[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wspomnieniom.
Wczoraj w nocy, kiedy wróciła do domu, ze zdziwieniem stwierdziła, że wszystko stoi na swoim miejscu. Wyglądało na
to, że panuje spokój. Zadzwoniła do Zacha, rozmawiali przez chwilę serdecznie i czule, a kiedy skończyli, poczuła się
samotna.
Było jeszcze wcześnie, dochodziła szósta, ale Olivia nie mogła już zasnąć. Bez przerwy myślała o Zachu. I o Kayli. I o
tym kimś, nie wiadomo kim, kto próbuje wypłoszyć ją z miasta. Chciała jak najszybciej wstać i pojechać do ratusza, na roz-
mowę z Pearl, dowiedzieć się, czy może zajmować się konkursem, skoro startuje w nim jej córka, ale nagle przypomniała
sobie, że musi zaczekać na Johannę. Poza tym w urzędzie i tak pewnie przed dziewiątą nikogo nie zastanie.
Wzięła prysznic, choć wcale nie miała ochoty zmywać z siebie zapachu seksu, Zacha, jego ciała. Stojąc pod strumieniem
gorącej wody, wyobraziła sobie, że znów się kochają, i gwałtownie go zapragnęła. Nie miała pojęcia, czy zdarzy się jakiś
następny raz i co by to oznaczało. Nigdy świadomie nie spotkała się z mężczyzną związanym z inną kobietą. Było to
sprzeczne z wszelkimi zasadami, które wyznawała od pierwszej klasy, kiedy szaleńczo zadurzyła się w tym samym
chłopaku, w którym kochała się jej najlepsza przyjaciółka. Chłopak wybrał Olivię, a Olivia przyjaciółkę.
Nie można kręcić z facetem innej kobiety. Co innego, jeśli nieświadomie. Ale Olivia wiedziała. Zach słusznie zrobił,
mówiąc jej o Marnie, zanim sprawy między nimi dwojgiem wymknęły się spod kontroli ostatniej nocy. Mądrzej byłoby
wstać i wyjść. Przynajmniej dopóki każde z nich nie będzie wiedziało, czego chce.
Może próbowała teraz racjonalizować, ale ostatniej nocy ważniejsza od romansu okazała się przeszłość. To, co wydarzyło
się między nimi, było fantastyczne, ale to, co przeżyli wieczorem razem z Kaylą - niewiarygodne. Tak czy inaczej,
następnego razu nie będzie. W każdym razie póki Zach związany jest z inną kobietą.
Co postanowiwszy, ubrała się i zaparzyła kawę. W miarę, jak ją popijała, a wskazówka zegara, tykając, zbliżała się do
ósmej, Olivię ogarniał lęk. Ale ósma minęła, a dzwonek u drzwi nie zadzwonił. Dwadzieścia po ósmej była już gotowa do
wyjścia. Zamierzała zostawić paragony w sklepie z kaszmirowymi swetrami. Wtedy właśnie pojawiła się Johanna. Bez
słowa wyciągnęła rękę. Olivia podała jej paragony, złożyła podpis i zanim zdążyła powiedzieć dzień dobry, Johanny już nie
było.
Ciekawe, czy to nie ona pocięła jej wczoraj opony. I ciekawe, czy w ogóle była w tak bliskich stosunkach z jej ojcem. Czy
mogło ich łączyć coś poważnego, skoro William rzadko przyjeżdżał do Blueberry?
Olivia, zaabsorbowana Johanną, na tyle, na ile wiązało się to z testamentem, wyruszyła do ratusza. Mijając aulę, nie mogła
oprzeć się pokusie - zajrzała do środka, przeszła przez scenę, gdzie przed tak wielu laty stała przy podium i czytała swoją
pracę o tych, które najbardziej zaważyły na jej życiu - o swoich przyrodnich siostrach. Jakaś dziewczyna z sali, zapewne
młodsza siostra którejś z uczestniczek, wstała i powiedziała: Należy ją zdyskwalifikować, bo napisała o dwóch osobach .
Ale sędzia główny oznajmił, że dwie przyrodnie siostry dają w sumie jedną i w ten sposób znakomicie spełniają warunki
zadania, więc panienka usiadła jak niepyszna.
To prawda: kiedy Olivia miała piętnaście lat, Amanda i Ivy były dla niej najważniejsze na świecie, choć spotykała się z
nimi tylko trzy razy w roku: na dwutygodniowych wakacjach w Maine, a potem dwa albo trzy razy na kolacji w różnych
36
miejscach, z okazji świąt, jeśli przychodziło zaproszenie od ojca.
Często wcale nie przychodziło. Pisała wtedy:
Mimo że jesteśmy daleko od siebie, Amanda i Ivy mają największy wpływ na moje życie, bo staram się, żeby były ze mnie
dumne. Zapewne o tym nie wiedzą, bo nie mogą wiedzieć, ale chcę, by w czasie naszych krótkich spotkań Amanda
zobaczyła, że jestem dobra i wrażliwa tak jak ona i żeby Ivy zauważyła we mnie taką inteligencję i dociekliwość, jaka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]