[ Pobierz całość w formacie PDF ]
słucha romantycznego Anglika i nie wie, co dalej.
- Brock - odezwała się Callie. - Chciałabym ci
podziękować.
- Podziękować? Za co?
- Trochę mi to niezręcznie mówić - zajrzała do swej
szklanki - ale wydaje mi się, że coś dotarło do mnie w tym
sklepie. Rzeczywiście żyłam od miesięcy nienormalnie. Nie
chciało mi się jeść, prawie nie chciało mi się oddychać. Nie
mogłam spać.
Mówiła to drżącym głosem i nagle wzruszyła go.
Najchętniej by ją od razu przytulił, ale zamiast tego
odstawił swój sok i wetknął pięści do kieszeni. Ona
westchnęła.
- Jeszcze raz ci dziękuję. Podniósł swoją szklankę i dopił
sok.
- W porządku - powiedział. - Drobiazg. No a teraz co:
chyba się pożegnamy? Pójdę już do domu.
- Musisz?
Serce żywiej w nim zabiło. O co jej teraz chodzi? Callie
wzruszyła ramionami.
- Niby lubię być sama z sobą, ale akurat dziś wieczorem
wolałabym nie być.
- Okej - zgodził się szybko. W myślach już czynił
postanowienia dotyczÄ…ce nieulegania pokusom erotycznym,
których zapewne nie da się uniknąć. - Wobec tego co
będziemy robili?
- Może znowu pogramy w karty? Albo w scrabble? W
"Monopol"? Co byś wolał?
- Niech będzie "Monopol" - zdecydował. Jeśli seks jest
zakazany, pocieszeniem może się okazać dominacja w
wyimaginowanym biznesie.
Po godzinie Callie była rozczarowana.
- Ee - poskarżyła się. - Nie dałeś mi żadnej szansy. Jestem
na skraju bankructwa. Gdzie się tak nauczyłeś grać w
"Monopol"?
- Kiedy miałem trzynaście lat - rzucił kostką - grałem o
całusy. Chcę powiedzieć, że już wtedy byłem niezle
motywowany.
Zrobiła okrągłe oczy.
- O co grałeś?
- Ogrywałem koleżanki, a one, jak im się kończyły
żetony, płaciły mi w naturze.
- Ty świntuchu - pokręciła głową. - No, ale ja w naturze
nic nie zapłacę.
- Wcale o to nie prosiłem - powiedział lekkim tonem,
chociaż coś go w środku ścisnęło.
- To prawda. Nie prosiłeś - zdziwiła się, szukając jego
spojrzenia. - Może nie jestem w twoim typie.
Odwrócił wzrok i znowu rzucił kostkę.
- Ty wolisz takie niezaangażowane - podjęła Callie -
niewymagające, doświadczone seksualnie kobiety, zdrowych
apetytach, prawda?
- Trafiłaś w dziesiątkę. - Przyznał w duchu, że byłaby to
niezła diagnoza. Dlaczego więc wydaje się fałszywa?
- Lubisz tańczyć? - Odłożyła swoje żetony.
Zamrugał i zmarszczył czoło.
- SÅ‚ucham?
Uśmiechnęła się, nagle troszkę stropiona.
- Pytam, czy lubisz tańczyć?
Skinął głową.
- Owszem. Czemu pytasz?
- Bo Rob nie lubił.
- Naprawdę? Nie wiedziałem ... Ale też nigdy nie
próbowałem go prosić go do tańca.
Zaśmiała się, a potem zapadło między nimi milczenie.
Dość napięte. Jemu serce waliło coraz mocniej, czego starał
się nie zauważać. Próbował nie myśleć o tym, jak by to było,
gdyby mógł ją teraz przytulić do siebie, wziąć w ramiona,
choćby na kilka chwil. Nie całować, nie kochać się z nią:
wyłącznie tańczyć. Robić z nią coś, czego nie robiła z
mężem... Może by mu nie odmówiła? Poruszył się.
