[ Pobierz całość w formacie PDF ]

już tego dłużej ciągnąć.
- Czy możemy na tym poprzestać? - rzekła, ledwie łapiąc oddech.
- Kiedy tylko zechcesz. W końcu to tylko zabawa!
Deser był boski, słodki mus pysznie kontrastował z wyrazistym
malinowym sosem, ale Matylda była zbyt roztrzęsiona, aby w pełni się nim
delektować.
- Smakuje ci deser?
- Jest smaczny, nie jestem aż tak głodna, chyba już pójdę do domu.
- Przepraszam, jeśli zepsułem ci apetyt. Boże, ale on był bezczelny!
- Nie, nie przepraszasz, w zasadzie wydaje mi się, że właśnie to
miałeś zamiar zrobić - wypaliła.
Sięgnęła po torebkę i zabrała plany.
- Przyjadę do twojego domu w niedzielę po południu. Spojrzę na
plany jutro, ale dopóki nie zobaczę ogrodu, nie będę mogła powiedzieć nic
konkretnego.
- Powiedzieliśmy już wszystko, co konkretne. - Uśmiech Dantego
był niemal współczujący, kiedy podniosła się z krzesła, nie musiał
rozwijać tematu. Oboje wiedzieli, o czym mówi.
- Jak sama powiedziałaś, istnieje wielka różnica pomiędzy tym, co
się mówi, a tym, co się robi. Chciałem tylko to udowodnić.
- Wobec tego możesz to uznać za udowodnione. Dobranoc, Dante.
Nie spieszyła się, Dante miał sporo czasu, aby do niej dołączyć.
- Jak daleko musisz iść?
36
R S
Usłyszała głos Dantego, który pojawił się za jej plecami, a jego
zapach podrażnił jej nozdrza, czuła, że musiał być blisko już od jakiegoś
czasu. Szła pewnym krokiem, nie odzywając się.
- Jadam tutaj często, przysyłają mi rachunek raz na miesiąc i tym
zajmuje się sekretarka. Podwiezć cię do domu?
- Mam mieszkanie za mostem. - Matylda wskazała w stronę
wieżowców stojących po drugiej stronie rzeki. - To zaledwie pięć minut
drogi spacerem.
- Wobec tego potowarzyszę ci - rzekł Dante. - Nie powinnaś iść tędy
sama o tej porze.
- Naprawdę, nie ma takiej potrzeby... to rzut beretem.
- Ja jednak wolałbym cię odprowadzić, jeśli ci to nie przeszkadza.
Szczerze mówiąc, wolałaby iść przez most sama niż w jego
towarzystwie.
- Ja również mam tutaj niedaleko mieszkanie.
Matylda była pewna, że z pewnością jest to apartament, który w
niczym nie może równać się z jej lokum wielkości pudełka do butów.
- Jakoś trudno mi uwierzyć w to, że masz mieszkanie - powiedział
Dante. - Biorąc pod uwagę twoją pracę, wydawało mi się, że wybierzesz
raczej życie w domku z ogrodem.
- Taki mam plan, właśnie wystawiłam mieszkanie na sprzedaż.
Nigdy tak naprawdę go nie lubiłam.
- Więc dlaczego je kupiłaś?
- Bo to była spora okazja. Dobra lokalizacja, idealna do pracy. Nie
mówiłam ci, że przez parę ostatnich lat spotykałam się z agentem
nieruchomości?
37
R S
- Dobrze, że nie wspomniałaś o doskonałym oświetleniu i cudownej
panoramie.
- Tylko dlatego, że mieszkam na drugim piętrze. Dojazdy z Mount
Eliza do miasta są chyba czasochłonne?
- Zwykle nie jeżdżę do pracy; latam helikopterem.
- No tak. - Matylda wywróciła oczami.
- To nie jest mój helikopter - słyszała w jego głosie nutki
rozbawienia. - To taki rodzaj taksówki, wolę spędzić godzinę lub dwie
więcej w domu niż w samochodzie. Często jednak korzystam z
apartamentu, zwłaszcza jeśli mam na głowie jakąś dużą sprawę.
- Tutaj masz trochę spokoju.
- Tak, bardzo angażuję się w pracę i muszę się skupić. Ale to nie
jedyny powód. Prasa niekiedy bywa okrutna. Wolę trzymać ich z dala od
rodziny.
Minęli już most i teraz szli wzdłuż ciemnego brzegu rzeki.
- To tutaj - rzekła Matylda, kiedy zbliżyli się do wieżowca. Dam już
sobie radę.
- Jestem pewien, że tak, ale byłaś moim gościem i odprowadzę cię
bezpiecznie pod same drzwi.
Musiał koniecznie teraz chwalić się manierami? Matyldę to
zastanowiło. Od kiedy się spotkali, był wyłącznie niegrzeczny. Teraz było
nieco za pózno na rycerskość.
Ale nie miała siły się kłócić. Wzruszyła z rezygnacją ramionami.
Ucieszyła się, że mieszka na drugim piętrze i mogą iść schodami, zamiast
znowu tkwić razem w ciasnej windzie.
- Zawsze chodzisz po schodach?
38
R S
- Tak, to dobre ćwiczenie - skłamała. - Dziękuję za wieczór, był
bardzo udany.
- Naprawdę? - Dante uniósł brwi. - Chyba ci nie wierzę.
- Starałam się być grzeczna, skoro już odprowadzasz mnie pod same
drzwi.
Nie spodziewał się chyba zaproszenia na kawę?
Jak uda jej się spędzić dwa tygodnie w jego towarzystwie, skoro
wystarczył jeden wieczór, aby zmieniła się w galaretę? Musiała wziąć się.
w garść, stanąć na bezpiecznym gruncie, udawać, że jej nie onieśmiela,
udawać, że aż tak bardzo jej nie porusza.
- Dziękuję za plany, Dante, nie mogę doczekać się rozpoczęcia prac.
- W ten bezpośredni sposób Matylda postanowiła zakończyć to służbowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •