[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A ja myślałem, że już więcej gadać przez telefon nie można, kiedy ty i Trina jeszcze
ze sobą rozmawiałyście...
Ale kiedy odebrałam słuchawkę, nie usłyszałam kolejnej osoby z Bardów, błagającej
mnie o powrót. Usłyszałam Luke'a.
- Jen? Cześć. Mam nadzieję, że cię nie budzę? W Los Angeles jest dopiero dziewiąta.
Zapomniałem o różnicy czasu. Twoi rodzice są wściekli?
Byli, owszem, ale nie na Luke'a. Zapewniłam go, że nic się nie stało. Potem zaczęłam
się zastanawiać, po co dzwoni. Może chce odwołać randkę ze mną? To znaczy wymiksować
się z Wiosennego Szaleństwa.
Wiedziałam, że każda inna dziewczyna w Ameryce myślałaby o czymś takim z
przerażeniem.
Aleja? Ja usiłowałam zignorować nagle przyspieszający puls. Bo jeśli Luke nie
przyjdzie, będę wolna... Będę mogła pójść do Kwanga na Antywiosenne Szaleństwo. I tam
naprawdę się pobawić.
Nie zastanawiałam się, dlaczego ta perspektywa jest taka przyjemna. Nie
zastanawiałam się, z kim chciałabym się bawić na imprezie u Kwanga.
Ani nad tym, czy nie miało to przypadkiem czegoś wspólnego z pytaniem, które ktoś
chciał mi zadać wcześniej tego samego wieczoru...
Och, proszę cię odwołaj Wiosenne Szaleństwo. Proszę, proszę, odwołaj Wiosenne
Szaleństwo. No proszę, Luke odwołaj Wiosenne Szaleństwo... - błagałam w myślach.
Ale Luke wcale nie po to do mnie dzwonił.
- Słyszałem, co się dzisiaj stało - powiedział. - Na chórze. Niewiele brakowało, a
upuściłabym słuchawkę.
- Naprawdę? Skąd się o tym dowiedziałeś? Kto ci powiedział? Pani Kellog? Mój
Boże, ona jeszcze nie wie, prawda?
- Nie, nie pani Kellog. - Luke zachichotał. - Po prostu mam swoje zródła.
yródła? Jakie znów zródła? Co on wygadywał?
- O rany! - Czułam jak ogarnia mnie zimny strach. - Było o tym w wiadomościach? Ze
rzuciłam chór rewiowy?
Kto im doniósł? I jak bardzo oberwę, kiedy moi rodzice się o tym dowiedzą?
- Wyluzuj - powiedział Luke. Teraz już śmiał się otwarcie. - Nic o tym nie było w
wiadomościach. %7łałuję, że nie widziałem, jak kapelusz wylądował w tubie...
- To nie jest śmieszne - warknęłam, chociaż parę godzin wcześniej sama się z tego
zaśmiewałam. - W każdym razie nie aż tak bardzo śmieszne. Wszyscy są na mnie wkurzeni,
Luke. Jeszcze nigdy tak wiele osób naraz nie wściekało się na mnie.
- Ha! - zawołał Luke. - Zwietnie. To znaczy, że to działa.
- Co działa?
- Och, nie pamiętasz? - spytał. - Nie możesz wprowadzić zmian, Jen, nie działając
nikomu na nerwy.
- No cóż, mojego odejścia z chóru raczej nie nazwałabym dokonywaniem przemian. -
wymamrotałam ponurym tonem.
- Ale tak jest - stwierdził Luke. - Może nie tak samo jak z tym, co zrobiłaś dla Cary,
ale...
- Czekaj - przerwałam. - A skąd ty wiesz, co się stało z Carą?
- Mówiłem ci. Mam swoje zródła. - Znów się zaśmiał.
Zastanawiałam się, z kim, na litość boską, mógł rozmawiać Luke. Po ujawnieniu się w
Clayton poleciał z powrotem do swojego domu w Hollywood Hills, gdzie schronił się, według
reporterów, nadal odmawiając rozmów z prasą na temat porzucenia przez Angelique i jego
następnej, szalonej decyzji o tym, żeby w tajemnicy uczęszczać do szkoły średniej w
prowincjonalnym miasteczku. Wszyscy, jak się zdawało, chcieli wiedzieć, co się dzieje z
Lukiem Strikerem, i skąd to jego cudaczne zachowanie.
Ale naprawdę, wcale nie miałam wrażenia, żeby jego potrzeba samotności - albo
ochota na zapisanie się do szkoły średniej - były takie cudaczne. Przecież nie wdrapywał się
na drzewa i nie twierdził, że jest Piotrusiem Panem, jak niektóre inne gwiazdy.
- Posłuchaj, Jen - dodał tym miękkim, głębokim głosem, który pozwolił mu tak
przekonująco wcielić się w postać Lancelota. Można było bez problemu zrozumieć, dlaczego
Ginewra poleciała na niego, a nie na tego gościa, który grał Króla Artura. - Chciałem tylko się
odezwać i powiedzieć, że jestem z ciebie dumny. Radzisz sobie świetnie. Jak stoją sprawy na
froncie Betty Ann?
Betty Ann! O rany, zupełnie zapomniałam o Betty Ann. - Ja, hm, pracuję nad tym -
skłamałam.
- Super - powiedział Luke. - No to do zobaczenia w sobotę, dobra? I, Jen?
- Tak?
- Wiedziałem, że ci się uda.
Podziękowałam mu i odłożyłam słuchawkę. Ale wcale nie podzielałam jego
entuzjazmu. Bo niby co ja takiego zrobiłam? Pokłóciłam się ze swoją najlepszą przyjaciółką.
Rzuciłam chór rewiowy tuż przed najważniejszym występem - prawdziwy członek zespołu
oto ja. Będę musiała się jutro zerwać z próby na czwartej lekcji, co oznacza, że pewnie
zostanę przyłapana i w konsekwencji zawieszona w prawach ucznia.
A teraz jeszcze mam się postawić najpopularniejszemu facetowi w szkole, żeby
zwrócić mojej ulubionej nauczycielce jej szmacianą lalkę.
Och, tak. Wszystko układało się śpiewająco.
SPYTAJ ANNIE
Pytaj Annie nawet o najbardziej skomplikowane sprawy dotyczące relacji
międzyludzkich. No dalej, śmiało! Każdy list do Annie może zostać opublikowany w
 Gazecie Liceum Clayton . Gwarantujemy poufność nazwisk i adresów e - mailowych.
Droga Annie,
jest taki jeden facet, którego lubię o wiele bardziej niż tylko jako przyjaciela, ale on
chyba uważa się wyłącznie za mojego kumpla. Radzi się mnie co do różnych dziewczyn i
spotykał się ze wszystkimi moimi przyjaciółkami, ale nie ze mną. Ja już tak nie mogę) Czy
powinnam zrobić pierwszy krok i powiedzieć mu, że go lubię? A jeśli wtedy zrobi się między [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •