[ Pobierz całość w formacie PDF ]
już tam jest. Wciska mnie w najciaśniejszy kąt i nic nie mogę zrobić, chyba że jest
bardzo zajęty i zapomina o mnie. Nie mogę nic uczynić nawet wtedy, gdy śpi, bo
kiedy on idzie spać, ciało idzie spać i ja też muszę spać. Wtedy w karczmie, gdy
wypiliśmy trochę wina, jedyny raz odzyskałem całkowitą swobodę i gdybym nie
był taki głodny i spragniony. . .
Gorbash rzekł Carolinus. Dość.
Dość? No dobrze powiedział Brian trochę ochryple w ciszy, jaka zapa-
nowała. Czy możesz coś uczynić? Minęła już noc i dzień od czasu, gdy ostatnio
jedliśmy. Dzień od czasu, gdy piliśmy. . . i nie mamy nic poza wodą ze stawów.
A poza tym dodał dzwięczny głos Danielle, która wciąż siedziała na
ziemi obok łucznika Dafydd potrzebuje schronienia na noc i ciepła; jest w sta-
nie wykluczającym jakąkolwiek podróż. Czy ten twój Wydział Kontroli nie może
zrobić czegoś dla niego po tym, co on uczynił dla nich?
Jego kredyt dotyczy innej sprawy wyjaśnił Carolinus.
Słuchaj rzekł Jim mówiłeś, że nawet po sprowadzeniu mojego cia-
ła pozostanie mi jeszcze jakiś kredyt w Wydziale Kontroli. Użyjmy go, by dla
wszystkich zdobyć jedzenie, picie i dach nad głową.
Cóż, może. . . odparł Carolinus żując swą brodę. Jednakowoż Wy-
dział Kontroli nie prowadzi jadłodajni z wyszynkiem. Ale mogę użyć części twego
kredytu i przenieść wszystkich w miejsce, gdzie będzie jedzenie i picie.
Ruszajmy zaproponował Jim.
Dobrze więc. . . Carolinus podniósł laskę i raz jeszcze uderzył jej koń-
cem w ziemię. . . Zrobione!
Jim rozejrzał się. Nie byli już na grobli wśród trzęsawisk obok Twierdzy Lo-
athly. Znów znajdowali się przed zajazdem Dicka Karczmarza. Zachód słońca
różowił się ponad wierzchołkami drzew i łagodny półmrok obejmował wszyst-
ko. Z otwartych drzwi karczmy dochodził zapach pieczonej wołowiny, od którego
ślina napływała do ust.
Witajcie, witajcie, podróżni! wołał Dick krzątając się przed drzwiami.
Witajcie w mojej karczmie, kimkolwiek jest. . .
Przerwał i szczęka mu opadła.
183
Pomóżcie mi niebiosa! wykrzyknął i zwrócił się do Briana. Szlachet-
ny rycerzu, szlachetny rycerzu, tylko znowu nie to! Nie stać mnie! Po prostu nie
stać mnie, choćbyś nie wiem ile razy był zaręczony z naszą panią z zamku. Jestem
tylko biednym karczmarzem i moja piwnica nie jest taka pełna. Widzę tu nie jed-
nego smoka, lecz dwa i co najmniej jednego więcej. . . e. . . spojrzał niepewnie
na Angie i na Jima, wciąż ubranego w szpitalny szlafrok. Szlachcica i damę?
zakończył pytającym tonem i dodał pospiesznie. Plus Mag, oczywiście. I cała
reszta. . .
Wiedz, Dicku rzekł Brian surowo że ten szlachcic to baron James Ec-
kert of Riveroak, uwolniony już spod czaru, który zamknął go w smoczym ciele.
Uśmiercił on olbrzyma z Twierdzy Loathly i pokonał Ciemne Moce, które zagra-
żały nam wszystkim. To jest jego dama, pani Angela. Tam zaś widzisz smoka,
zwanego Gorbashem, w którego ciele przebywał sir James. Możesz nawet zoba-
czyć bliznę po włóczni sir Hugha. Za nim stoi smok z błot i moczarów, zwany
Secohem, który pomimo mizernej postury walczył dziś nadzwyczaj mężnie. . .
Niewątpliwie, niewątpliwie! Dick załamał ręce. Zacna kompania,
istotnie. Ale panie rycerzu, tym razem ktoś musi zapłacić. Ja. . . ja muszę zażądać.
Niestety, Dicku rzekł Brian aczkolwiek wczuwam się w twoją sytu-
ację i rozumiem kłopoty, jakimi grozi ci nasza obecność, to jak wiesz nie
jestem bogaty. Niemniej jednak, podobnie jak uprzednio, ręczę honorem.
Z całym szacunkiem, szlachetny rycerzu, ale za poręczenie nie kupię żad-
nego towaru! wykrzyknął Dick. Czy mogę nakarmić innych podróżnych
poręczeniami, prócz których nic mi nie pozostanie po pobycie twoim i twoich
przyjaciół? A skoro nie będę miał czym nakarmić podróżnych, to co stanie się ze
mną i moją rodziną?
Carolinus zaproponował Jim pozostało mi jeszcze trochę kredytu,
prawda? Dlaczego nie użyć go na zapłacenie Dickowi?
To nie jest kredyt tego rodzaju gderliwie rzekł Carolinus. Przera-
żająca jest czasem twoja ignorancja, James, chociażeś wszak wykładowcą sztuk
wyzwolonych.
Karczmarzu powiedziała Danielle, a głos jej zabrzmiał tak ostro, że
wszyscy spojrzeli na nią nie interesuje mnie, czy nakarmisz i ugościsz mnie
i resztę, z jednym wyjątkiem. Dafydd potrzebuje ciepła i dobrego wyżywienia,
więc ostrzegam cię uczciwie, że jeśli to będzie konieczne. . .
Nie będzie konieczne zawarczał Aragh. Choć gdyby doszło do tego,
angielski wilk byłby po twojej stronie. Ale nie ma żadnego problemu. Gorbasha
stać, by zapłacić za wszystkich i on zapłaci!
Ja. . . ? Gorbash jęknął, jakby otrzymał cios w żołądek od wyjątkowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]