[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Byłem w kinie - odparł. - Ale wyszedłem w połowie, bo uznałem, że życie jest
zbyt krótkie, żeby tam zostać. - Wzruszył ramionami. - Zresztą może nie byłem w nastro-
ju.
- Poszedłeś sam?
- Tak. Lubię czasem spędzić kilka godzin we własnym towarzystwie.
- Myślałam, że byłeś z panią Randall.
- Sonia lubi tylko bardzo lekkie filmy, a ten dzisiejszy był dużo bardziej wymaga-
jący. Jest coś jeszcze, co chciałabyś wiedzieć o mojej relacji, czy możemy zmienić te-
mat?
- Możemy zmienić. - Upiła łyk wina.
- Nie dąsaj się.
Powiedział to w taki sposób, że nie mogła się nie uśmiechnąć.
- Tak lepiej - pochwalił. - Skoro już omówiliśmy mój rozczarowujący wieczór,
pomówmy o twoim. Pokłóciliście się z Justinem?
- Nie. Zjedliśmy wspaniałą kolację, a potem on zdecydował, do czego zresztą miał
pełne prawo, że jestem dla niego zbyt młoda i niedoświadczona. Koniec historii.
- Trudno mi w to uwierzyć - powiedział, marszcząc brwi. - Jesteś pewna, że nie
chodzi o jakieś nieporozumienie?
R
L
T
- Jestem - zapewniła. - Padło takie określenie... małolata.
- Małolata? To jakiś absurd - odparł zdecydowanie. - Przecież ciebie, Natalie, nie
można w ten sposób określić. A dziś wyglądasz tak, że trudno byłoby ci się oprzeć - do-
dał spokojnie.
Rumieniec i przyspieszony oddech zdradzały, jak wpłynęły na nią jego słowa. Ci-
sza, jaka po nich zapadła, zdawała się narastać, budząc coraz silniejsze pragnienie prze-
rwania jej.
- Widocznie Justin jest świadomy różnicy wieku między nami i to go niepokoi -
powiedziała pospiesznie.
- Różnica wieku - powtórzył drwiąco. - Przecież on ma trzydziestkę, rok mniej niż
ja. %7ładen z nas nie wybiera się na emeryturę.
- Nie to miałam na myśli.
- Co za ulga - powiedział dosyć ponuro, napełniając ponownie kieliszki.
- Myślałam raczej o moim braku doświadczenia.
- Jeżeli tak właśnie przebiegała rozmowa, nic dziwnego, że skończyło się, jak się
skończyło.
- Nie było żadnej rozmowy - odparła. - Próbuję tylko znalezć w tym wszystkim ja-
kiś sens. Tym bardziej że coś podobnego zdarza mi się już kolejny raz.
- Pamiętam. Może powinnaś potraktować swoją niewinność jak zaletę, a nie obcią-
żenie.
- To nie jest takie proste - powiedziała cicho. - Czuję się jak dziwoląg w świecie,
gdzie młodsze ode mnie dziewczyny wiedzą o seksie nieporównywalnie więcej.
- Uważasz, że to dobrze? - Nie odrywał wzroku od zawartości swojego kieliszka.
- Nie. Ale tak jest. A ja jestem poza nawiasem.
- Może to nie jest takie złe. Wierz mi, bywa znacznie gorzej. A teraz chyba powin-
naś już pójść do łóżka.
Popatrzyła na niego, na rzezbione rysy zaledwie kilkanaście centymetrów od jej
twarzy, i nagle zobaczyła go w zupełnie nowym świetle.
- A pójdziesz ze mną? - spytała głosem, który sama z trudem rozpoznawała.
R
L
T
Gwałtownie podniósł głowę i przez moment tkwił zupełnie nieruchomo, przygląda-
jąc jej się w milczeniu. Potem wstał i wyjął jej kieliszek z ręki.
- Nie powinnaś już pić - powiedział spokojnie. - Uznajmy te słowa za niebyłe.
Podniosła wzrok i popatrzyła na niego.
- Mark, nie jestem pijana. Nie po dwóch kieliszkach wina przez cały wieczór. Mam
tylko dosyć traktowania mnie jak dziecko. I proszę... ciebie, żebyś mi pomógł stać się
kobietą.
- Oddanie się mężczyznie, który akurat jest pod ręką, trudno uznać za oznakę doj-
rzałości - oparł. - To, o co prosisz, jest niemożliwe.
- Bo chociaż żyjemy pod jednym dachem, wiedziemy oddzielne życie? - Złapała go
za rękę, powstrzymując przed odejściem. - To się nie zmieni. Wszystko między nami bę-
dzie jak dotychczas. Obiecuję. - Przełknęła i dodała prosząco: - Chcę tylko stracić dzie-
wictwo, a nie nawiązać relację.
