[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podejrzewamy, że poszła do swojego pokoju, by podjąć żmudne, desperackie próby
zrobienia się na bóstwo przed spotkaniem z Robbiem.
18.58 Postanowiłyśmy zaryzykować i pójść na tyły domu. Szepnęłam do Jas: - Mam
nadzieję, że nie trzymają kota.
- Chyba psa?
- Nie znasz Angusa?
Bardzo ostrożnie zakradłyśmy się boczną ścieżką. Już prawie znalazłyśmy się w
ogrodzie za domem, kiedy znad żywopłotu koło sąsiedniej posesji wyskoczyła czyjaś głowa.
Kompletnie łysa, jak u wujka Eddiego. Jas, z błyskawicznym refleksem, szepnęła:
- Cśśś, robimy Lindsay wielką niespodziankę... - Mrugnęła i facet zniknął.
Poszłyśmy dalej. Okna pokoju Lindsay wychodzą na ogród. Zasłony były do połowy
odsunięte, więc mogłyśmy zajrzeć do środka.
Jej pokój to prawdziwy falbaniasty koszmar: poduszki obszyte falbankami, falbanki
przy narzucie na łóżko... Futerał na termofor w Teletubisie!!!
Lindsay nastawiła muzykę. Jas i ja spojrzałyśmy na siebie. Genesis. Jas zaczęła
udawać, że wymiotuje. Musiałyśmy trzymać głowy pochylone, na wypadek gdyby Lindsay
odwróciła się twarzą do okna. Nagle zniknęła za drzwiami i usłyszałyśmy jakieś gulgotanie.
- Ma pokój z łazienką - powiedziałam. - To bardzo kiepskie połączenie według feng
shui.
- Dlaczego? - spytała Jas.
- Nie wiem, ale to bardzo niedobrze. Trzeba by chyba wstawić akwarium z
pięćdziesięcioma złotymi rybkami, żeby to naprawić... Widziałaś jej budzik? Na cyferblacie
jest śpiąca buzia.
Lindsay wyłoniła się z łazienki, ze związanymi włosami, w staniku i stringach. Stringi
są bez sensu - po co je nosić? Kiedyś przymierzyłam te, w których mama ćwiczy aerobik... w
każdym razie miała ćwiczyć, ale poszła tylko raz. Powiedziała, że podczas biegu w miejscu
mało się nie przewróciła, bo tak jej się rozkołysały piersi. No więc przymierzyłam te stringi i
czułam się w nich okropnie głupio... włażą w tyłek. Nagle zobaczyłam coś jeszcze bardziej
groteskowego. Lindsay w ogóle nie ma włosów łonowych! Co z nimi zrobiła? Chyba ich
sobie nie zgoliła? Przypomniało mi się, jak wyglądały moje nogi, kiedy je ostatnio
wydepilowałam. Zrobiło mi się słabo.
Jaka ta Lindsay chuda!!! Mój stanik przynajmniej nie jest pusty. Raptem, na naszych
oczach, ofiara zrobiła dwie rzeczy, które uznałyśmy za niezwykle znaczące i godne zapisania
w notatniku, gdybyśmy takowy miały przy sobie:
1. Zdjęła pierścionek i go pocałowała!!!
2. Wzięła coś z różowej gumy i włożyła sobie do stanika pod biust . To gumowe coś
podniosło jej piersi , między którymi pojawił się rowek.
- Ale przekręt - powiedziałam do Jas. - Robbie pewnie nic o tym nie wie...
Zauważyłam jednak, że Jas niezbyt uważnie mnie słucha: spoglądała ponad moim
ramieniem na pana Aysola, który znowu się pojawił i obserwował nas przez ogrodzenie. Co
jest z tymi sąsiadami, czy oni nie mają własnego życia? Zrobił nieco podejrzliwą minę, więc
powiedziałam tak naturalnym tonem, na jaki tylko mogłam się zdobyć:
- Strasznie głośno nastawiła muzykę, więc nie usłyszała, jak pukamy w okno. Jas,
zapukaj jeszcze raz.
