr Bruchnera, nie istniało ryzyko
niepowodzenia. Ich gwiazdkowy prezent leżał bezpieczny pod choinką.
Kto więc był Zwiętym Mikołajem?
Jest czterech głównych podejrzanych.
TEODOR CARTER
W tym miejscu kończy się rękopis Latimera.
Według Nicole Deladoey, pracował na podstawie fiszek, które trzymał w małym
pudełku. Prawdopodobnie znajdowały się tam nazwy podejrzanych przedsiębiorstw. Jednak w
czasie śledztwa, które przeprowadzono po jego zniknięciu, wszystkie fiszki zostały usunięte z
jego pokoju One także zniknęły.
Interkom został uciszony.
Charles Latimer został uciszony.
Ci, którzy ich uciszyli, są teraz niemi.
Pozostał tylko mój głos.
TEODOR CARTER Nekrolog i epilog
Ostatnią osobą, o której z pewnością wiadomo, że widziała żywego Charlesa
Latimera, był urzędnik firmy Avis, któremu na lotnisku oddał kluczyki od swego
wypożyczonego samochodu. Było to tuż przed południem.
Francuski strażnik z pobliskiego przejścia granicznego na drodze do Ferney-Voltaire
zameldował, że widział starszego mężczyznę odpowiadającego rysopisowi Latimera.
Podróżował samochodem razem z dwoma innymi mężczyznami. Było to około 12.30 po
południu. Jednak strażnik nie jest pewien, jaki był to dzień. Zapamiętał tego mężczyznę,
posługującego się paszportem Zjednoczonego Królestwa, głównie dlatego, że nosił bardzo
ciemne okulary przeciwsłoneczne. Strażnik poprosił go o zdjęcie okularów, tak aby mógł
porównać fotografię w paszporcie z twarzą jego właściciela. Nie pamiętał za bardzo dwóch
pozostałych pasażerów.
Ustalono, że ten strażnik wyjątkowo denerwował się z powodu okularów
przeciwsłonecznych i często prosił podróżnych, aby je zdejmowali. Jego zeznania zostały w
końcu odrzucone jako nieprzekonywające. Ale utwierdziło to policję kantonalną w już dobrze
umotywowanym przekonaniu, że Latimer opuścił Szwajcarię żywy i zdrowy oraz z własnej
woli. W związku z czym ich zainteresowanie jego dalszym losem mogło być tylko
akademickie, a zupełny brak jakichkolwiek świadectw na temat jego losów po 31 maja
sprawił, że zmalało także zainteresowanie publiczne. Kiedy nie można poinformować o
nowych wydarzeniach w śledztwie, nierozwiązane zagadki rzadko utrzymują się dłużej w
centrum uwagi.
Valerie powiedziała przy jakiejś okazji, że podziwiałem Latimera i zazdrościłem mu.
W rzeczy samej, podziwiam jego pracę. Dostarczyła mi wielu przyjemnych godzin. Być może
także mu zazdrościłem. Z pewnością żałuję, że nie poznałem go lepiej. Ciągle trudno mi o
nim myśleć jak o zmarłym. O sposobie jego śmierci staram się nie myśleć w ogóle. Bardzo
żałuję, że w czasie bezpośrednio poprzedzającym jego zniknięcie nasze stosunki, które
wcześniej były mniej lub bardziej przyjazne, pogorszyły się. Moja odmowa opowiedzenia o
śledztwie kontrwywiadu zirytowała go, a ja z kolei poczułem się urażony jego próbami
wyciągnięcia czegoś od Valerie. Ona i dr Loriol jedli z nim kilka razy kolację, ale ja, mimo że
też byłem zaproszony, nie poszedłem. Na dystans trzymała mnie nie tylko uraza, choć on
prawdopodobnie tak myślał. W tym czasie zaczynałem organizować moją firmę przekładową.
Mieszkanie wykorzystywane na biuro i Nicole Deladoey jako sekretarka na pół etatu było
dobre na początek, ale gdy pracy zaczęło przybywać, stały się konieczne inne posunięcia.
Odejście Nicole do pracy dla Latimera przyśpieszyło te kroki. Na jej miejsce zatrudniłem
dziewczynę w pełnym wymiarze godzin i zainstalowałem kopiarkę. Ludzie mieszkający pod
nami zaczęli wkrótce skarżyć się na hałasy, tak więc prawdziwe biuro okazało się niezbędne.
Nie miałem zbyt dużo wolnego czasu dla Latimera w ciągu tych tygodni.
Wiadomość o jego zniknięciu zburzyła wszystko. Pomimo prób nienadawania sprawie
rozgłosu, o co starali się ludzie z kontrwywiadu, nie dało się ukryć związków Latimera z aferą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]