[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Coś mi świta - powiedziałem. - Chyba mam związek między miejscami, w których
buszujÄ… nasi przeciwnicy.
- Tak? - zainteresował się pan Tomasz.
- Paweł Orzechowski. Budowniczy zamku w Krupem i właściciel pobliskiej Krynicy -
rzuciłem odkrywczo.
Spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Faktycznie - mruknął Piotrek. - Jak mogłem o tym nie pomyśleć...
- Poza tym rodzina Rejów - dodałem. - To wiąże zamek w Krupem z Rejowcem, gdzie
też buszowali.
- Ale widzę tu jeden problem - zauważył Pan Samochodzik. - Jak powiązać
przedstawicieli tych dwu rodów z osobą szwedzkiego jeńca i Pilipem Semenowiczem.
Zapadło milczenie. Wreszcie ja zaryzykowałem teorię.
- A może Pilip Semenowicz zaciągnął się na służbę do któregoś z tych łudzi?
- To prawdopodobne, ale pozostaje w sferze hipotez - pan Tomasz zastanawiał się
głośno. - Kozacy niechętnie szli na służbę do polskich szlachciców. Cenili sobie
niezależność...
- A może - zamyśliła się Malwina - to właśnie Orzechowski potrzebował pieniędzy na
rozbudowę zamku i kupił jeńca za 1000 talarów, a potem usiłował wycisnąć od Oxenstiernów
grubsze pieniądze? - przypomniała nam treść listu znalezionego w dokumentach stanicy
Semenowiczów. - Takie budowanie twierdzy na pewno zdrowo trzepnęło go po kieszeni...
- To by pasowało - zauważyłem.
- Orzechowski był arianinem - westchnął szef. - A arianie byli przeciwni nawet
poddaństwu chłopów, więc trudno ich podejrzewać o handel niewolnikami czy jeńcami
wojennymi. I nie zapominajcie, że wszystko to odbywało się nielegalnie... Do tych mętnych
interesów pasuje szalony kozacki watażka, a nie wojewoda chełmski... Tak czy inaczej,
jesteśmy z grubsza na tropie. Batura szuka czegoś w tej okolicy... Czyli jakiś związek
pomiędzy tymi miejscowościami musi istnieć. Szwedka musi dysponować jakimiś danymi,
które każą jej przypuszczać, że tu właśnie kryje się rozwiązanie ich problemu...
- Musimy przejąć inicjatywę strategiczną - zasugerowałem - bo na razie posuwamy się
wyłącznie ich tropem, co jeśli nawet doprowadzi nas do celu, to oni będą tam pierwsi.
- Słusznie - szef kiwnął głową - dlatego od jutra ja zaczynam ponowne badania w
archiwach, a wy zajmiecie się śledzeniem przeciwnika... Wprawdzie bez samochodu będzie to
poważnie utrudnione, ale nie mamy innego wyjścia.
- A jak dorwę gdzieś tego opla, to powycinam mu dziury w karoserii takie, że przez
ściany będą mogli podziwiać okolicę - dodałem.
Pan Tomasz skrzywił się.
- Sam widzisz, do czego doprowadziła eskalacja przemocy - powiedział surowo. -
Pociąłeś mu koła, on odciął nam osie... a Jerzy na pewno jest co najmniej równie pomysłowy
jak ty. I do czego to doprowadzi? - zamyśliłem się. - Przeciwnika trzeba rozkładać na łopatki
intelektualnie - kontynuował połajankę. - Siłą to nie sztuka...
Wreszcie nadjechał pekaes i przerwaliśmy dyskusję.
ROZDZIAA SIÓDMY
PUEBLO DESPERADOS " JEDZIEMY DO CHEAMA " MUZEUM MIEJSKIE "
ZLADY PRZECIWNIKÓW " WYKOPALISKA W MASAOMCZU " NA CMENTARZU "
JERZY BATURA
Następnego dnia obudziłem się dopiero koło dziewiątej. Pana Tomasza nie było,
zostawił kartkę, że pojechał do warsztatu samochodowego. Malwina i Piotrek też się nie
pojawili. Poszedłem przez plac Grunwaldzki i pod górę, ulicą Kozią, w stronę starego miasta.
Przeszedłem przez bramę. Pizzeria Pueblo Desperados była już czynna. Zamówiłem pizzę i
colę do popicia. Z pełnym brzuchem myślało mi się zdecydowanie lepiej. Powędrowałem do
ośrodka kultury. Nasi młodzi przyjaciele czekali na mnie na schodkach.
- Pan Tomasz kazał co godzinę sprawdzać pozycję Batury - wyjaśniła Malwina. -
Piętnaście minut temu byli w miejscowości Stołpie.
- Trzeba będzie jutro pojechać i zobaczyć miejsce, w którym buszowali -
powiedziałem. - Gdzie to jest?
- Siedem kilometrów od Chełma - wyjaśniła dziewczynka.
- To bardzo ciekawa miejscowość - dodał Piotrek. - Stoi tam zabytkowa wieża...
- Z interesujÄ…cego nas okresu?
- Znacznie starsza - pokręcił głową.
Niebawem nadszedł Pan Samochodzik.
- Auto będzie gotowe dopiero jutro - powiedział. - I kosztowało nas nielicho,
właściwie to kosztowało naszego zleceniodawcę, ale mimo wszystko trzeba bardziej uważać
na samochód. Gdzie Karen i Batura?
- W Stołpiu - wyjaśniłem. -A raczej byli, bo już trochę czasu minęło.
- Sprawdzmy - polecił. - I chyba przejedziecie się ich pośledzić...
- Jak? - zdumiałem się.
- Pekaesem - wyjaśnił łagodnie. - Ty z Malwiną ruszacie w drogę, a my z Piotrkiem
zobaczymy, co uda się ustalić na temat dziejów zamku w Krupem i jego właścicieli.
- Podrzucenie pluskwy na zamku mogło być celowym działaniem mającym nas
naprowadzić na błędny trop - zauważyłem.
- Owszem. Ale na razie nie mamy lepszego punktu zaczepienia. Fakt, że trzymają się
blisko Krynicy świadczy o tym, że gdzieś tam spodziewają się trafić na ślad naszego Szweda.
Ruszyliśmy przez stare miasto. Po drodze Malwina podczepiła się na kilka minut do
wiszÄ…cego na uboczu automatu telefonicznego.
- Mam nową pozycję - powiedziała - około dziesięciu kilometrów od poprzedniej.
- W którym kierunku? - zaciekawiłem się.
- Na południowy wschód.
- Zapewne Chełm - mruknąłem. - A więc pojedziemy do Chełma. Zapisałaś odczyt?
- Oczywiście. Nie ujdą nam...
Ruszyliśmy przez stare miasto. Lubelska Starówka przez wiele dziesięcioleci
znajdowała się w stanie opłakanym. Władze miasta nie remontowały zabytkowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]