[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szybko i sprawnie. - Saks odetchnął głęboko. - Maddy, przepraszam
za to, co nagadałem.
Wzruszyła tylko ramionami. Przeszył ją ostry ból.
- Pocisk przebił ci ramię - wyjaśnił Saks. - Straciłaś sporo krwi,
ale rana była niegrozna. Szybko dojdziesz do siebie.
- Dlaczego nic nie pamiętam?
- Dali ci koński środek nasenny.
- Ach, tak - uspokoiła się Madeline- Ponownej amnezji chyba
bym nie przeżyła.
182
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Przeżyłabyś wszystko. Jesteś bardzo dzielna. Aha,
Hollingwood ujawnił nam miejsce pobytu twej przyjaciółki.
- Patti? Gdzie ona jest?
- W Panamie. Poznałem faceta, który zna kogoś z Centralnej
Agencji Wywiadowczej, a ten z kolei ma dojście do kogoś w
Departamencie Stanu. Załatwili wszystko. Dziewczyna powinna już
być w naszej ambasadzie w Panamie i czekać na samolot, który
przywiezie ją do Stanów.
- Dziękuję - szepnęła Madeline.
- Aha, jest jeszcze coś. Masz gościa.
- Nie jestem w stanie...
- To twój ojciec.
- Tata? Tutaj? W Portland?
- Tak. Doprowadza do białej gorączki wszystkie pielęgniarki.
Lepiej od razu przyślę go do ciebie.
- Poczekaj. - Madeline złapała Saksa za ramię. - Chcesz odejść?
Na zawsze?
- Maddy, już ci mówiłem. Nie mam nic do zaofiarowania.
- Proszę tylko o to, co możesz mi dać.
- Wiem. Jesteś cudowna. Zasługujesz na więcej. Wszystkiego
najlepszego, syreno - dodał ciepłym głosem i wy-szedł.
Opuścił szpitalny pokój i na zawsze zniknął z jej życia.
W Los Angeles świeciło słońce. Dzień był piękny. Starszy pan,
który otworzył mu drzwi, miał na sobie niebieską koszulkę polo, białe
szorty i tenisówki.
183
Anula
ous
l
a
and
c
s
- No wreszcie się pokazałeś. Najwyższy czas. - Ojciec Maddy
przywitał Saksa z taką miną, jakby miał ochotę posłać mu kulkę
prosto w serce.
- Dzień dobry. - Saks usiłował się uśmiechnąć. - Miło znów pana
spotkać.
- Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego. Zjawiasz się
bardzo pózno.
- Wiem. Nie mogłem wcześniej. Coś mnie zatrzymało.
- Inna kobieta?
- Nie. Nie chciałem prosić Maddy o rękę, dopóki nie miałem
czegoś do zaofiarowania.
- A teraz masz?
- Tak, proszę pana. Tak mi się wydaje. Conlan Delaney potarł
szczękę.
- Moja córka uważa, że jesteś wartościowym facetem.
- Maddy, proszę pana, widzi w ludziach tylko najlepsze ich
strony.
- Wiem. To jedna z niewielu jej wad. - Conlan Delaney rzucił
Saksowi przeciągłe spojrzenie. - Pewnie chcesz wiedzieć, gdzie ona
teraz jest.
- Telefon w mieszkaniu w San Diego nie odpowiada, a
właścicielka domu nie wie, gdzie Maddy się podziewa.
Saks mógłby, oczywiście, ustalić to dzięki swym kontaktom, ale
tym razem postanowił załatwiać wszystko jak należy, łącznie z
poproszeniem ojca o rękę córki.
184
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Wyjechała z San Diego - oznajmił Conlan.
- Doszedłem do podobnego wniosku, proszę pana.
- Znów zamierzasz skrzywdzić tę dziewczynę?
- Nie - szybko zaprzeczył Saks. - Będę ją kochał, proszę pana.
Ojciec Maddy westchnął ciężko.
- A więc, synu, zostaniesz moim zięciem - stwierdził ponurym
tonem. Nie wydawał się zachwycony.
- Tak, proszę pana. Jeśli tylko uda mi się namówić Maddy, żeby
za mnie wyszła.
- Och, pewnie się zgodzi - odrzekł Conlan głosem pełnym
rozczarowania. - To mądra dziewczyna, ale po matce odziedziczyła,
niestety, romantyczną naturę. - Zamyślił się. - Jeśli mamy być
spokrewnieni, powinniśmy od razu wyrównać rachunki. - Podniósł
rękę i z całej siły wyrżnął Saksa w szczękę.
- Teraz wiem, od kogo Maddy nauczyła się walczyć -mruknął
Saks, rozcierając podbródek.
- Pewnie jej powiesz, że ci przyłożyłem. Saks wiedział, że to
egzamin. Musiał go zdać.
- Nie widzę po temu najmniejszego powodu. A poza tym
zasłużyłem na takie potraktowanie.
- No to wchodz, synu. Napijemy się piwa. - Conlan położył
ciężką rękę na ramieniu Saksa. - A potem narysuję ci, jak masz
dojechać do domku nad jeziorem Arrowhead. Maddy pisze tam
książkę o tym łajdaku Hollingwoodzie.
185
Anula
ous
l
a
and
c
s
O jedną przeszkodę mniej, pomyślał Saks z westchnieniem ulgi,
wchodząc za gospodarzem do środka. Mógł mieć jedynie nadzieję, że
oprócz romantycznej natury po matce Maddy przejęła od ojca
umiejętność wybaczania.
Jezioro Arrowhead leżało o półtorej godziny jazdy od
przedmieść Los Angeles, w górach San Bernardino. Saks jechał
wąską, krętą drogą wśród coraz gęściejszych drzew.. Był pełen
najgorszych obaw. W Madeline Delaney zakochał się od razu. Od
pierwszego wejrzenia. Zdał sobie z tego sprawę dopiero wtedy, kiedy
wprost ze szpitala wrócił do swej samotni.
Wpadł. Po uszy. Oczarowany nieprzeciętną urodą, inteligencją i
odwagą Maddy, nawet się nie spostrzegł, kiedy stała się kimś
najważniejszym w jego życiu. Posługując się mapką narysowaną
przez Conlana Delaneya, przejechał przez miasteczko nad jeziorem,
mijając pawilony handlowe i restauracje. Zauważył też ładny
pensjonat, Pomyślał przelotnie, że to romantyczne miejsce byłoby
idealne na noc; poślubną.
- Przystopuj, bracie - upomniał się półgłosem. Na takie plany
było stanowczo za wcześnie. Nie wiedział przecież, czy Maddy w
ogóle go zechce. Jeżeli nie, zaciągnie ją siłą przed oblicze
najbliższego sędziego pokoju, nawet gdyby musiał użyć kajdanków,
które miał w torbie.
Droga wspinała się ciągle pod górę. Z nieba pokrytego gęstymi
chmurami lunął deszcz. Wraz z pogodą pogorszył się nastrój Saksa.
Rozglądał się uważnie. Miał nadzieję, że potrafi odnalezć Maddy.
186
Anula
ous
l
a
and
c
s
Udało się. Podjechał pod dom, z którego dużych okien roztaczał się
piękny widok na jezioro.
Długo zbierał się na odwagę. Wreszcie wysiadł z samochodu,
wszedł na ganek i zastukał.
Drzwi otworzyła młoda, ładna kobieta. Z uśmiechem zapytała:
- Czym mogę panu służyć?
Saks jeszcze raz rzucił okiem na numer domu. Był właściwy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]