[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Olimpia szybko się nim zajęła. Olśniła mężczyznę uśmiechem i
uspokoiła na tyle, że można było normalnie rozmawiać. Kiedy
skończyła, zamówienie zostało nie tylko utrzymane, ale jeszcze
zwiększone, a klient prawie mruczał z zadowolenia.
- Zwietnie sobie poradziłaś - mówił Jack, gdy ruszyli do Londy-
nu. - Nigdy jeszcze nie widziałem, żeby komuś tak łatwo po-
szło. Może uczcimy to wieczorem?
Wczesnym popołudniem podjechali pod jej dom.
- Pójdziemy do Diamentowej Papugi" - oznajmił, wymieniając
najnowszy i najbardziej luksusowy nocny klub.
- Masz czarną sukienkę?
Chyba tak - odparła ostrożnie, choć dobrze wiedziała, że nie ma.
W takim razie lepiej się upewnij. - Po jego minie widać było, że
doskonale zrozumiał jej wahanie.
Pewnie miał na myśli jakąkolwiek czarną sukienkę, ale ta, którą
kupiła, bez wątpienia była niesamowicie seksowna. Uszyta z
jedwabiu, zmysłowo opinała jej biodra.
- Właśnie tak sobie ciebie wyobrażałem, gdy to kupowałem -
powiedział Jack, podając jej czarne aksamitne pudełko.
S
R
W środku leżał delikatny brylantowy komplet: kolczyki i na-
szyjnik. - Premia od firmy za dobrze wykonaną pracę.
Patrzył, jak wkłada kolczyki i odwraca się, żeby zapiął naszyj-
nik. Ze zdumieniem stwierdził, że robi to niechętnie. Jej długa
szyja była biała, kształtna i bardzo nęcąca, a przecież nie mógł
sobie pozwolić, żeby ulec pokusie. Udało mu się zapiąć zame-
czek, nie dotykając jej skóry, po czym odsunął się, zanim przy-
szło mu do głowy, żeby pocałować ją w kark.
- No to chodzmy - powiedział, z trudem opanowując drżenie
głosu.
Spojrzała przez ramię, jakby ją zaskoczył. Zignorował jej
zmarszczone czoło i szybko się odwrócił. Nie mógł dopuścić,
żeby cokolwiek odgadła, zanim sam nie będzie gotów, by jej
wszystko powiedzieć. Wtedy razem będą się śmiać z tej niesa-
mowitej przygody.
W Diamentowej Papudze" panował odświętny nastrój. Najwy-
razniej w klubie postanowiono przedłużyć obchody dnia święte-
go Walentego.
Kelner wskazał im stolik tuż przy parkiecie. Kilka par poruszało
się wolno w rytm muzyki. Ubrana w błyszczący strój piosenkar-
ka, której towarzyszył niewielki zespół, śpiewała o czerwco-
wym księżycu.
Siedzieli niemal w milczeniu, próbując się odprężyć po dwóch
dniach intensywnej pracy. Olimpia miała znakomite samopo-
czucie. Zdawała sobie sprawę, że wygląda bardzo dobrze i że
zrobiła wrażenie na Jacku. Od czasu do czasu dotykała palcami
delikatnego naszyjnika, zastanawiając się, czemu Jack był taki
zdenerwowany, gdy zapinał go na jej szyi.
S
R
Czekała na dotknięcie jego palców; spodziewała się, że poczuje,
jak delikatnie zaczyna pieścić jej skórę. Z pewnością każdy inny
mężczyzna tak właśnie by zrobił, lecz on tylko niechcący ją mu-
snął, nawet jego oddech nie owionął jej szyi. Jakby specjalnie
się od niej odsuwał.
Właściwie nie rozumiem, co ty tu robisz? - spytała. -Powinieneś
siedzieć nad raportem dla centrali.
Po tej huśtawce, jaką przeżyłem przez ostatnie dni, muszę do-
brze pomyśleć, co napisać. To, jak omotałaś tego klienta...
Roześmiała się.
To tylko część mojego repertuaru. Chodzi o to, żeby najpierw
przyciągnąć uwagę bezradnym trzepotaniem rzęsami. Kiedy już
nasz cel uzna, że ma do czynienia z głupią laską, zarzucam go
faktami i liczbami. To zawsze skutkuje.
Rozumiem, że dobrze ci wychodzi to bezradne spojrzenie?
- Owszem. Najlepiej działa, gdy robi się to wolno.
Westchnęła głęboko, powoli opuszczając i podnosząc powieki.
Primo gwałtownie wciągnął powietrze. Czuł się tak zaskoczony,
jakby po raz pierwszy widział jej oczy.
Czy to właśnie zamierzasz z nim zrobić? - spytał.
Niby z kim? - zdziwiła się.
Z Primem Rinuccim.
Ogarnął ją gniew. Czy na każdym kroku musi wspominać Prima
Rinucciego? - złościła się w duchu.
- Myślisz, że to podziała? - W jej głosie brzmiała irytacja.
- Z pewnością. Szczególnie po tych ćwiczeniach, które prze-
prowadzasz na mnie. Takie przekomarzanie się zawsze odnosi
skutek, zwłaszcza gdy sama potrafisz zachować dystans. Uważaj
S
R
tylko, żeby nie przyszło mu coś do głowy. Zawsze musisz mieć
przemyślany następny ruch, wiedzieć, jak się zachować, gdyby
odniósł błędne wrażenie. Samo zmieszanie nie wystarczy.
Sądzę, że na nim nie zrobi to żadnego wrażenia - wypaliła. - Na
ciebie nie podziałało.
Nie chciałaś przecież, żeby tak było. Ja ci tylko pomagam speł-
nić życiową misję. Wyostrzysz na mnie pazurki, a potem poko-
nasz lwa.
Roześmiała się.
Czy zrobisz mi potem zdjęcie, jak stoję ze stopą opartą na jego
ciele?
Pomogę ci nawet umocować jego łeb na ścianie. Możesz zawie-
sić go wśród innych trofeów.
Jakich znowu trofeów?
-Nieszczęśników, których wykorzystałaś do ćwiczeń. Z moją
głową pośrodku.
- Och, o siebie chyba możesz być spokojny.
Powinien przestać, zmienić temat, jednak coś go pod-
kusiło.
- Nie wiem... Ujmijmy to tak: jeśli na mnie nic nie podziała,
skąd możesz wiedzieć, czy on się na to złapie?
Wydawała się zaskoczona takim spojrzeniem na sprawę. Zasta-
nawiała się przez chwilę, po czym zapytała:
Czy macie podobne gusty?
Bardzo podobne. - Teraz już naprawdę żałował, że w ogóle za-
czął tę farsę.
Czy on... no i ty... szukacie wyrafinowanych podniet, czy też
wolicie coś bardziej... no, powiedzmy, ckliwego?
Ckliwego? Co masz na myśli?
S
R
Pamiętasz, kiedyś były takie hollywoodzkie filmy. Bohaterka
nosiła włosy ciasno zwinięte w węzeł, a potem je rozpuszczała,
aby zaakcentować, że rozpoczyna nowe życie. O taką ckliwość
mi chodzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]