[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czyli robić to samo, czym się dotąd zajmowałam jako Kameleon, tylko
na nieco mniejszą skalę...
To wspaniały pomysł. Myślisz, że przełknie to dział reklamy?
Tak, jeśli zleci im to Caz odpowiedziała Lisa z hultajskim
uśmiechem. A on się na to złapie, jeśli na liście autorów znajdzie się...
Ginny Fraser.
Tarn poczuła przeszywający ból.
Słusznie. Tak właśnie zróbmy stwierdziła konspiracyjnym tonem.
W końcu co mamy do stracenia?
Lisa kiwnęła głową.
Jak tylko Caz wróci, wyślę mu informację o tym projekcie.
A gdzie on pojechał?
Do Paryża, Madrytu i Rzymu. Standardowy objazd odpowiedziała
Lisa.
To by było tyle, jeśli chodzi o twoje dalekosiężne plany, pomyślała Tarn
z przekąsem.
Miała na sobie krótką czarną spódniczkę podkreślającą szczupłe nogi i
wydekoltowaną białą koszulę, którą biurowi puryści mogliby uznać za ciut
zbyt śmiałą. No i rozpuściła włosy. Była pewna, że Caz nie będzie zasypiał
gruszek w popiele i szybko znajdzie jakiś pretekst, żeby się z nią spotkać na
44
R
L
T
korytarzu albo będzie się domagał bardziej jednoznacznej odpowiedzi na
wcześniejsze zaproszenie. Chyba się przeliczyła. Wczoraj wieczorem pewnie
działał pod wpływem impulsu, czego potem szybko pożałował. A gdy wróci z
podróży, będzie miał mnóstwo innych spraw na głowie i szybko o wszystkim
zapomni. Czyli wracamy do punktu wyjścia. Przygryzła wargę i włączyła
komputer. Pomyśli o tym, gdy skończy pracę. Na razie musi się
skoncentrować.
Po pracy musiała jechać do cioci Hazel, która dzwoniła już dwa razy.
Najpierw, żeby się dowiedzieć, czy Della przekazała jej wiadomość, bo nie
brzmiało, jakby się przejęła , a potem, żeby przypomnieć Tarn, że musi do
niej przyjechać po klucze i adres Evie.
Kiedy Tarn przyjechała, ciocia dała jej odczuć, że nadużywa jej
cierpliwości.
Myślałam, że już nigdy tu nie dotrzesz. Wręczyła jej kopertę. W
środku jest zaległy czynsz, sześćset funtów gotówką. Zasznurowała usta.
Jakim trzeba być człowiekiem, żeby męczyć mnie właśnie teraz, kiedy mam
tyle zmartwień? Ale dzięki temu przynajmniej moja córeczka wróci do domu.
To chyba nic dziwnego, że właściciel chce zaległych pieniędzy? I że
chce to mieszkanie komuś wynająć?
Biedna Evie nigdy nie powinna była się stąd wyprowadzać.
Wiedziałam, że nie wyjdzie z tego nic dobrego.
Akurat w tym punkcie Tarn przyznawała jej rację. Evie pisała w liście,
że to Caz załatwił jej mieszkanie, więc Tarn spodziewała jakiegoś
eleganckiego apartamentowca. Zamiast tego wysiadła na ruchliwej ulicy
wysadzanej identycznymi budynkami, które najlepsze czasy miały już za
sobą. Szła wzdłuż nich popękanym chodnikiem, mijając przepełnione kosze
na śmieci i zastanawiając się, czy ciocia Hazel nie pomyliła adresu. A jednak
45
R
L
T
jeden z kluczy pasował do drzwi wejściowych. Większość miejsca w
korytarzu zajmował oparty o ścianę rower i wąski stolik, na którym piętrzyły
się ulotki. Na parterze było tylko mieszkanie właściciela domu. Mógłby tu
trochę posprzątać, pomyślała Tarn, wciskając guzik dzwonka. Zadzwoniła
jeszcze raz, ale nikt nie otworzył, więc poszła na górę. Weszła do mieszkania
Evie niepewna, co tam zastanie, ale w środku było odrobinę przytulniej niż na
korytarzu. Niewielki przedpokój oświetlało wielkie okno wychodzące na
zaniedbany, ale ładny ogród. Drzwi do sypialni były na wpół otwarte, a wokół
nieposłanego łóżka panował chaos, jakby przeszło tornado. Tarn zastanawiała
się, czy to tutaj znaleziono Evie, więc aby o tym nie myśleć, skupiła się na
całkiem sporym salonie i kuchni. Meble i dywany nie były nowe, ale w
przyzwoitym stanie. Tarn zdarzało się widzieć gorsze, ale zdecydowanie nie
tak wyobrażała sobie miłosne gniazdko Caza Brandona. Miłość musiała Evie
zaślepić, skoro nie widziała, jak słabo się starał. Ale Tarn nie przyszła tu, żeby
osądzać siostrę, tylko po jej rzeczy. Na tablicy korkowej wisiał spis
wyposażenia domu, z którego Tarn dowiedziała się, że Evie nie miała
żadnych własnych sztućców, talerzy ani garnków. Ale Evie nigdy nie
przepadała za gotowaniem. Do wystroju mieszkania też nie przykładała
uwagi. Nie było w nim żadnego obrazu, poduszki ani innego drobiazgu spoza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]