Jas trochę się zdziwiła, ale dzięki Bogu wykazała dość przytomności umysłu, żeby
odstawić szopkę. Udała, że puka w okno, potem niby to pomachała do Lindsay (która na
szczęście wróciła do łazienki), a następnie udała, że histerycznie się śmieje.
To całe prześladowanie jest szalenie męczące, ale pan Aysol chyba się uspokoił, bo
znowu zniknął, więc przekradłyśmy się z powrotem na frontowy podjazd i podeszłyśmy do
wysokiego żywopłotu przy sąsiedniej posesji. Schowałyśmy się tam i zaczęłyśmy czekać, aż
Lindsay wyjdzie z domu.
19.40 Brrr... trochę zimno. W końcu drzwi frontowe się otworzyły i wyszła Lindsay z
włosami upiętymi do góry (błąd), w czarnej spódnicy do pół łydki (zły wybór u osoby o
sylwetce patyczaka). Kiedy mijała nas, skuliłyśmy się w cieniu żywopłotu, odczekałyśmy
parę minut i ruszyłyśmy za nią. Wyszła na główną ulicę, stanęła w świetle latarni, wyjęła
puderniczkę i się przejrzała. Zamiast z wrzaskiem wrócić do domu, zamknęła puderniczkę i
poszła dalej.
Nagle ogarnęło mnie uczucie, że robimy coś złego. Do tej pory ekscytowała mnie ta
zabawa we francuski ruch oporu, ale co będzie, jeżeli odkryję coś, czego nie chciałabym
wiedzieć? A jeżeli Lindsay spotka się z Robbiem i okaże się, że naprawdę mu się podoba?
Czy to wytrzymam? Czy chcę zobaczyć, jak się całują?
- Może powinnyśmy już wracać - powiedziałam niepewnie do Jas.
- Co? Teraz? - ona na to. - Nie ma mowy. Chcę zobaczyć, co będzie dalej.
19.50 Pod Odeonem czekał Robbie. Wyglądał tak bosko, że serce zaczęło mi walić
jak młot. Dlaczego nie jest mój? Lindsay podeszła do niego. Chwila prawdy. Miałam ochotę
krzyknąć: Ona ma w staniku różową gumę... i nosi stringi!!! .
Wstrzymałam oddech i chwyciłam rękę Jas.
- Puszczaj, lesbijko - szepnęła.
I wtedy to się stało... Lindsay przybliżyła twarz i Robbie ją pocałował.
20.00 W drodze do domu, jedząc kolejne frytki, spytałam Jas:
- Jak myślisz, jaki to był pocałunek? Zetknęli się ustami? Czy tylko cmoknął ją w
policzek albo w kącik ust?
- Myślę, że w kącik ust, ale może tylko w policzek. - Ale się nie obściskiwali, prawda?
- Nie.
- Myślę, że Lindsay chciała, ale on się wymigał i tylko cmoknął ją w kącik ust.
- Tak.
- Nie był za bardzo zadowolony, co? - Nie.
- Myślisz, że nie? - Nie.
- Ja też.
Przy furtce Jos
20.40 - Fakty są następujące - powiedziałam - (a) Lindsay nie zakłada pierścionka,
kiedy spotyka się z Robbiem, więc to jasne, że nie są zaręczeni, chociaż ona tak twierdzi, i (b)
Robbie nie szaleje za nią, bo się z nią nie obściskiwał. Jas otworzyła furtkę.
- Tak. No dobra, to do jutra. Nie zapomnij przygotować imprezy.
Północ A więc... atmosfera się zagęszcza. Muszę tylko pozbyć się Lindsay,
przekonać Robbiego, że jestem kobietą jego marzeń, nie dopuścić do tego, by mama rozwaliła
naszą rodzinę, wyhodować większe piersi, zaplanować operację plastyczną nosa - i
załatwione...
Czwartek, 29 kwietnia
18.30 Zadzwonił telefon, podniosłam słuchawkę. Jakiś dziwny głos powiedział:
- ...bry, czy to Georgia?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]