[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stanowimy zaledwie ułamek, mają luzny związek z dwiema tendencjami kolonizacji
międzygwiezdnej. Pierwsza powstała w latach czterdziestych dwudziestego
pierwszego wieku i była lansowana przez pierwszych osadników i siły Obrony
Ziemi, które przeszły na stronę Rewolucji Upadku. Zwolennicy drugiej pojawili
się w póznych latach pięćdziesiątych i na początku lat sześćdziesiątych tegoż
stulecia i byli produktem całkiem innego procesu: umyślnego opuszczenia Ziemi
przez techników, inżynierów i naukowców - oraz zdesperowanych bogaczy - którzy
rozwinęli coraz bardziej zaawansowaną technologię podróży międzygwiezdnych w
wyizolo-
-93-
wanych i obleganych enklawach. Mieli swój występ w katastrofalnie sfuszerowanym
i nieprodukcyjnym Uderzeniu Ruchu Kosmicznego" w dwa tysiące pięćdziesiątym
dziewiątym roku.
Właściwie ciągle działają i nadal wykorzystują pracowników -przeważnie
kryminalistów, a także politycznych więzniów i jeńców wziętych do niewoli
podczas Rewolucji Upadku oraz następnych konfliktów - którzy budują i bronią ich
infrastruktury, w przestrzeni i na Ziemi. W naszych oczach to, co robią, wygląda
na proceder tylko nieco lepszy od ciągnięcia zysków z niewolnictwa, nie
wspominając już o podstępnym niweczeniu tradycji prywatnej inicjatywy lub etosu
pracy ochotniczej. Według nich jest to zapłata za długie lata prześladowań
sprzed Rewolucji, a także za ciągłe prześladowanie ze strony rządów i
ogarniętych gorączką Ziemian.
Oczywiście nie mają żadnego interesu w wykorzystywaniu swojej siły do pomocy
tym, przed których ślepą furią ledwie zdołali uciec. My, po pierwszej fali
idealistycznych lub skąpych osadników przekonaliśmy się, że pomaganie Ziemi jest
najlepszym sposobem na przezwyciężenie tej ślepej furii.
Nazywamy siebie pierwszymi osadnikami, zwolennikami Ziemi, pięknymi ludzmi,
gwiezdnymi wojownikami.
Nazywamy innych: inni, obcy, idioci, nowe plemię.
Inni nazywająnas: ziemioluby, zieloni, komuchy, prostaki, wie-śniaki, Kosmiczni
Robinsonowie.
Inni nazywają siebie: Zewnętrzni, Grupa Osobliwości, Futuryści, postludzie.
Ich marzeniem jest Osobliwość. Naszym - Imperium Galaktyczne, Federacja albo
jeszcze coś. Oni się z tego śmieją.
A teraz my śmiejemy się z nich, lub inaczej: dziesiątki ludzi śmieją się z
równie licznej grupy Zewnętrznych.
- To po prostu głupota - ciągnie mężczyzna. - Nie rozumiem, jak ktokolwiek może
dać się przekonać, że komputerowy model umysłu to to samo, co prawdziwy mózg. I
wymówicie o mechanicznym materializmie! To tak, jakby stać się maszyną, to
śmierć, dążenie do czegoś takiego jest chore!
- Nie byłbyś taki mądry, gdybyś wiedział, że wkrótce umrzesz -mówi najbliżej
stojący Zewnętrzny, młody mężczyzna (ale teraz wszyscy wyglądamy młodo), który
nie pasuje do powszechnego stereotypu idioty, ponieważ zamienił dietę składającą
się z coli i pizzy na inny konik Zewnętrznych: kulturystykę. Unosi się, opalony,
lśniący od olejku
-94-
i nagi, w pozycji lotosu, powoli obraca się wokół własnej osi i robi coś
dynamicznego i sprytnego z wytryskującą strugą napoju. - Już mamy pliki zapasowe
ludzi, którzy zginęli broniąc Canaveral, wiecie?
Chwyta ustami wirujący okrąg płynu i przełyka; obraca się z pytającym uśmiechem.
-1 zamierzacie ich uruchomić? - pytam.
- Jasne - twierdzi. - Jak tylko pozbędziemy się paru pluskiew z programu
wirtualnego środowiska.
Mężczyzna obok mnie parska śmiechem.
- Więc wasi niewolnicy otrzymali obietnicę raju po śmierci! Trzymajcie się tego
pomysłu, Mahometowi się udało.
Ta druga aluzja religijna prowokuje natłuszczonego do wyzywającego pytania:
- Czytałeś kiedyś coś napisanego z punktu widzenia rezurek-cjonistów? Choćby coś
klasycznego, jak Fizyka nieśmiertelności?
- Niee - rzuca niedbale brodaty. - %7łycie j est zbyt krótkie! Zewnętrzny
zaprzestaje obrotów, rzuca celnie pustym zbiorniczkiem i spogląda zimno w moją
roześmianą twarz.
- Oto cytat, krótki, specjalnie dla was: nieuznawanie inteligentnych robotów za
ludzi jest równoważne z rasizmem.
- To co? - pyta mężczyzna u mego boku. - Więc jestem rasistą. I człowiekiem.
- Bardzo dobrze - wtrącam wiedząc, że Zewnętrzny uderzył w strunę rasizmu,
mając na myśli moją śniadą skórę. Spogląda na mnie spode łba.
- Więc drugi cytat: utrzymywanie, iż ludzkie osobowości nie mogą zostać
przekazane komputerom, jest równe z akceptacją śmierci na zawsze. Czy to także
wydaje się wam takie dobre?
- Mogę z tym żyć - oświadczam. Mężczyzna obok śmieje się z aprobatą i dodaje:
- Jeśli wy nam dacie żyć.
Zewnętrzny uśmiecha się i spogląda na swoich kolegów. Potem wraca do nas.
- Ależ pozwolimy. W rezerwatach, razem z innymi interesującymi zwierzętami.
Niektórzy z nas już teraz uważają was za zwier-zaczki. Nie wątpię, że
sentymentalni postludzie będą walczyć o ludzkie prawa". To będzie jedna z tych
chwytających za serce spraw, tak jak oszczędzanie starodrzewu i śnieżnych sów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]