[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podniesieniem ręki.
 Nic nie mów, przyjacielu. Posłuchaj człowieka starszego od siebie. Posłu-
chaj człowieka, który widział nie mniej wojen niż ty. Posłuchaj człowieka, który
kocha cię miłością, jaką tylko mężczyzna może darzyć drugiego mężczyznę. Ry-
sa kryje się w jego umyśle. I ty sam ją stworzyłeś, tak jak całe jego umysłowe
i fizyczne jestestwo.  Pochylił się i położył mu lekko dłoń na ramieniu.  Tyl-
ko ty, przyjacielu, możesz usunąć tę rysę. Spróbuj, a jeśli ci się uda, to Michael
stanie się ideałem żołnierza na miarę ludzkich możliwości. Będzie kimś, komu
mógłbym zawierzyć swoje życie.
 Jaka to rysa?  spytał Creasy cicho.
Rambahadur Rai odparł równie cichym głosem:
 To ty go stworzyłeś. Powinien cię uwielbiać, a zamiast tego nienawidzi cię.
 Powiedział ci to?
Gurkha pokręcił smętnie głową.
 Nic mi nie mówił.  Sięgnął po butelkę po piwie, przechylił się w prawo
i postawił butelkę na samym brzegu dachu.
Minęło pięć sekund i butelka rozprysła się na kawałki.
49
Tego wieczoru Rambahadur upił się. Michael zaprosił ich na kolację do restau-
racji w hotelu  Ta Cenc . Gurkha jeszcze przed kolacją zaaplikował sobie w barze
sześć dżinów z tonikiem. Michael zamówił do stolika butelkę wytrawnego, wło-
skiego białego wina. Dzień wcześniej zadzwonił do swojego znajomego, który
pracował w restauracji jako kelner. Po tym telefonie znajomy kelner udał się do
szefa kuchni z butelką whisky Chivas Regal. Szef kuchni przygotował wspaniałe
curry z kurczaka, tak ostre, jak nigdy przedtem. Rambahadur wyrażał na przemian
słowa uznania i wdzięczności. Osuszyli butelkę wina, po czym Michael zamówił
następną. Gurkha pił najwięcej i chętnie odpowiadał na pytania Michaela o latach
służby w wojsku. Creasy przez całą kolację niemal się nie odzywał. Słuchał tylko
jednym uchem, niewiele jedząc i pijąc, i błądził myślami gdzie indziej.
Rambahadur wypił razem z kawą dwa duże koniaki. Michael odliczył odpo-
wiednią sumę ze zwitku dziesięciofuntowych banknotów i zapłacił z dumną miną
niebotyczny rachunek. Kiedy wstali, Rambahadur musiał oprzeć się o stolik. Za-
nim Creasy zdążył się ruszyć, Michael był już przy drobnym Nepalczyku i pod-
pierał go swoim ramieniem. Przeszli chwiejnym krokiem do samochodu, gdzie
Michael wziął go na ręce niczym niemowlaka i usadowił na tylnym siedzeniu
dżipa. Kiedy dojechali do domu, Rambahadur spał w najlepsze. Michael wysiadł
i stał przyglądając się śpiącemu mężczyznie.
 Dunga justo basne  powiedział z uśmiechem.
Creasy stał po drugiej stronie wozu i nie uśmiechał się.
 Co o nim myślisz, Michael?  spytał.
 Po prostu jest człowiekiem  odrzekł Michael bez chwili namysłu i schylił
się do samochodu, żeby wyjąć śpiącego.
Kiedy wyszedł z sypialni Rambahadura, zobaczył, że Creasy stoi nad brze-
giem basenu i wpatruje się w ciemną toń wody. Michael podszedł do ściany
i pstryknął przełącznikiem. Woda rozświetliła się przybierając jasnoniebieską bar-
wę. Stanął przy Creasym i szepnął:
 Nadszedł czas.
 Na co?
 Na wyścig.
205
Creasy odwrócił się w jego stronę. Wyczuwał bijącą od chłopaka wrogość
i chęć zmierzenia się.
 Ile długości basenu?
 Pięćdziesiąt.
 Co będzie stawką? Butelka tego samego wina, co przedtem?
Michael zaprzeczył ruchem głowy.
 Jeżeli ty zwyciężysz  zaczął  zrobię wszystko, co mi każesz. . .
Wszystko.
 Pokonam cię  rzucił Creasy zdecydowanie. Głos miał twardy i zimny jak
arktyczny wiatr.  Masz zbyt duże mniemanie o sobie  stwierdził z rosnącym
gniewem.  Może jesteś minimalnie lepszym snajperem ode mnie  mówiąc to
wskazał na dach górujący za ich plecami.  Ale jak na razie strzelałeś wyłącznie
do tarczy albo do butelki po piwie.  Pokazał palcem na jasnoniebieską toń wody
i zakończył:  W wodzie pokonam cię bez trudu.
 A jeśli nie?
Creasy zaczął rozpinać guziki koszuli.
 Podtrzymuję stawkę  odparł.  Jeżeli przegram, możesz mnie prosić,
o co tylko zechcesz.
Przez czterdzieści dziewięć długości płynęli ramię w ramię. Creasy dwukrot-
nie próbował się oderwać, ale Michael za każdym razem zwiększał tempo i trzy-
mał się tuż przy nim. Pod koniec czterdziestego dziewiątego okrążenia Michael
wykonał bezbłędny nawrót, którego Creasy uczył go przez tyle miesięcy. Cre-
asy był wolniejszy. Michael rozpoczął ostatni odcinek wysforowany o metr przed
Creasym. I tak było do końca wyścigu.
Stali w płytkiej części basenu, gdzie woda sięgała im po pas. Obaj ciężko
oddychali.
 Jaki popełniłeś błąd?  wysapał Michael.
Creasy zaczerpnął głęboko powietrza, odetchnął i burknął:
 Może sam mi powiesz!
 Miałem silniejszy motyw niż ty.
 Jaki motyw? Nienawiść?
Michael wyszedł z wody i usiadł na brzegu basenu, wciąż chwytając ustami
duże hausty powietrza.
 Wprost przeciwnie  odparł.  I miało to związek z naszym zakładem.
 O co chcesz prosić?
Michael podniósł głowę, nabrał powietrza i wyrzucił z siebie: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •