[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wspólnie z jakimś problemem elektrycznym w aparaturze.
Czy mogę w czymś pomóc? - spytała Marissa.
Nie wydaje mi się - odparł Dubchek, nie podnosząc
głowy. Zwrócił się natomiast do jednego z techników, prze-
konując go, że powinni wymienić elektrody czujnika.
Chciałabym porozmawiać przez chwilę o moich spo-
strzeżeniach - wtrąciła się Marissa, pragnąc powiedzieć
szefowi, że Zabriski brał udział w tej samym zjezdzie me-
dycznym co Richter.
To musi poczekać - odparł chłodno Dubchek. -
Uruchomienie laboratorium jest ważniejsze niż teorie epide-
miologiczne.
Wracając na oddział pielęgniarski, Marissa kipiała gnie-
wem. Nie spodziewała się takiej arogancji ze strony Dub-
cheka, nie zasłużyła na nią. Jeżeli miał na celu pomniejszenie
jej udziału w tej akcji, udało mu się to w stu procentach.
Siedząc za biurkiem, Marissa zastanawiała się, co robić. Mo-
gła pozostać na oddziale w nadziei, że Dubchek poświęci
jej dziesięć minut, lub iść się przespać. Zmęczenie dało o so-
bie znać. Włożyła papiery do teczki i zjechała na pierwsze
piętro po walizkę.
Zamówiony telefon obudził Marissę o siódmej. Po poran-
nej kąpieli ubrała się i stwierdziła, że jej wczorajsza złość
na Dubcheka minęła. W końcu działał pod dużą presją. Je-
żeli Ebola rozprzestrzeni się w sposób niekontrolowany, to
on będzie za to odpowiedzialny, nie ona.
*Na oddziale izolacyjnym jeden z techników CKE poin-
formował ją, że Dubchek udał się do hotelu o piątej rano.
Nie potrafił jej wskazać, gdzie jest Vreeland lub Layne.
Na oddziale pielęgniarskim panował mały chaos. W nocy
przyjęto pięciu następnych pacjentów z podejrzeniem gorą-
czki krwotocznej Ebola. Marissa pozbierała karty chorych,
lecz w pewnej chwili zauważyła, że brakuje dokumentacji
Zabriskiego. Zapytała o nią jedną z pielęgniarek.
98
- Doktor Zabriski zmarł krótko po godzinie czwartej,
dziś rano.
Mimo iż tak naprawdę spodziewała się tego, Marissa była
wstrząśnięta. Podświadomie wierzyła, że zdarzy się cud.
Usiadła i ukryła twarz w dłoniach. Po chwili wzięła się
w garść i zmusiła do przejrzenia kart nowych pacjentów.
Mogła w ten sposób zająć czymś umysł. Złapała się na tym,
że bezwiednie sprawdza swą szyję w poszukiwaniu opuch-
lizny. Natrafiła na miękki obszar. Czy nie jest to aby powięk-
szony węzeł chłonny?
Ucieszyła się, gdy nadszedł doktor Layne i przerwał jej
rozważania. Layne był dyrektorem Szpitalnego Programu
Chorób Zakaznych przy CKE. Ciemne obwódki wokół
oczu, zapadnięte policzki i szczeciniasty zarost świadczyły
o przepracowanej nocy. Uśmiechnęła się do niego, z sym-
patią patrząc na jego zmęczoną postać. Przypominał jej eme-
rytowanego gracza w piłkę nożną. Usiadł ciężko obok niej,
masując skronie.
Zapowiada się, że będzie równie zle jak w Los Ange-
les - odezwał się. - Mamy następnego pacjenta w drodze
do izolatki i jeszcze jednego na nagłych wypadkach.
Właśnie zaczęłam przeglądać karty nowych pacjen-
tów - powiedziała Marissa, czując się winna, że poprzed-
niej nocy nie została w szpitalu.
Mogę pani jedno powiedzieć - rzekł Layne. - Wszy-
scy nowi pacjenci zarazili się prawdopodobnie tu, w szpitalu.
Dlatego tak mnie to martwi.
Czy wszyscy to pacjenci doktora Zabriskiego? - spy-
tała Marissa.
Ci tutaj tak - powiedział Layne, wskazując karty
choroby leżące przed nimi. -- Byli ostatnio z wizytą u Za-
briskiego. Prawdopodobnie zaraził ich w trakcie badania.
Dwoje nowych chorych jest pacjentami doktora Cestera. Był
anestezjologiem przy ich operacjach, które miały miejsce
w ciągu ostatnich dziesięciu dni.
A, właśnie, doktor Cester. Jak pan sądzi, czy nabawił
się on choroby w ten sam sposób co doktor Zabriski?
Layne potrząsnął głową.
99
- Nie. Rozmawiałem z nim dość długo i dowiedziałem
się, że on i Zabriski grali razem w tenisa.
Marissa skinęła głową.
Ale czy taki kontakt może spowodować zakażenie?
Jakieś trzy dni przedtem, nim zachorował Zabriski,
Cester między setami pożyczył od niego ręcznik. Myślę, że
to przesądziło o sprawie. Przeniesienie choroby zależy w du-
żej mierze od bezpośredniego zetknięcia z płynami ciała. Są-
dzę, że Zabriski jest kolejnym przypadkiem wyjściowym, po-
dobnie jak Richter.
Marissa poczuła się jak idiotka. W sprawie Cestera tylko
jedno dodatkowe pytanie dzieliło ją od wykrycia ważnego
związku. Więcej nie popełni takiego błędu.
- Gdybyśmy tylko mogli się dowiedzieć, w jaki sposób
wirus Ebola dostał się do szpitala -- rzucił Layne.
Na oddziale pielęgniarskim pojawił się Dubchek, zmęczo-
ny, lecz starannie ogolony i jak zwykle ubrany bez zarzutu.
Marissa była zaskoczona. Jeżeli wyszedł o piątej, to ledwie
mógł zdążyć wziąć prysznic i przebrać się, nie ma natomiast
mowy choćby o chwili snu.
Zanim Dubchek zdążył nawiązać rozmowę z Laynem,
Marissa szybko powiadomiła ich obu, że Zabriski brał udział
w tej samej konferencji w San Diego, w której uczestniczył
Richter, oraz że obaj mieszkali w tym czasie w jednym hotelu.
To bez znaczenia - odparł Dubchek stanowczo. -
Konferencja odbyła się ponad sześć tygodni temu. To zbyt
dawno.
Ale wydaje się, że to jedyny wspólny punkt w obu tych
przypadkach - broniła się Marissa. - Sądzę, że powinniś-
my podążyć tym tropem.
Bardzo proszę, jak pani uważa - stwierdził Dub-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]