- To jak z tym Stingiem? - zapytał. - Chciałabyś ze mną
zatańczyć?
ROZDZIAA PITY
Slang piechoty morskiej
Wolność Kopciuszka: Usprawiedliwiona nieobecność,
która kończy się o północy.
Podnieśli się i objęli. Poczuł, że jej ciało jest wprost
stworzone dla niego. A może nie tylko ciało, może również
dusza - coś w nim szepnęło. Natychmiast siebie zmitygował:
Co za szalona myśl!
Zaczęli się kołysać do wtóru muzyki płynącej z wnętrza
domu. Brock wdychał zapach jej włosów. Pojedyncze
kosmyki muskały go w policzek. Kiedy mocniej naparła na
niego piersiami, poczuł się tak pobudzony, że musiał się
ustawić nieco bokiem, by nic nie wyczuła.
OdchrzÄ…knÄ…Å‚·
- To cały czas Sting?
Uniosła spojrzenie.
- Uhm. Bardzo go lubię. Teksty, które śpiewa, są
poetyckie, a melodie - zawsze piękne.
Skinął głową w milczeniu. I pomyślał, że gdyby ją za
chwilę pocałował, na przykład w czoło, pewnie by nie
zaprotestowała. A co by było dalej? Zamknął oczy, starając się
nie myśleć. Bo po co się rozdrażniać?
Jednak po chwili, przy którymś żywszym obrocie,
przycisnął ją mocniej do siebie, zsuwając dłoń w okolice jej
krzyża. Zamruczała coś, a wtedy otworzył oczy.
- Co powiedziałaś?
Uśmiechnęła się, odchylając głowę. Jeden kosmyk jej
włosów przylgnął mu do policzka. Sięgnęła po to pasemko.
- Popołudniowy zarost... Rob mógłby ci pozazdrościć.
Sam miał na buzi trzy włoski na krzyż. I ze cztery na piersi.
Walcząc ze skrępowaniem, Brock potarł szczękę.
- Właściwie powinienem się golić dwa razy dziennie.
Albo...
- Albo drapiesz?
- No właśnie. - Uzmysłowił sobie, że ona go
nieświadomie uwodzi. A co on robi... ? A zwłaszcza co zrobi?
Przecież nie uwiedzie żony najlepszego przyjaciela. Chociaż
Rob nie żyje. Bo czy tak do końca nie żyje? Skoro cały czas
się między nimi pojawia? Jako ktoś ważny? Zacisnął zęby i
odsunÄ…Å‚ siÄ™ od Callie.
- Skończyła się płyta - zamruczał.
- Rzeczywiście - przyznała. - Może nastawić ją jeszcze
raz?
Byłoby o wiele łatwiej, gdyby Callie była facetem.
Poklepałoby się ją (jego) po plecach, obejrzeliby razem jakiś
mecz w telewizji, poszliby do baru, poderwali panienki. I
następnego dnia obudziliby się w świetnych nastrojach.
Tak, mężczyzni wydają się prostsi od kobiet. Trochę
sportu, piwo i dobra obłapka rozwiązują wiele problemów.
Natomiast panie sÄ… skomplikowane. I Callie nie jest tu
wyjątkiem. Brock podczas ćwiczeń z taktyki nauczył się, że
aby zwyciężyć wroga, trzeba wejść w jego sposób myślenia.
Co prawda Callie nie jest wrogiem, niemniej cechuje ją mało
zrozumiałe myślenie. Aamiąc sobie głowę, w jaki sposób
wyciągnąć ją z depresji, Brock postanowił zasięgnąć rady
jedynej kobiety, której mógł zaufać.
Zadzwonił do matki.
- Brock! Nareszcie - usłyszał po tamtej stronie uradowany
głos. - Gdzie jesteś? W Centrum Rehabilitacji powiedzieli mi,
że ...
- No właśnie, przepraszam, mamo. Nie zostawiłem im
namiarów. Jestem nad morzem, w Karolinie Południowej. W
[ Pobierz całość w formacie PDF ]