- Ależ, Tallie, właśnie tego powinnaś chcieć - powiedział szorstko, uwalniając dłoń
z jej uścisku. - Bądz cierpliwa. Jeżeli nie z Justinem, to wkrótce spotkasz kogoś, w kim
się zakochasz i będziesz szczęśliwa, że na niego poczekałaś.
- Kiedy go spotkam, chcę, żebyśmy byli równi - powiedziała żarliwie. - Nie chcę
być już nigdy lekceważona z powodu braku doświadczenia.
- Obejrzyj film instruktażowy albo kup sobie dobry podręcznik.
- Nie chodzi mi o samą teorię, ale o mnie i o to, jak ja się będę w tym czuła. Może
jestem oziębła?
- Wątpię.
- Chcę się upewnić. - Upiła łyk wina i odstawiła kieliszek. - Wtedy będzie mi dużo
łatwiej z mężczyzną, którego pokocham. Musisz to zrozumieć.
Usiadł naprzeciwko.
- Nie wiem, czy potrafię cię zrozumieć.
- Cóż... słyszałam, że pierwszy raz jest zawsze okropny... więc naprawdę chciała-
bym mieć to za sobą, zanim pójdę do łóżka z kimś, kogo pokocham.
- A pomyślałaś, jak ja się będę z tym czuł?
- Powiedziałeś, że jesteś mi coś winien...
R
L
T
- Nie taką rekompensatę miałem na myśli.
- Przecież nic do siebie nie czujemy. Powiedziałeś, że łączy nas tylko niełatwy ro-
zejm. Zatem to bez znaczenia, jeżeli wszystko skończy się... - Zawahała się.
- Katastrofą imponujących rozmiarów - dopowiedział.
Zerknęła na niego podejrzliwie.
- Naśmiewasz się ze mnie.
- Nie. Nigdy nie było mi tak daleko do śmiechu - odparł.
Wstał, podszedł do okna i wpatrzył się w ciemność.
- Twoje słowa sprawiły, że zobaczyłem siebie w zupełnie nowym świetle - rzucił
przez ramię. - Uważasz mnie za nieczułego łajdaka, czy tak?
- Wcale tak nie myślałam. Tylko... gdybyś się zgodził, potem nie będę niczego od
ciebie oczekiwać. W końcu się wyprowadzę, czego przecież od początku chciałeś. - Prze-
rwała na chwilę. - I... przypuszczam, że się na tym znasz, więc za bardzo mnie nie zra-
nisz. Masz doświadczenie i... - Umilkła, czując, że także i te słowa nie były najszczęśli-
wiej dobrane.
- Setki kobiet na koncie - zgodził się obojętnie, wciąż odwrócony do niej plecami. -
Ale, niestety, dziś nie jest wtorek, kiedy to zazwyczaj pozbawiam dziewczęta dzie-
wictwa.
- %7łartujesz sobie ze mnie.
- Tak. Nie. Nawet nie jestem już pewien. - Odwrócił się, żeby na nią spojrzeć i
przeczesał palcami włosy. - Zapomnijmy lepiej o tej groteskowej rozmowie. Nie masz
pojęcia, o co mnie prosisz.
- Czy to naprawdę takie trudne? - Zerwała się na równe nogi. - Wcześniej powie-
działeś, że trudno mi się oprzeć. Ale to nieprawda. Przecież opierasz mi się bez kłopotu.
Więc po co mówisz takie rzeczy?
- Wtedy nie musiałem walczyć z poczuciem przyzwoitości - odparł szorstko. - Ale
widzę, że chyba muszę się poddać. Obróć się dookoła. Powoli.
Oszołomiona, posłuchała, a spódniczka zawirowała wokół nóg. Zauważyła, że
Mark uśmiecha się lekko.
R
L
T
- A teraz zdejmij ubranie i zrób to samo, jeszcze wolniej. Odśwież moje wspo-
mnienia.
Spojrzała na niego zaszokowana, ale on tylko uśmiechnął się szerzej.
- Widzę, że tracisz odwagę. Nie bardzo masz ochotę znów stanąć przede mną na-
ga? Bo wiesz, że tym razem nie będę tylko patrzył.
- Jeżeli tego właśnie chcesz... - Sięgnęła do zamka na plecach.
- Nie - rzucił ostro, powstrzymując ją. - Próbowałem tylko przywołać cię do roz-
sądku, ale jak widać, nie zadziałało.
Podszedł do niej, odgarnął jej z twarzy kosmyk włosów i przesunął kciukiem po
policzku. To był najlżejszy dotyk, jakiego kiedykolwiek doświadczyła, ale wydawał się
palić jej skórę i przenikać w głąb ciała.
- To dla mnie zupełnie nowa sytuacja - powiedział - więc idz teraz do siebie, a ja
tam zaraz przyjdę. Chciałbym się chwilę zastanowić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]