[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Barnes kochał malarstwo, kolekcjonował i jednocześnie postanowił, \e nabytków pokazywać
nie będzie. Niech łkają wrogowie, prześmiewcy i snobi. Niech łaszą się krytycy, niech piszą
podania bywalcy salonów, niech gną się w pokłonie ksią\ęta, hrabiowie, prałaci. Barnes
zadawał w ten sposób cios, rzucający prawdziwych i urojonych przeciwników na kolana.
W roku 1950, na rok przed śmiercią, Barnes przekształcił kolekcję w fundację kierowaną
przez mało znany, prowincjonalny i - odpowiednie trzeba dać rzeczy słowo - słabiutki
uniwersytet w Lincoln. Dzieła studiowało kilkudziesięciu studentów, często poklepując się z
uciechy po plecach na widok Martwej natury z czaszkÄ… Cézanne a lub pstrokatych Modelek
Seurata. A przed Radością \ycia - to ju\ naprawdę pękali ze śmiechu.
Klasycystyczny pałac zaczął się z czasem sypać, a amerykańskie uniwersytety klepią taką
samą biedę jak polski kler. Trzeba było zatem szukać po latach wsparcia. Pomoc nadeszła z
Pary\a, bo i skąd miała nadejść.
Po długich i cierpliwych pertraktacjach, kolekcja Barnesa opuściła po raz pierwszy w swych
dziejach smutne i mdłe jak ciepła coca-cola amerykańskie miasteczko. Słodka Francja
zapłaciła słono, ale bez skwaszonej miny. Obrazy trafiły na ściany byłego dworca, skąd ich
ród. Barnes przegrał rundę, bo teraz arcydzieła oglądają miliony turystów oraz stada
Japończyków. Barnes wygrał mecz, bo swą kolekcję stworzył.
Na Å›cianach Muzeum d Orsay zawisÅ‚y, oprócz wielu innych, obrazy Cézanne a i Renoire a,
Maneta i kilka studiów do Panien Awiniońskich Picassa, chocia\ Barnes Picassa nie znosił,
od kiedy Picasso popadł w kubizm. Na ścianach wiszą zatem najady i kobietony, Wielkie
Kąpiące się i naguski wystudiowane z profilu, od przodu i od tyłu, naukowe naguski Seurata.
A ja stałem długo i cierpliwie przed widokiem z okna hotelowego numeru w korsykańskiej
wiosce Algajola. Rozpierała mnie Radość \ycia oraz wiedza radosna, \e konieczność i
przypadek w jednym stoją domu. Tę wiedzę malował Matisse. Stary dziwak Albert C. Barnes
chciał ją zamknąć w celi.
6.
Od końca lutego 1993 na wystawę poświęconą twórczości Henri de Toulouse-Lautreca
waliły nieprzeliczone tłumy z całej Europy i obydwu kontynentów amerykańskich.
Dobry pomysÅ‚, by w taki wÅ‚aÅ›nie sposób uczcić koniec wieku. Przypomnieć la belle époque
oczami genialnego karła w ostatniej dekadzie XX stulecia.
A poza tym historia, jak płatna dziewka z placu Pigalle, wycina nieprzyzwoite figle! Wiek
XIX skończył się nad Sekwaną wielkim wybuchem przyjazni francusko-rosyjskiej. Wiek XX
dogorywa podobnie. I dla Aleksandra III, i dla Borysa Jelcyna kamerdynerzy wyciÄ…gajÄ… z
wersalskich kufrów zastawę Ludwika XIV. Na przyjęciach camembert i wino smakowało
wybornie. Niedługo po pierwszym wersalskim przyjęciu, tym na cześć cara Aleksandra III,
wybuchła wojna światowa. Jak będzie teraz - nie wiadomo.
Henri de Toulouse-Lautrec zmarł w matczynych objęciach 9 września 1910 roku, w
rodzinnym zamku Malrome. Na świecie zjawił się podczas burzliwej nocy listopadowej 1864
roku, by stać się gałęzią z pnia jednego z najdawniejszych francuskich rodów i
rewolucjonizować sztukę współczesną.
Hrabiowie Tuluzy, ci od wypraw krzy\owych, zało\yli podwaliny rodu, a imię Henryk
otrzymał ich następca dla uszanowania hrabiego Chambord, prawego pretendenta do
francuskiego tronu. Ojciec przyszłego artysty, hrabia Alfons, wielbił jazdę konną i polowanie
z sokołem. Henri de Toulouse-Lautrec miał metr 52 centymetry wzrostu i najlepiej czuł się
pod stołem lub w burdelu.
Odnowił litografię, wymyślił sztukę plakatu, przemienił ilustrację ksią\kową oraz układ
prasowych kolumn, posługiwał się kadrem filmowym zanim powstało kino, podniósł
karykaturę do poziomu sztuki czystej, kreślił akwarele wodą selcerską, lepił rzezby z
chlebowego miękiszu i malował oleje na szmerglu. Rysował na klace, szkicował na tekturze,
pokrywał farbą deski, okiennice i płoty. Ustawiał sztalugi w cyrkach, w karczmach, w
padokach i w lupanarach.
Był największym kronikarzem Pary\a schyłku wieków, Baudelaire em pędzla, gnomem
przechadzającym się w paryskich pasa\ach w poszukiwaniu śladów słynnej Jeanne Avril
 podnoszÄ…cej nogÄ™ w kankanie jak orchidea w delirium .
Kiedy namalował słynny plakat z okazji otwarcia Moulin-Rouge, był ju\ bardzo znany i
bardzo chory. Rodzina mocno zgorszona pewnymi dziełami potomka, wywierała coraz
mocniejszą presję, \eby zmienił tryb \ycia. Henri de Toulouse-Lautrec, posłuszny, wyjechał
w podró\ do Belgii, Holandii i Londynu, odwiedził zamki nad Loarą. Z zamku d Amboise
pisał do swego przyjaciela Jayanta:  Liczy się tylko figura. Pejza\ nie jest i nie mo\e być
niczym więcej ni\ dodatkiem. Malarz pejza\ysta to zwykły, prymitywny brutal .
Henri de Toulouse-Lautrec szybko wrócił do dawnych nałogów. Alkohol i syfilis zrobiły
swoje. W marcu 1899 roku obudził się w klinice psychiatrycznej w Neuilly. W maju
wypuszczono go z azylu pod opieką umyślnego. W roku 1900 zwiedzał wystawę światową w
fotelu na kółkach. Jak ju\ wspomniałem, zakończył \ywot w matczynych objęciach w
rodzinnym zamku niedaleko Bordeaux.
 Im częściej go widuję, tym wydaje się wy\szy - pisał o Toulouse-Lautrecu Jules Renard.
W okolicach Montmartru i Place Blanche, w Moulin-Rouge, Folies-Berg?r, a tak\e w
 Czarnym Kocie czuł się jak w domu. Koiły go w ramionach krągłe egerie. Wtulał się cały
pod ich biusty, rozpłaszczał na brzuchu, wsysał w pępek. Rozciągał się na skórze jak
Prometeusz na skale. Przykuty do epidermy zapachem pudru, potu i absyntu wykradał bogom
ogień. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •