[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie chcecie więc napisać listu?
Za darmo, nie.
Czego żądacie w zamian?
Prawdziwej wiadomości o Mariano, którego tutaj zobaczyliśmy.
Widzieliście przecież, że go uwięziłem. Został wtrącony do celi, podobnie jak Sternau i
pozostali.
Co zamierzacie zrobić z nimi wszystkimi?
Teraz jeszcze nie wiem. Przede wszystkim rozpocznę się na nich mścić. To moja odpo-
wiedz, teraz piszcie.
Tylko pod jednym warunkiem.
Znowu warunek? Radzę nie nadużywać mojej cierpliwości. czego jeszcze chcecie?
Przeczytać list mojego brata, gdy tu dotrze.
Na to mogę się zgodzić, czego więc potrzebujecie do pisania?
Papieru listowego, koperty, pióra i atramentu.
Zaraz to przyniosę.
Mam pisać list w tej norze?
Naturalnie. Muszę wam powiedzieć, że to nie nora, czy chcecie może pisać w salonie?
Bardzo się mylicie, każę wam zdjąć z rąk więzy, ale przy najmniejszym, podejrzanym ruchu,
poślę wam kulkę. To przestroga, a teraz, Manfredzie, pilnuj ich.
Gdy przyniósł potrzebne przedmioty, Kortejo z trudem, ale w końcu napisał żądany list. Hi-
lario przeczytał go dokładnie mówiąc:
Wydaje się w porządku, chyba że macie jakieś umówione znaki z waszym agentem?
Nie.
To by wam tylko mogło zaszkodzić. Jak odpowiedz nadejdzie, dam wam ją do przeczyta-
nia.
Po tych słowach zamknął drzwi więzienia i oddalił się razem z bratankiem:
Kto ten list zawiezie do Vera Cruz? spytał Manfredo.
Amerykanin, Grandeprise.
A gdy go spytają o Korteja?
Zostaw to mnie. Teraz przede wszystkim musisz uprzątnąć konie tych nowych.
Następnego dnia rano Hilario zaprosił do siebie Grandeprise a.
Senior, powiedział na jego widok mam dla was robotę. Byliście już może kiedyś w Ve-
ra Cruz?
Byłem odparł.
Czy trudno będzie wam znalezć najkrótszą drogę?
Mnie? Traperowi? To dobre, ale co znaczą te pytania?
Mam do was prośbę, abyście zawiezli tam list.
Myśliwy zachmurzył się.
Senior, rzekł wprawdzie uratowaliście mi życie i chętnie bym zrobił dla was wszystko,
ale obecnie nie jest to możliwe.
Dlaczego?
Bo jestem w służbie u pana Kortejo, więc nie mogę wyjeżdżać.
Ale to właśnie list seniora Korteja.
On mnie posyła do Vera Cruz?
Tak.
67
Do stu piorunów! Zaczynam pojmować dlaczego.
Dlaczego więc?
Chce się mnie zapewne pozbyć.
Dlaczego?
%7łeby nie musiał dotrzymać słowa, które mi dał.
Myślicie zapewne o tym Landoli?
Tak. Ale skąd wy o tym wiecie?
Kortejo mi powiedział, ale muszę wam wyjaśnić, że zle się domyślacie. Kortejo wysyłając
was do Vera Cruz, nie chce was usunąć, przeciwnie chce wypełnić swe przyrzeczenie. Wła-
śnie tam, u jego agenta powinien znajdować się list zawierający informacje o miejscu pobytu
Landoli. Macie mu właśnie przywiezć ten list.
A, to co innego, ale dlaczego sam mi tego nie zlecił tylko posługuje się wami.
Bo sam nie może, wyjechał.
Wyjechał? spytał traper. Kiedy?
Dziś w nocy.
To mi się wydaje bardzo podejrzane, mister Hilario.
Dlaczego? W obecnym położeniu łatwo może się zdarzyć, że trzeba nagle, bez uprzedze-
nia wyruszać w drogę. Czy przyrzekł wam, że tu zostanie?
Nie.
A może ma względem was, jakieś szczególne obowiązki?
Hm, jakby nie patrząc, uratowałem mu życie i wolność. Beze mnie by zginął, albo został
schwytany, a już z całą pewnością straciłby wzrok. Takiego dobrodzieja nie opuszcza się bez
słowa.
On nie mógł inaczej postąpić. W nocy przyjechał posłaniec, który przekazał mu jakąś in-
formację, natychmiast po tym wyjechał.
Dokąd?
Do Pantery Południa.
Niech tego Panterę Południa, diabli porwą.
Ledwo zdążył napisać ten list i prosił, abym go wam przekazał.
W tym liście rzeczywiście jest wzmianka o Landoli?
Naturalnie, czytałem go.
A do kogo jest zaadresowany, pokażcie mi.
Do rybaka Gansalvo Verdillo. To on jest agentem Korteja i u niego ma znajdować się list
zawierający wiadomości o Landoli. Ten list macie stamtąd przywiezć.
Dokąd? Może do Pantery Południa.
Nie, tutaj, do mnie.
Ale Korteja tutaj nie ma.
Zdąży wrócić przed wami.
No cóż, zgadzam się. Dajcie to pismo, wyruszam zaraz.
O to właśnie chciałem was prosić, abyście wyruszyli jak najszybciej i równie szybko wró-
cili. Ale miejcie się na baczności. Mieć przy sobie list Korteja to niebezpieczna sprawa, moż-
na przypłacić to nawet życiem.
* * *
Stan Pedro Arbelleza znacznie się poprawił. Poczciwa Maria pielęgnowała go z największą
sumiennością, więc z każdym dniem, zwłaszcza pod wpływem cudownego indiańskiego ziela,
które przynieśli Mistekowie, rany szybko się goiły.
Właśnie siedział w fotelu obok okna wychodzącego na północ, bo stamtąd spodziewał się
powrotu córki i rozmawiał z Marią:
68
Wszystkie cierpienia zniosę, jeżeli ją tylko zobaczę powiedział do Marii.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]