[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pogardliwie na zdziwionego mężczyznę.
Przez tłum przeszedł pomruk zaskoczenia.
Czym Daray aż tak naraził się Morhtowi? spytała
szeptem Lyanna, w myślach już żałując młodego
najemnika. Victor straci jednego ze swoich ludzi, o ile
nikt nie załagodzi sytuacji.
Zabrał wstążkę Kyli odszepnęła Selena. I chyba
wyrażał się niepochlebnie o kilku osobach.
Lady popatrzyła z zainteresowaniem na
zaczerwienioną i zawstydzoną dziewczynę.
Nie ślubował mi tak jak Will Irinie rzuciła prędko
Kyla. Zabrał tę wstążkę... Nie dałam mu jej, sam wziął.
Popatrzyła żałośnie na ciotkę. Nie chcę go.
Wyłamywała palce nerwowo. On... on jest... urwała,
nie wiedząc, jakimi słowami określić czarnowłosego
Vartheńczyka. W jej oczach zakręciły się łzy.
Przecież nikt cię do niczego nie zmusza. Lyanna
poklepała ją po dłoni. To tylko jeden z obyczajów
rycerskich. Zlubować może nawet mnie. Uśmiechnęła
się lekko. Will i Irina to co innego... Przeniosła
spojrzenie na córkę karczmarza. Chyba że się mylę?
Irina prędko zaprzeczyła, rumieniąc się.
Kyla zerkała niepewnie na siedzące obok niej
towarzyszki.
Mówiłaś, że ten zwyczaj obowiązuje tylko rycerzy
wydusiła wreszcie z siebie.
Selena z Iriną zachichotały; Kyla popatrzyła na nie
zakłopotana.
Nie wiedziałaś? rozbawiona Selena posłała jej
pobłażliwe spojrzenie. Will, Quen i Morht zostali
pasowani na rycerzy podczas uroczystej ceremonii na
zamku Sir Victora. Sam król Beron zjechał, aby tego
dokonać.
Morht? wyjąkała zaskoczona Kyla.
Lyanna pokiwała głową, uśmiechając się.
Co by nie mówić, Morht uratował mu kiedyś życie.
Kyla nie odezwała się już ani słowem, mnąc w
palcach nieszczęsną wstążkę.
* * *
Korzystając z ostatnich ciepłych jesiennych dni,
Lyanna wraz z Kylą wyruszyły do Terlinu. Towarzyszyli
im Artch oraz Will, który chciał wybrać prezent dla Iriny,
a Lyanna obiecała pomóc mu w zakupie.
Na trakcie handlowym mimo wczesnej pory panował
już spory ruch. Targ odbywający się w mieście przyciągał
kupców i okolicznych sprzedawców, toteż mijali wiele
wozów wyładowanych po brzegi towarami.
Oczy Kyli błyszczały z podekscytowania. Nigdy
jeszcze nie była w tak dużym mieście. Już z daleka
dostrzegła potężne mury obronne, zwieńczone kilkoma
wieżami strażniczymi, które wywarły na niej duże
wrażenie. Były o wiele większe od murów zamku
Laghortów. Kiedy podjechali bliżej, wzrok dziewczyny
zatrzymał się na otwartej, bogato zdobionej bramie,
pilnowanej przez czterech wartowników. Obie kratownice
były podniesione. Wjechali do grodu przez długą,
wybrukowaną sień, z głośnym stukotem kopyt. Zaraz za
bramą, po lewej stronie znajdowały się koszary
strażników, po prawej więzienie i mieszcząca się nad
nim zbrojownia. Dalej wzdłuż głównej ulicy, prowadzącej
wprost na rynek, stały kamienice bogatych mieszczan. Ci
mniej zamożni mieszkali we wschodniej i zachodniej
części miasta, nierzadko pod samymi murami, przy
bocznych uliczkach.
Cała czwórka zmierzała w kierunku centrum. Kyla
lustrowała uważnie murowane budynki, z okiennicami
odsłaniającymi szybki. Kiedy wjechali na rynek, aż
otworzyła usta ze zdumienia. Stojąca na środku niewielka
fontanna w kształcie smoka z otwartą paszczą wyrzucała z
siebie strumienie wody. Otaczał ją szeroki, kamienny
murek, w części zajęty teraz przez handlarzy, którzy
porozkładali tutaj swoje towary.
Wokół rynku stały kamienice. Na parterze w
większości z nich znajdowały się sklepy, a na piętrze
pomieszczenia mieszkalne. W jednym z rogów dostrzegła
ratusz miejski. Okazałego budynku, z kamiennymi
schodami prowadzącymi do wejścia, pilnowało dwóch
nieco znudzonych strażników. Kolejny narożnik
zajmowała piętrowa gospoda, nad drzwiami której
drzwiami wisiał szyld Pod Złamaną Ayżką. Tuż obok
niej znajdowała się stajnia na trzydzieści wierzchowców.
W zwykłe dni zapewne było tutaj mniej tłoczno,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]